W koszmarnym wypadku w okolicach Radomia 14 sierpnia 2016 roku zginęła mama pana Leszka, jego cioteczna siostra oraz jej włoski narzeczony. W samochód, którym jechali, z potworną siłą uderzył sportowy mercedes, którego kierowca - 19-letni Kewin K. - od czerwca nie miał prawa w ogóle prowadzić. Mimo to jeździł po wsi i to z ogromną prędkością. Samochód, którym jechała jego rodzina, był zmasakrowany. W momencie wypadku na liczniku rodzinnej mazdy było 40 km/h.
- Zadzwoniła do mnie ciocia i powiedziała, że moja mama i siostra zginęły w wypadku, a jej narzeczony i mój brat leżą w szpitalu. Moja matka zmarła na miejscu: miała pękniętą aortę, wątrobę, wgnieciony mostek, zgniecione żebra, rozsypaną miednicę, popękane nogi. Nie mogłem się pogodzić z tym, że nagle jej nie ma - mówił w rozmowie z UWAGĄ! mężczyzna.
Gdy ratownicy próbowali pomóc ofiarom, kierowca mercedesa, któremu nic się nie stało, uciekł z miejsca tragedii."Zasłaniał się niepamięcią"Jak się okazało, za kierownicą siedział 19-letni Kewin K., mieszkaniec pobliskiej wsi i jeden z najmłodszych polskich drifterów, czyli pasjonatów wyścigowej jazdy samochodem w kontrolowanym poślizgu.Nastolatek zgłosił się na policję dopiero po trzech dniach. Na wniosek prokuratora sąd aresztował go na trzy miesiące, teraz areszt został przedłużony do sierpnia tego roku.Kewin K. usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca wypadku. Dodatkowo usłyszał też zarzut prowadzenia samochodu bez uprawnień. Grozi mu do 12 lat więzienia.Nastolatek nie potrafił - bądź nie chciał - odpowiedzieć śledczym na pytanie, dlaczego uciekł z miejsca wypadku. - Podejrzany zasłaniał się niepamięcią - mówiła nam we wrześniu 2016 roku Małgorzata Chrabąszcz z prokuratury okręgowej w Radomiu.