Walka o godność i życie

TVN UWAGA! 4247120
TVN UWAGA! 4247120
Przez długie lata bezprawnie uwięzieni byli za murami szpitali psychiatrycznych. Teraz niektórym z nich przychodzi walczyć nie tylko o sprawiedliwość i godność, ale też o życie. Jedna z takich osób, Krystian Broll, leczy się z białaczki, której objawy miał już na oddziale psychiatrycznym. Czy jej przyczyną było nieprawidłowe i niepotrzebne leczenie?

Emerytowany inżynier Krystian Broll stał się ikoną walki o sprawiedliwość ludzi, których na mocy błędnych decyzji sądów i lekarzy uznano za chorych i niebezpiecznych, i umieszczono w szpitalach psychiatrycznych. On sam wolność odzyskał po ośmiu latach od bezprawnego uwięzienia w szpitalu w Rybniku. Teraz schorowany emeryt toczy ostatni bój: o dobre imię i zdrowie. W szpitalu okazało się bowiem, że pan Krystian choruje na białaczkę. - Jeżeli przez osiem lat i dwa miesiące szpikują pana taką chemią wstrętną, że ludzie odpływają, to jak to może działać na system krwiotwórczy? - pyta Krystian Broll. Według niego choroba bezpośrednio spowodowana została właśnie przez niepotrzebne terapie psychotropami, jakim poddawany był w rybnickiej placówce. - Wyraźnie piszą, że może być tego typu białaczka polekowa. Ja tego nie wymyśliłem - mówi.

Zmarnowaną jesień życia i zrujnowane zdrowie adwokat Krystiana Brolla wycenił na 14,5 mln złotych.

8 lat w szpitalu

Dramat Krystiana Brolla rozpoczął się 14 lat temu, gdy oskarżono go o kierowanie pod wiejskim sklepem gróźb w stronę miejscowego radnego. Pan Krystian zaprzeczał, ale prokurator, zamiast sprawdzić fakty, powołał biegłych psychiatrów. Ci orzekli, że Krystian Broll ma tzw. urojenia, a sąd przymusowo umieścił go jako człowieka niebezpiecznego za kratami szpitala psychiatrycznego. Przez osiem lat Krystian Broll bezskutecznie walczył o wolność. Mógł wtedy liczyć wyłącznie na wsparcie szpitalnego rzecznika praw pacjenta i jedynego przyjaciela.

- Jak wręczył mi pierwszy plik dokumentacji, pojechałem do swojego domu i całą noc, nawet więcej niż jedną, spędziłem na analizie dokumentów. Zobaczyłem tam druzgocące rzeczy - mówił przyjaciel pana Krystiana Bogdan Pala.

Pacjent Broll jako kwestionujący chorobę psychiczną był szczególnie szykanowany przez psychiatrów, którzy m.in. łamiąc prawo przenieśli go na oddział "szczególnego zabezpieczenia", dokąd trafiają pacjenci niebezpieczni. Codziennie przyjmował też przymusowo olbrzymie dawki leków psychotropowych. - Lekarze bez żadnego powodu zmienili sposób terapii farmakologicznej pana Krystiana, zwiększając mu dawkę o kilkanaście razy w ciągu jednego dnia, tym samym powodując u niego bardzo poważny rozstrój zdrowia, zagrażający jego życiu i zdrowiu - mówił Piotr Wojtaszak, adwokat Krystiana Brolla. Jak twierdzi, związane to było z pismem ze skargą na personel szpitala, które jego klient pisał w dniu poprzedzającym te decyzje lekarzy.

- To nie jest proces po to, żeby Krystian Broll żył nie wiadomo w jakich luksusach. Te pieniądze, które mają być rekompensatą, zadośćuczynieniem za jego krzywdę, mają być przeznaczone na dalsze leczenie - mówił Piotr Wojtaszak.

Ani dnia w szpitalu

W końcu - gdy historia jego i innych znajdujących się w podobnej sytuacji pacjentów trafiła do mediów - Krystian Broll odzyskał wolność, a Sąd Najwyższy skasował wszystkie wydane w tej sprawie wyroki. Oznacza to, że mężczyzna nie powinien był spędzić w szpitalu ani jednego dnia.

Lekarze z rybnickiego szpitala jednak nigdy nie przyznali się do karygodnego postępowania wobec pana Krystiana. Gdy kilka miesięcy temu ujawniliśmy przykłady szykanowania jego i innych pacjentów, odpowiedzią dyrektora placówki był atak na media, rzecznika praw pacjentów oraz - szczególnie brutalny - na ciężko chorego już wtedy Krystiana Brolla. Na stronie szpitala dyrektor zamieścił anonim napisany rzekomo przez sąsiadów zawierający m.in. plotki o kłopotach rodzinnych pana Krystiana oraz skierowane w jego stronę obelgi. Reporter UWAGI! postanowił zapytać o pismo szefa placówki Andrzeja Krawczyka.

Początkowo dyrektor umówił się z nami na rozmowę w śląskim urzędzie marszałkowskim, do którego należy rybnicka placówka. Ostatecznie jednak na tym spotkaniu się nie zjawił. Obu dyrektorów rybnickiej placówki znaleźliśmy w końcu w budynku szpitalnej administracji. Na rozmowę z nami wyszli dopiero wtedy, gdy dołączył do nich jeszcze jeden tajemniczy mężczyzna, jak się potem okazało, pracownik zewnętrznej firmy, który kontaktować miał się z mediami.

- Mniej więcej wiem, o co chodzi - mówił Andrzej Krawczyk, gdy reporter UWAGI! pokazał mu anonim wydrukowany ze strony urzędu. - To pismo przyszło do nas pośrednio parę lat temu. Wydawało mi się, że to pismo i tak trafiło już do mediów. To nie są moje słowa - tłumaczył w rozmowie z reporterem. Jak dodał, pismo zostało już usunięte ze strony urzędu. Gdy zaś zapytany został o chorobę pana Krystiana i jej związek z lekami, które przyjmował w rybnickim szpitalu, stwierdził tylko: - Nie widziałem takiej opinii.

Długi proces

Proces o odszkodowanie dla pana Krystiana kolejny raz odroczono, najbliższa rozprawa odbędzie się dopiero w styczniu. Adwokat Krystiana Brolla przyznaje, że praktycznie nie ma szans, by wyrok w sprawie odszkodowania dla jego klienta zapadł w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Za szkalowanie pana Krystiana przez dyrekcję szpitala do sądu trafi niebawem kolejny pozew.

Tymczasem kilka dni temu Krystian Broll zasłabł kolejny raz. Karetka zawiozła go na oddział hematologii kliniki w Katowicach, gdzie dziś walczy o życie. W tej sytuacji mecenas Wojtaszak zalecił swojemu klientowi spisanie ostatniej woli.

Lekarze z katowickiej kliniki próbują zahamować rozwój choroby pana Krystiana, ale na razie jedynym sposobem na utrzymanie go przy życiu są ciągłe transfuzje krwi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości