Przypomnijmy, że Rysio to nie jedyne dziecko, wobec którego sąd pozbawił panią Dorotę praw rodzicielskich. Rodzina jest jednak z sobą bardzo zżyta. Matka robiła wszystko, by dzieci jej nie odebrano. Natomiast dzieci zawsze uciekały z placówek, w których były umieszczane i wracały do domu. Mimo pozbawionych przez sąd praw rodzicielskich, matka rocznego Rysia dwukrotnie wykradała syna z domu dziecka. Kobieta ukrywała się przed policją. Najstarszy syn pani Doroty, Lucjan, namawiał matkę, aby dobrowolnie oddała się w ręce policji. Jako najstarszy brat, chciał sam ubiegać się o prawa do dziecka. Niestety, rozmowy i negocjacje z mamą nie przyniosły skutku. Kobietę aresztowano pod zarzutem uprowadzenia małego Rysia. - Wystąpiliśmy o zastosowanie najsurowszego środka zapobiegawczego dlatego, że pani Dorota S. popełniła w krótkim odstępie czasu dwa takie same czyny. Oba były wymierzone w dobro jej małoletniego syna. Ale główną przyczyną był fakt ukrywania się podejrzanej – mówi Radosław Gorczyński z Prokuratury Rejonowej w Trzciance. Tuż po zatrzymaniu kobiety sąd zdecydował, że dziecka nie może odwiedzać w szpitalu nikt z rodziny. - Była obawa, że dziecko może być ponownie uprowadzone – wyjaśnia Rafał Agaciński z Sądu Rejonowego w Wągrowcu. Mały Rysio trzykrotnie odbierany przez policję od matki, ponownie trafił do domu małego dziecka. - Te zdarzenia pozostawiają ślady na zdrowiu. Każda taka wizyta była odchorowana po kilku dniach zapaleniem oskrzeli. Zapaleniem gardła. Psychika słaba, to i dziecko łapie wszystkie infekcje. Psychika na pewno jest zraniona. Tego się nie da opisać, tego się nie da zauważyć. Ale to się czuje. Trudno o tym mówić, co się czuje. Rysiu o tym powie, jak już się nauczy mówić – tłumaczy Elżbieta Brudno, Ośrodek Dziecka i Rodziny w Krzyżu Wielkopolskim. Sąd przyznał Rysiowi opiekuna prawnego. Na tę chwilę, jest nim nie brat, lecz pedagog z domu dziecka. Chłopca nadal odwiedza rodzeństwo. - Jestem u Rysia co tydzień, co niedzielę – mówi Lucjan Sikorski, brat Rysia. Aby Lucjan mógł starać się o prawa do brata, musi spełnić szereg warunków sądu. - Brat chce utworzyć rodzinę zastępczą dla Rysia. Dobrze się dzieje, że chce. Tylko trzeba mu pomóc. Bo on potrzebuje wsparcia w działaniach – dodaje Elżbieta Brudno. - Jest to osoba, która ma 21 lat, mieszka w tym samym domu, w którym jego rodzice i rodzeństwo. Jest to osoba, która ukończyła tylko szkołę podstawową. Wielokrotnie zmieniał miejsce pracy. Z całą pewnością sąd dopuściłby opinię biegłego psychologa na okoliczność jego predyspozycji osobowościowych do pełnienia tej funkcji – tłumaczy jednak Rafał Agaciński z Sądu Rejonowego w Wągrowcu. Nie wszystko jest więc takie proste. Mimo to Lucjan bardzo kocha swojego brata i nadal o niego walczy. Korzysta z pomocy Powiatowego Centrum Rodzinie. - Chodziło nam o to, żeby Lucjan też zaczął działać. Chcieliśmy dopomóc, a nie wyręczać. On ma małe doświadczenie w wychowywaniu dzieci. Zaproponowaliśmy mu, aby skorzystał z zajęć dla rodziców zastępczych, które planujemy na przełom marca i kwietnia. On jest chętny do uczestniczenia, bo zdaje sobie sprawę, że nie miał kiedy nauczyć się tej funkcji mówi Irena Kotwica, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wągrowcu. W związku ze staraniami Lucka o prawa do Rysia, gmina zaoferowała mu listę mieszkań, które mógłby otrzymać. Jednak Lucek nie ma czterdziestu tysięcy, aby stanąć do przetargu. W rozmowie okazało się, że Sikorscy są właścicielami innego domu. Lucek nie musiałby więc szukać mieszkania. Jednak ojciec małego Rysia nie chce podjąć decyzji o przepisanie domu na syna. - Nie wiem czy żona pozwoliłaby. Sam też nie mogę decydować – tłumaczy się Grzegorz Sikorski, ojciec Rysia. Bez zgody matki, rodzina nie chce decydować o niczym. To ona zawsze podejmowała wszystkie decyzje. Nawet z aresztu stara się kontrolować to, co dzieje się w domu. - Wpływ mamy był tak wielki w tej rodzinie, że jako dorośli sami nie wiedzą, jakie podjąć decyzje. Obawiają się, że źle zrobią w odczuciu mamy. Mama wywierała wielką presję na swoje dzieci, męża i tak jest do dzisiaj – tłumaczy Leszek Czajkowski, przyjaciel rodziny Sikorskich. Pani Dorota jest w areszcie. W przyszłości chce wyjechać z dziećmi za granicę. - Biegli psychiatrzy stwierdzili u tej kobiety poważną chorobę psychiczną. Stwierdzili, że w chwili popełniania czynów była zupełnie niepoczytalna. Uznali, że jej przebywanie na wolności grozi porządkowi prawnemu i stwarza wysokie prawdopodobieństwo, że w przyszłości będzie dopuszczała się takich samych bądź podobnych czynów. Dlatego prokurator po przeprowadzeniu śledztwa, skierował do sądu wniosek o umorzenie postępowania i jednocześnie zastosowanie przez sąd środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia tej kobiety w odpowiednim szpitalu celem przymusowego leczenia – dodaje Radosław Gorczyński z Prokuratury Rejonowej w Trzciance. Zobacz także:Z miłości do dzieci ---strona---