Przewrócił się na prostym odcinku drogi i zmarł. „Jezdnia była w fatalnym stanie. Powinna być zamknięta”

Śmierć motocyklisty
Przewrócił się na prostym odcinku drogi i zmarł
Miał 17 lat, jechał wolniej niż pozwalały na to przepisy, nagle stracił panowanie nad motocyklem i przewrócił się. Zmarł dwa dni po wypadku. Bliscy Kevina nie mają wątpliwości, że do tragedii przyczynił się fatalny stan nawierzchni i brak odpowiednich znaków.

Pasją pani Justyny i pana Rafała od lat są motocykle.

- To, co się czuje na motocyklu, tego nie da się opisać. Wolność. Chodzi też o atmosferę, która jest między motocyklistami – tłumaczy Justyna Czarnecka. I dodaje: - Mąż jeździł od najmłodszych lat, potem pociągnęło też mnie. A jak dzieci dorosły, to mąż każdego po kolei brał na plecak, czyli jako pasażera. I tak też zrobił z młodszym synem – Kevinem.

Czarneccy podkreślają, że bezpieczeństwo było dla nich najważniejsze.

- Na motocyklach jeżdżą też tacy jak my, którzy wolą wolniejszą i spokojniejszą jazdę. Panowała też u nas zasada kontaktu, co pół godziny. A w tym wypadku minęły dwie godziny od wyjścia Kevina z domu. Nagle dzwoni telefon męża i mąż mówi: „To Kevin dzwoni” – relacjonuje pani Justyna.

- Okazało się, że odezwał się policjant i powiedział, że Kevin miał wypadek, że jest w ciężkim stanie i przewożą go do szpitala – przywołuje Rafał Czarnecki.

Wypadek

7 sierpnia 17-letni Kevin Czarnecki jechał nad morze, czyli kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnego domu. Moment jego wypadku nagrał przypadkiem nastoletni wczasowicz: tuż obok Karwii Kevin stracił nagle panowanie nad motocyklem i przewrócił się, uderzając głową o twarde pobocze. W szpitalu walczył o życie przez dwa dni.

- Pamiętam, że wyszłam z gabinetu i na cały głos powiedziałam, że Kevin nie żyje. Wtedy zaczął się straszny hałas, wszyscy zaczęli płakać i krzyczeć – wspomina matka 17-latka.

Ojciec Kevina chciał zobaczyć miejsce wypadku.

- Wyobrażałem sobie, że to jakiś zakręt czy coś. Ale na miejscu zobaczyłem, że to prosta droga. Uznałem, że to jest niemożliwe. Nie mogłem sobie tego wszystkiego wyobrazić, bo przecież też jeżdżę motocyklem – mówi pan Rafał.

Droga

Bliskich zmarłego uderzył jednak fatalny stan jezdni, na której doszło do wypadku. Jednocześnie okazało się, że jest jeszcze jedno nagranie z miejsca tragedii: wczasowicza z zainstalowanym w aucie rejestratorem.

- Ten fatalny stan nawierzchni widać na nagraniu – mówią rodzice 17-latka.

Nastolatek jechał z prędkością około 60 km/h - dużo wolniej niż pozwalały przepisy.

Bliscy zmarłego wzięli wtedy pod lupę dziurawą jezdnię i dostrzegli, że kierowców ostrzega o jej stanie zaledwie jeden znak – „Uwaga, nierówna droga”.

- Ten znak był przed samym zakrętem i przed przejściem dla pieszych, dotyczył tylko i wyłącznie mostku. Ale znak nie dotyczył dziur, takich jak były na drodze. Nie było ograniczenia prędkości, obowiązywała taka, jak na normalnej drodze poza terenem zabudowanym – mówią rodzice 17-latka.

Dziś droga jest już po remoncie.

- Ale wcześniej to była katastrofa. Asfalt był popękany, były wyrwy i dziury – podkreśla pan Rafał.

