Potrzebuje specjalistycznej opieki. „Żaden ośrodek w Polsce nie chce go przyjąć”

TVN UWAGA! 4914831
TVN UWAGA! 296736
Dominik od trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym, przykuty pasami do łóżka. Powodem jest agresja i autoagresja chorego na autyzm 19-latka. Rodzice chłopca od kilku miesięcy szukają dla syna placówki, w której miałby terapię i właściwą opiekę. Bezskutecznie. Jak się okazuje, dla tak chorego człowieka nikt nie przewidział miejsca w polskich ośrodkach.

„ To był dla mnie wyrok”

Państwo Kryniccy długo starali się o dziecko.

- Byliśmy szczęśliwi, gdy się urodzi Dominik. Był wesołym i aktywnym dzieckiem. Jak tylko zaczął chodzić, to musieliśmy za nim wszędzie biegać. Nie było chwili, by usiedział w miejscu - opowiada Karina Krynicka.

Rodzice zaczęli dostrzegać pierwsze niepokojące objawy u syna, gdy chłopiec miał 1,5 roku.

- Nie reagował na swoje imię. Mógł być nazywany Tomkiem lub Adamem i reakcja była taka sama. Biegał w tą i z powrotem przez pół godziny non stop, albo podbiegał i wpatrywał się w zapalone światło – opowiadają rodzice Dominika.

Rok później w Ośrodku Rewalidacyjno – Wychowawczym zdiagnozowano u syna Krynickich autyzm.

- W ciągu półgodzinnego wywiadu wiedzieli już wszystko. To był dla mnie wyrok - wspomina Karina Krynicka.

„Mógł normalnie funkcjonować”

- Zastanawialiśmy się, co dalej. Na ile autyzm przeszkodzi mu w normalnym funkcjonowaniu – wspomina Arkadiusz Krynicki i dodaje: - Ta choroba jest na tyle ogólnym pojęciem, że nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać w przyszłości. To mogła być osoba, która pomimo zaburzeń wynikających ze spektrum autyzmu, mogła normalnie funkcjonować.

Natychmiast po diagnozie państwo Kryniccy zaczęli szukać pomocy dla syna i trafili do ośrodka zajmującego się osobami autystycznymi.

- Jego potencjał był oceniany wysoko, robił postępy. Był nawet integrowany w przedszkolu ogólnodostępnym, gdzie miał terapię realizowaną przez terapeutę z naszego ośrodka – przyznaje Małgorzata Rybicka, przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym.

Jednak stan Dominika zaczął się pogarszać.

„Wyrywał sobie włosy z głowy”

- Miał coraz więcej zachowań agresywnych i autoagresywnych – dodaje Rybicka.

Koszmar zaczął się, gdy Dominik skończył dziewięć lat. Wyrządzał krzywdę samemu sobie.

- Rzucał się z impetem na kolana, walił pięściami w ściany, gryzł siebie i wyrwał włosy z głowy – wspomina mam chłopca.

To wtedy Dominik pierwszy raz, na krótko, trafił do szpitala psychiatrycznego.

Lekarzom udało się złagodzić agresywne zachowania chłopca i Dominik wrócił do domu. Niestety, objawy choroby bardzo szybko pojawiły się ponownie. Jego zachowania autoagresywne nasilały się. Rodzice musieli zabezpieczyć pokój syna specjalną pianką, by ten w napadach furii nie zrobił sobie krzywdy.

- Najtrudniej było wieczorami, kiedy wszyscy powinni się iść spać. Wtedy Dominik zaczynał szaleć. Żeby sąsiedzi mieli chwilę spokoju, to jeździliśmy z nim w nocy po mieście samochodem. Wtedy się wyciszał, ale nie zawsze - opowiada Karina Krynicka.

„Łamał meble, wyważał drzwi”

W 2016 roku syn państwa Krynickich musiał ponownie trafić do szpitala psychiatrycznego.

- Demolował wszystko, co się znajdowało w mieszkaniu, łamał meble, wyważał drzwi w swoim pokoju. Nie mogliśmy sobie z nim poradzić. Byliśmy stale gryzieni i kopani. Nie mieliśmy już sił. Stwierdziliśmy, że musimy przekazać go pod opiekę specjalistów w szpitalu, gdzie przebywa do dziś - mówi Arkadiusz Krynicki.

Chłopiec niemal cały czas jest przypięty pasami do łóżka. Podczas spacerów, na ręce ma założone specjalne rękawice, by nie zrobił krzywdy sobie i innym.

- Po trzech latach jakoś znoszę fakt, że jest w szpitalu. Ale nie powiem, że jestem zadowolona. Mam świadomość, że dziecku zapewniłam pobyt w miejscu, które nie jest dla niego dobre - dodaje mama Dominika.

Rodzice są u niego codziennie. Chłopak kojarzy ojca głównie z tego, że go kąpie i zabiera na spacery.

- Ja nie mam odwagi i siły tego robić – przyznaje pani Karina i dodaje: - Czasem Dominik atakuje, gryzie lub kopie.

Ojciec zabiera chłopca na przejażdżki autem.

- Bardzo to lubi. Robię to z nim, bo to dla niego jedyna rozrywka.

„Wymagało to ode mnie pójścia na terapię”

Pozostawienie Dominika w szpitalu psychiatrycznym, było dla rodziców bardzo bolesne.

- Podjęcie i zaakceptowanie tej decyzji, wymagało ode mnie pójścia na terapię i wsparcia farmakologicznego – przyznaje mama chłopca.

Jednocześnie lekarze poinformowali rodziców, że Dominik powinien przeprowadzić się z domu rodzinnego do ośrodka, gdzie będzie miał specjalistyczną opiekę.

Kryniccy zaczęli szukać dla syna odpowiedniego miejsca. Jednak żadna placówka nie chciała zaopiekować się autystycznym chłopcem. Sytuacja skomplikowała się, gdy kilka miesięcy temu lekarze zdecydowali, że szpital psychiatryczny nie jest odpowiednim miejscem dla 19-latka i będzie musiał go opuścić. Lekarze, zrobili dla chłopca wszystko, co mogli.

„Nie ma miejsca dla osób takich jak Dominik”

Dominik powinien opuścić szpital psychiatryczny, jednak Kryniccy nie znaleźli ośrodka, który go przyjmie.

- Domy pomocy społecznej, do których Dominik miałby trafić, są sprofilowane na zaburzenia psychiczne. Problem w tym, że chłopak nie jest chory psychicznie. Jest osobą autystyczną. Ma całościowe zaburzenia rozwojowe, więc powinien być umieszczony w placówce dla osób z upośledzeniem intelektualnym. Okazało się, że nie ma czegoś pośrodku. Nie ma miejsca, które dawałoby specjalistyczną opiekę całodobową i byłoby dla takich osób jak Dominik – tłumaczy matka chłopca.

Pomoc zaoferował wiceprezydent Gdyni.

- Powrót Dominika do domu byłby katastrofą zarówno dla rodziców jak i dla niego. Wystąpiliśmy do wszystkich wojewodów z pytaniami o placówki, które potencjalnie mogłyby go przyjąć. Wysłaliśmy również pisma do 88 domów pomocy społecznej w województwie pomorskim i województwach sąsiednich. Do tej pory dostaliśmy 80 odpowiedzi odmownych – wylicza Michał Guć, wiceprezydent Gdyni.

Jak mówi prezydent, problem jest brak w Polsce placówek, gdzie osoby w takim stanie jak Dominik mogłyby funkcjonować.

- Mamy nadzieję znaleźć miejsce, gdzie przyjmą Dominika. My byśmy zapewnili wsparcie w sfinansowaniu pracownika lub kontraktu organizacji pozarządowej, która dałaby dodatkowego specjalistę - zapewnia Michał Guć.

Dominik pozostanie w szpitalu psychiatrycznym, do czasu znalezienia odpowiedniej placówki.

podziel się:

Pozostałe wiadomości