Dla kogo jest rodzina?
Lidia Wojciechowska wraz z mężem od ponad 15 lat prowadzi rodzinny dom dziecka. Za swoją pracę i wychowanie powierzonych jej dzieci, kilkakrotnie otrzymała pochwały i nagrody.
- Ja wiem, jak to robić. Jestem do tego przygotowana, jest przygotowana rodzina, dom – zapewnia Lidia Wojciechowska.
Kiedy dwoje podopiecznych Lidii Wojciechowskiej opuściło dom, kobieta zgłosiła, że jest gotowa przyjąć kolejne dzieci pod opiekę. Łódzki MOPS poinformował ją jednak, że teraz będzie opiekować się tylko pięciorgiem dzieci. Mimo odwołania, decyzja została podtrzymana.
- Zespół oceniający doszedł do wniosku po analizach, że ta rodzina będzie pracować z mniejszą ilością dzieci. U nas jest zasada taka, że rodzina jest dla dzieci a nie dzieci dla rodziny – stwierdziła Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
Rodziny zastępcze skarżą się?
W ocenie urzędników MOPS z grudnia ubiegłego roku, placówka Lidii Wojciechowskiej otrzymała ocenę pozytywną. W szczegółowym opisie zwrócono jednak uwagę, że w ostatnim czasie pani Lidia dwukrotnie poniosła porażkę wychowawczą. W jednym przypadku chłopiec z powrotem trafił do domu dziecka.
- Ja wiem, że mojej winy tu nie ma. Chłopiec bardzo absorbował swoją osobą. Zaczęły też wychodzić zaburzenia, które miał. Okazało się, że był leczony lekami psychotropowymi. Któregoś dnia on bardzo konkretnie mówił, że coś sobie zrobi. Zadzwoniłam do koordynatora, a on na to, że jest niedziela i nie pracuje. Ja nie jestem przygotowana, żeby być rodziną specjalistyczną do dzieci zaburzonych. Temu dziecku jest potrzebna inna pomoc, inna rodzina, ale nie dom dziecka – tłumaczy Lidia Wojciechowska.
W tej samej pozytywnej opinii, koordynator MOPS-u zwrócił uwagę, że Lidia Wojciechowska rozwijając pasje wśród dzieci koncentruje się na muzyce kosztem pasji sportowych.
W Łodzi jest ponad 1100 rodzin zastępczych. Swój kąt ma tam około półtora tysiąca dzieci. Potrzeby są znacznie większe. Łódź ma deficyt wolnych miejsc w rodzinnych placówkach opiekuńczo-wychowawczych. W instytucjonalnych domach dziecka na szanse lepszego życia w rodzinnych placówkach czeka wiele dzieci.
- W każdej gminie jest deficyt rodzin zastępczych. Jeśli nie ma miejsca w rodzinach zastępczych w Łodzi czy na terenie powiatu to szukamy tego miejsca w całej Polsce. Ale go nie ma – przyznaje Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
Aby lepiej poznać i zrozumieć tło sprawy oraz sporu Lidii Wojciechowskiej z MOPS, skontaktowaliśmy się ze Stowarzyszeniem Rodzin Zastępczych w Łodzi. Z obszernej korespondencji dowiedzieliśmy się, że są inne rodziny, które również nie otrzymały zgody na opiekę nad nowymi, dodatkowymi dziećmi. Poza tym dowiedzieliśmy się, że stowarzyszenie nie jest zadowolone ze współpracy z MOPSem. Ich zdaniem relacje między urzędnikami a rodzinami nie są partnerskie. Mają też uwagi do sposobu oceniania kompetencji i doceniania ich pracy.
Trudny knflikt
Na nasze pytanie, dlaczego nikt ze stowarzyszenia nie chce tego powiedzieć przed kamerą, otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
"Czujemy się zbyt zastraszeni, żeby wypowiadać się oficjalnie bez lęku o konsekwencje ze strony MOPS".
- To nieprawda. To subiektywna ocena przedstawicieli stowarzyszenia – twierdzi
Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
- Gołym okiem widać, czy dana rodzina dobrze funkcjonuje czy nie. Widać to po dzieciach. Jeżeli dzieci dobrze funkcjonują w rodzinie, dobrze się wypowiadają o rodzicach, dobrze się odnoszą do siebie wzajemnie, jeśli panuje rodzinna atmosfera, to dla mnie jest świadectwem jak ktoś sprawuje opiekę. To dzieci są świadectwem czy ktoś jest dobrą rodziną – mówi Joanna Luberadzka-Gruca, ekspertka koalicji na rzecz rodzinnej opieki zastępczej.
Na razie tego konfliktu, w którym najbardziej poszkodowane są dzieci nie udało się zażegnać.