- Zaczęłam szukać i znalazłam przetarg na remont drogi, zdębiałam, patrząc w opis zamówienia. Przetarg był ogłoszony w czerwcu, jeszcze przed wypadkiem Kevina. Mamy napisane: „Stan istniejący drogi: Po ostatnich okresach zimowych posiada liczne popękania, wyboje, ubytki i wykruszenia, które ze względu na swoje rozmiary stwarzają bezpośrednie zagrożenie w ruchu lądowym”. Ta droga powinna być zamknięta – podkreśla panu Justyna.

Odpowiedzialność

Rodzice Kevina byli pewni, że w obliczu zebranych dowodów prokurator będzie dążył do ukarania urzędników odpowiedzialnych za dramatyczny stan jezdni. Jednak, po kilku miesiącach, śledztwo w sprawie wypadku umorzono.

- Na prostym odcinku drogi, w pewnym momencie dochodzi do upadku motocykla i przewrócenia się kierującego. Nie było innego uczestnika drogowego tego wypadku, w związku z tym postępowanie dotyczy wypadku drogowego, zostało zakończone decyzją o umorzeniu – mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

- Prokurator, ustalając kwestie dotyczące stanu nawierzchni, podjął również działania mające ustalić, jakie działania urzędnicze były podejmowane celem naprawienia sytuacji drogowej. Te działania zostały podjęte zanim doszło do wypadku – dodaje prokurator Wawryniuk.

- Nie ma czegoś takiego, jak z nieznanych przyczyn. Zawsze jest jakaś przyczyna, wystarczy tylko dokładnie się przyjrzeć – przekonuje Justyna Czarnecka.

Rodzice chłopca utwierdzili się w przekonaniu o swojej racji, gdy w aktach sprawy zauważyli ważną nieścisłość. Prokurator, umarzając śledztwo użył m.in. argumentu, że Kevin wiedział wcześniej, w jakim stanie jest feralna droga.

- Policjant po wypadku zadał mi pytanie, ile razy syn jechał tą drogą, czy ją znał. Powiedziałem, że nie, że jechał nią tylko dwa razy. Pierwszy raz miał nagrany filmik, jak jechał z domu do Jastrzębiej Góry, dużo wcześniej. A drugi raz, jak jechał tą drogą, to już z niej nie wrócił. A policjant napisał, że syn jechał nią kilka razy – wskazuje pan Rafał.

Po zatwierdzeniu umorzenia śledztwa przez sąd, rodzice Kevina zrobili to, czego wcześniej nie zrobił prokurator – poprosili specjalistę z zakresu ruchu drogowego o wyjaśnienie, dlaczego Kevin stracił panowanie nad motocyklem. Biegły, wykorzystując zachowany film, znalazł odpowiedź. Napisał, że obserwacja nagrania dowodzi, że jezdnia w rejonie miejsca zdarzenia posiadała liczne nierówności i ubytki, a jeden z nich mógł wpłynąć na utratę równowagi, w następstwie czego doszło do wypadku.

- W kontekście odpowiedzialności urzędniczej materiał dowodowy nie dał podstaw do stwierdzenia, aby doszło do niedopełnienia obowiązków – twierdzi prokurator Grażyna Wawryniuk.

- To tak jakby mówić do ściany: „Proszę pana, tu się coś stało”. I odbija się to echem. Widzę, ale nie chcę widzieć. Bo trzeba by oskarżyć instytucję państwową, czyli zarząd dróg, odpowiedzialny za stan tej drogi. Ona przez lata prosiła się o remont – mówi pani Justyna.

„Dowody są”

Dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku odmówił spotkania przed kamerą i wypowiedzi na temat wypadku Kevina. Wysłaliśmy mu szereg pytań na piśmie m.in. dotyczących oznakowania feralnego odcinka drogi w dniu wypadku, chodziło o brak ograniczenia prędkości. Odpowiedź była krótka: „Prowadzący pojazd winien poruszać się z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem”.

- Żeby nie było dowodów, ale tutaj są jawne dowody. Jest to czarno na białym – podkreśla ojciec Kevina.

- Liczę na to, że prokuratura wznowi postępowanie i ukarze zarządcę drogi – kwituje pani Justyna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości