Bliźniaczki Emilka i Zuzia urodziły się w szpitalu w Nowym Sączu w siódmym miesiącu ciąży. Od razu decyzją lekarzy przewiezione zostały do Prokocimia.
- Pierwsze trzy doby były niepewne. Były bardzo malutkie, a z takimi małymi dziećmi nigdy nie wiadomo, co będzie. Emilka pierwsze dwie doby oddychała przez respirator. Na samo wspomnienie o tym, jak je pierwszy raz zobaczyłam, to same łzy do oczu napływają. Wtedy najgorsza była niepewność, co będzie dalej - wspomina Magdalenia Ciaputa , matka Zuzi i Emilki.
Na oddział Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka trafiają wcześniaki z poważnymi problemami zdrowotnymi. Bez specjalistycznej opieki ich szanse na przeżycie byłyby niewielkie. Syn Pauliny Piętowskiej, Filip zaraz po urodzeniu przywieziony został karetką z Nowego Sącza.
- Filip urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia. Ważył 850 gramów. Urodziłam go w Nowym Sączy, gdzie leżałam od 22 tygodnia ciąży, bo ciąża była zagrożona. Potem został przewieziony właśnie do Krakowa. Gdy zadzwoniłam potem, tego samego dnia, to powiedzieli mi, że jego stan jest już stabilny. Teraz mija już dwa miesiące, jak tu przyjeżdżam… - opowiada Paulina Piętowska, matka Filipa.
Wcześniaki na oddziale spędzają nawet kilka miesięcy, aż będą zdolne do samodzielnego życia. Często nie oddychają i nie jedzą samodzielnie. Są narażone na zakażenia i liczne powikłania. Doskonale wyszkolony zespól lekarzy, chirurgów i pielęgniarek w najtrudniejszym okresie musi utrzymać dzieci przy życiu, aby z czasem, dzięki zabiegom operacyjnym, usunąć wady rozwojowe.
- Lekarze na tym oddziale to są specjalni ludzie. Oni mają ogromną wiedzę i ogromne zdolności manualne. To jest działanie w miniaturze. Są to ludzie, którzy muszą w sobie łączyć pasję, zaangażowanie, muszą umieć się odnaleźć w tych trudnym warunkach. To są specjalni i fajni ludzie – mówi dr hab. med. Przemko Kwinta, kierownik Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Otwarty 25 lat temu Oddział Intensywnej Terapii Noworodka umożliwił ratowanie dzieci, które
wcześniej nie miały szans na przeżycie. Zespół lekarzy miał doskonałe wyniki w ratowaniu wcześniaków, lecz przez wiele lat pracował w bardzo trudnych warunkach. Było bardzo ciasno i brakowało sprzętu. Wtedy z pomocą przyszła Fundacja TVN „nie jesteś sam”, która przekazała sześć milionów złotych na remont i nowoczesne wyposażenie.
- Namówił nas do remontu docent Maciej Kowalczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego i profesor Pietrzyk, który był wtedy szefem tego szpitala. Zagwarantowali nam, że to na pewno będzie udana sprawa, że na pewno będzie można leczyć małe dzieci, takie, których do tej pory nie leczono. Nie było specjalnego zastanawiania się czy w to wchodzić czy nie. Trzeba było im pomóc i zdecydowaliśmy się na ten remont – opowiada Bożena Walter, prezes Fundacji TVN „nie jesteś sam”.
Doskonały zespół lekarzy w końcu może pracować w normalnych warunkach. Z pieniędzy fundacji zakupiono między innymi specjalistyczne inkubatory, wózki, pompy infuzyjne i kardiomonitory niezbędne do ratowania życia najmniejszych pacjentów.
- My bardzo często walczymy tu o życie i poruszamy się po bardzo cienkiej linii między życiem a śmiercią. Bywa, że nie uda się dziecku pomóc. Ale ta satysfakcja gdy się udaje, gdy to dziecko nas opuszcza, gdy rośnie, jest fajne i wszyscy się z niego cieszą jest bezcenne – kończy dr hab. med. Przemko Kwinta, kierownik Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.