Nowe zasady
Marian Pająk jest jednym z pierwszych kuracjuszy, który po kilkumiesięcznej przerwie zameldował się w sanatorium.
- Czekałem, żeby jak najszybciej przyjechać do sanatorium. Mam schorzenia odcinka lędźwiowego i szyjnego kręgosłupa. Lekarz neurolog powiedział mi, że jeżeli nie będę się rehabilitował, to w każdej chwili mogę znaleźć się na wózku inwalidzkim – wyznaje pan Marian.
Przy przyjęciu, jak inni pacjenci musiał zapoznać się z nowymi zasadami panującymi w ośrodku i odpowiedzieć na pytania w wywiadzie.
- Zebranie szczegółowych informacji jest niezwykle ważne z punktu widzenia kuracjusza, ale i pracownika. Nie możemy wpuścić do sanatorium osoby z objawami – mówi Barbara Knapik, pielęgniarka epidemiologiczna, sanatorium uzdrowiskowe „Marconi”.
Procedury sanitarne zostały zaostrzone we wszystkich uzdrowiskach.
- Na terenie sanatorium pacjenci muszą chodzić w maseczce. Są rozklejone informacje, o konieczności zachowania przynajmniej metrowego dystansu. Mamy szerokie korytarze, więc jest to możliwe. Ze stołówki usunięto wszystkie obrusy, a stoliki są dezynfekowane – wylicza Barbara Knapik.
Zobacz także: WHO zbada skąd wziął się koronawirus
Obowiązkowe testy dla wszystkich?
Do sanatoriów uzdrowiskowych przyjeżdża kilka grup pacjentów.
- Obecnie przyjmujemy około czterdzieści osób, skierowanych z rehabilitacji ogólnoustrojowej. Wkrótce przyjedzie kolejnych czterdzieści z kontraktu leczenia sanatoryjnego. W międzyczasie przyjedzie około piętnastu kuracjuszy komercyjnych, czyli takich, którzy sami opłacają swój pobyt. Od połowy lipca będzie 90–95 proc. pacjentów w sanatorium – zaznacza Marcin Nurek, dyrektor sanatoriów uzdrowiskowych „Marconi” i „Willa Zielona” w Busku-Zdroju.
Okazuje się, że test na obecność koronawirusa nie dla wszystkich jest obowiązkowy. Obligatoryjnie muszą go wykonać pacjenci kierowani do uzdrowiska przez NFZ. Pacjenci prywatni i ci kierowani przez lekarza specjalistę, testu nie przechodzą.
- Kiedy dzwoniłem do sanatorium powiedziano mi, że nie muszę robić testu na koronawirusa. Skoro nie musiałem, to nie zrobiłem – mówi Marian Pająk, który do sanatorium przyjechał na rehabilitację.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia przekonuje, że testy są obowiązkowe dla wszystkich pacjentów.
- We wszelkich skierowaniach do uzdrowisk, w których NFZ uczestniczy, muszą zadziałać normy sanitarne, czyli kuracjusze muszą przejść test na obecność koronawirusa – przekonuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Po szybkiej weryfikacji telefonicznej, rzecznik ministerstwa uzupełnił swoją wypowiedź.
- NFZ potwierdził, że były już zgłoszenia w tej sprawie. Zaleceniem jest badanie wszystkich – zarówno pacjentów z leczenia uzdrowiskowego, jak i osoby będące na rehabilitacji.
Coz pacjentami prywatnymi? Póki co, o tym, czy kuracjusz ma przejść test, czy też nie, decyduje samo sanatorium. W efekcie, tylko w niektórych ośrodkach test jest obowiązkowy.
- Nie rozumiem tego. Albo się badamy wszyscy, albo nikt. Takie wyrywkowe badanie mija się z celem – denerwuje się Mariola Zalewska, pacjentka sanatorium.
Niejasności przepisów i brak pewności, sprawiają, że część pacjentów waha się czy wyjechać, mimo że na turnus trzeba czekać nawet kilka lat.
- Bardzo się boję tego wyjazdu. Gdyby nie ból, który bardzo mi dokucza to bym zrezygnowała. Czas oczekiwania na turnus to trzy lata, więc mogłabym go nie doczekać – mówi jedna z pacjentek.Zobacz także: Kiedy pojawi się odporność zbiorowa na koronawirusa?