O pierwszym przeszczepie nerki u psa nie było głośno. Powód był prosty – pies, któremu wszczepiono narząd - zmarł w ciągu kilku tygodni. Gorąca dyskusja wybuchła w ubiegłym miesiącu, gdy warszawska klinika „Lancet” ogłosiła dokonanie drugiego, tym razem udanego zabiegu.
- Chirurgicznie to jest proste, wszczepienie nerki trwa 40 minut – opowiada Jacek Stępkowski, weterynarz, który przeprowadził obie operacje.
O psiej transplantologii myślał od lat. – Marzyłem o tym, jak tylko skończyłem studia, czyli prawie 40 lat. Dlatego, że w praktyce weterynaryjnej szybko zdałem sobie sprawę, jak częstą przyczyną śmierci naszych pacjentów są schorzenia nerek – przekonuje Stępkowski.
Psy ze schroniska
Przeszczepy budzą duże wątpliwości. Działacze prozwierzęcy przeprowadzili śledztwo w ich sprawie. W obu przypadkach dawcami nerek były bezdomne psy pochodzące z podwarszawskiego schroniska.
Prowadzący je lekarz weterynarii w rozmowie z Uwagą! opowiada o szczegółach współpracy z doktorem Stępkowskim.
- Mówił mi, że jest poszukiwany psiak o odpowiedniej wielkości, wieku, zdrowiu. U tych psiaków zostały zrobione badania krwi i była adopcja przez ludzi. Z tego, co wiem dwa razy po takich adopcjach skończyło się to transplantacją – przyznaje Dariusz Różycki, lekarz weterynarii.
Różycki twierdzi, że nie miał żadnych etycznych wątpliwości przekazując psy na operację.
- Jakie? Dwa psy żyją, a tak jeden szedłby do piachu. To jest nie etyka, ale prosta matematyka – tłumaczy.
Historia Saturna
Saturn to pies, który został wytypowany w schronisku, jako dawca nerki. Zanim trafił na stół operacyjny został adoptowany. Jednak nowa właścicielka, krótko po transplantacji oddała czworonoga innej osobie.
Beata Rasmussen przekonuje, że adoptując Saturna nie została poinformowana o tym, że pies wcześniej był dawcą organu. W karcie zdrowia czworonoga był jedynie zapis wykonanej o kastracji.
- Po badaniu USG okazało się, że pies nie ma jednej nerki, znalazłyśmy też bliznę pooperacyjną. To wskazywało na to, że pies mógł być dawcą nerki. Wtedy znalazłam artykuł, w którym klinika Lancet opisywała całą operację związaną z przeszczepem nerki u mojego psa – opowiada Rasmussen.
Będzie żył krócej
„Saturn” wymaga dożywotnio specjalnej diety i stałej, kosztownej opieki weterynarzy. Mimo to jego stan zdrowia wciąż się pogarsza.
- Nerka w obrazie USG się pogarsza. Nie wygląda dobrze. Zdrowie saturna ucierpiało na tym, że został dawcą. Na razie się trzyma, ale ma obniżoną funkcje nerek. Prawdopodobnie będzie żył krócej niż, gdyby miał dwie nerki – mówi Agnieszka Neska-Suszyńska.
Pani Beata napisała maila do kliniki, która dokonała przeszczepu. Opisała problemy z Saturnem.
- Chciałabym pokazać im ten przypadek z drugiej strony. Od strony psa Saturna, psa, który ma niewydolną nerkę, który wymaga specjalistycznego leczenia. Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Minęły dwa lata – mówi rozżalona Rasmussen.
„Porażająca niemoralność”
Organizacje prozwierzęce nie maja wątpliwości, że operacja u Saturna była barbarzyństwem.
- W tym przypadku jest to porażająca niemoralność, a po drugie wybitny cynizm. Mamy tutaj do czynienia z wykorzystaniem bezdomnego zwierzęcia. Cyniczne jest to, dlatego, że robi to dwóch lekarzy weterynarii. Jeden przekazuje te psy, jak jakąś rzecz, worek na części zamienne. Oddaje psa drugiemu nieetycznemu lekarzowi weterynarii, który w ten sposób robi karierę. To jest niemoralne, cyniczne i dodatkowo niezgodne z prawem – przekonuje Katarzyna Śliwa-Łobacz z fundacji Mondo Cane.
Brak reakcji Izby
Choć polskie prawo nie zakazuje wprost przeszczepów, ustawa mówi, w jakich warunkach można operować zwierzęta. Zabieg jest dozwolony wyłącznie dla ratowania ich zdrowia lub życia oraz w przypadku kastracji.
Mimo dyskusji i apeli wielu organizacji, do tej pory w sprawie psich przeszczepów milczy Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Dopiero kilka dni temu zaczęła wyjaśniać sprawę kontrowersyjnych operacji.
- Nie jesteśmy policją, która jest w stanie sprawdzić każdy przypadek, każdy gabinet weterynaryjny. Nie mamy takich możliwości – mówi Witold Katner, rzecznik Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
„Skazywanie psa na kalectwo”
- Zabieg transplantacji narządu nie będzie ratować ani zdrowia, ani życia dawcy. To jest skazywanie psa na bycie kaleką przez całe życie. Skazywanie na cierpienie – przekonuje adwokat Katarzyna Topaczewska.
- Wątpliwości jest na tyle dużo, że naszym zdaniem te zabiegi nie powinny się odbywać. Co się stało z dawcą? Jak został wybrany? Kto zdecydował, że to zwierzę posłuży na materiał do przeszczepów? – dodaje Cezary Wyszyński, Fundacja Viva.