Proces karny za fałszowanie godzin pracy listonoszy

- Na papierze było, że pracujemy od 7.30 do 15.30. W rzeczywistości pracowaliśmy po 12, 14 godzin – mówią listonosze. O łamaniu praw pracowniczych w Poczcie Polskiej UWAGA! informowała rok temu. Przed Sądem Karnym stanęli były naczelnik i jedna z pracownic szamotulskiego Urzędu Pocztowego. Zarzuca im się fałszowanie godzin pracy swoich podwładnych.

- Godziny pracy były wpisywane sztywno przez kadrową z polecenia naczelnika – opowiada Renata Jankowiak, była listonoszka Urzędu Pocztowego w Szamotułach. - Fałszowanie godzin pracy trwało dłuższy czas. Był taki okres, kiedy sami wpisywaliśmy nadgodziny. Przyszła kadrowa i powiedziała, że pan naczelnik zabronił nam wpisywać godziny faktyczne. Mogliśmy wpisywać tylko takie, jak powinny być czyli od 7.30 do 15.30 – wspomina Danuta Sidor, była listonoszka. Wbrew słowom listonoszy władze Poczty Polskiej konsekwentnie zaprzeczały, że w instytucji łamane są prawa pracownicze. - Kiedy pracownik wypracowuje godziny nadliczbowe, ma wypłacone wynagrodzenie z tego tytułu – zapewniała w ubiegłym roku Katarzyna Nowak, była dyrektorka Rejonowego Urzędu Poczty Poznań -Województwo. Jej słów nie potwierdziła jednak kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Okazało się, że wielu listonoszy z jej okręgu ma zaniżane wynagrodzenia za godziny nadliczbowe. Nowak została za to ukarana mandatem w wysokości 800 zł. PIP nakazała wypłacenie pieniędzy za nadgodziny. Pracownicy otrzymali je już w pierwszej połowie ubiegłego roku. Na tym się sprawa jednak nie skończyła. W zeszły piątek rozpoczął się proces karny przeciwko byłemu naczelnikowi i jednej z pracownic Urzędu Pocztowego w Szamotułach. - W przypadku pana naczelnika mówimy o sprawstwie kierowniczym, poleceniu wykonania pewnej czynności, która okazała się niezgodna z prawem i która naruszyła przepisy kodeksu karnego. Za przestępstwa te grozi kara grzywny albo kara pozbawienia wolności do lat dwóch. W przypadku przestępstwa polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumentach przez funkcjonariusza publicznego, grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu – wyjaśnia Mateusz Pakulski z Prokuratury Rejonowej w Szamotułach. Poczta Polska nie zwolniła ani byłego naczelnika, ani współoskarżonej kobiety. Nie zajmują jednak już kierowniczych stanowisk. Poczta nie wyklucza weryfikacji swojej decyzji, jeżeli oskarżeni zostaną skazani prawomocnym wyrokiem sądu. Zobacz także:Listonosz czy kiosk ruchu?Czy to poczta, czy supermarket?

podziel się:

Pozostałe wiadomości