Rajdowy kierowca poszukiwany za morderstwo

TVN UWAGA! 137907
List gończy rozesłano za Krzysztofem Tercjakiem. Podejrzany jest o zabójstwo. Znajomi Tercjaka nie mogą w to uwierzyć, bo znali go od dobrej strony.

3 stycznia na skrzyżowaniu ulic Hallera i Powstańców Śląskich we Wrocławiu doszło do incydentu drogowego. Kierowca volkswagena busa zajechał drogę skodzie octavii. W obu samochodach jechali młodzi mężczyźni ze swoimi narzeczonymi. Na następnym skrzyżowaniu auta spotkały się ponownie i tam doszło najpierw do wymiany zdań, potem do szarpaniny. Wtedy z tyłu podjechał najnowszy model mercedesa, z którego wysiadł postawny mężczyzna po 40-ce i bez słowa wbił nóż w brzuch kierowcy skody, po czym spokojnie odjechał. Raniony mężczyzna zmarł. Podejrzanym o zabójstwo jest 44-letni Krzysztof Tercjak. Sąd zgodził się na ujawnienie jego danych, został za nim rozesłany list gończy. Większość życia Tercjaka toczyła się wokół samochodów. Utrzymywał się z handlu używanymi autami. Miał zacięcie sportowe - między 1997 a 2001 r. startował w rajdach samochodowych. Został nawet wicemistrzem Dolnego Śląska amatorów. - Zapamiętałem go pozytywnie – mówi Julian Obrocki, komentator sportowy. – Sam we własnym garażu przystosował samochód do rajdów i na tym poskładanym sprzęcie doszedł do pierwszej 10-ki rajdowców amatorów w Polsce. Pilotem Tercjaka był dziennikarz sportowy z Wrocławia Bartłomiej Czekański. Mówi, że nazywali go Ślimak, bo był skryty i flegmatyczny. Pamięta, że pomagał znajomym, którzy wpadli w tarapaty – komuś sfinansował kurację antyalkoholową, innemu – antynarkotykową, zorganizował też zawody podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Nigdy nie pamiętam, żeby był agresywny podczas jazdy, a jeździłem z nim często – mówi Bartłomiej Czekański. – Tłumił emocje. To nie był typ zabójcy. Jednak Tercjak był oskarżony o to, że pół roku temu również na ulicy zaatakował innego kierowcę. Według jego relacji obezwładnił go gazem pieprzowym, a potem stalowym prętem uderzył jego i uszkodził samochód. Tercjak miał jeszcze inną sprawę. Trzy lata temu zawarł wstępną umowę z siecią sklepów Biedronka. Za grunt pod market otrzymał pokaźną zaliczkę, transakcja nie doszła do skutku, jednak Tercjak pieniędzy nie oddał. Rzecznik Biedronki nie chce powiedzieć, o jaką kwotę chodzi. Policja prowadziła dochodzenie tej sprawie, ale w lutym 2008 roku zostało ono umorzone. Według prowadzących śledztwo w sprawie zabójstwa Krzysztof Tercjak najprawdopodobniej przebywa za granicą. Jego rodzina wysłała do niego list, w którym apeluje, by oddał się w ręce policji i wszystko wyjaśnił.

podziel się:

Pozostałe wiadomości