Pisemko pochodzi z 2000 r. i zawiera kolorowe zdjęcia rozebranej pani, które – jak zapewnił nadawca przesyłki, wysłanej na adres UWAGI! – przedstawiają posłankę Sandrę Lewandowską. Modelka na zdjęciach nie ma nic do ukrycia i wdzięcznie uśmiecha się do oglądającego. Na dodatek ma na imię Sandra. Sandra Lewandowska stanowczo zaprzecza, jakoby to była ona. Podejrzewa, że ktoś chce wywołać skandal i uderzyć w oblicze jej partii. Kto to mógłby być? SLD? - Tak, tak – mówi Sandra Lewandowska, ale zaraz uściśla: - Ja nie wiem, mogą mi powiedzieć, że z SLD, a może być skądinąd. Działacz SLD z Jeleniej Góry, który skądinąd zna Sandrę Lewandowską z czasów, gdy w tym mieście działała w tej partii, zanim przeszła do Samoobrony, odpowiada, że skandaliku nie byłoby, gdyby sama Samoobrona wcześniej nie wkroczyła w świat obyczajowych skandali – i przytacza przypadek słynnej ”seksafery”. - To odprysk tego, czego szuka się w Samoobronie – mówi Andrzej Gorzałczyński, sekretarz Rady Powiatowej SLD w Jeleniej Górze. Po obejrzeniu zdjęć rozebranej Sandry Andrzej Gorzałczyński nie ma żadnych wątpliwości. - Nigdy nie widziałem pani Sandry Lewandowskiej topless, ale wystarczy popatrzeć – mówi. – Pani Sandra siedem lat temu nie mogła mieć takich kształtów, to była wtedy szczupła, drobna dziewczyna. A ta ma balzakowskie kształty. Podobieństwa Sandry nagiej z Sandrą posłanką nie widzą też inni mężczyźni, którzy znali ją przed laty - Bartosz Lipiński, były sekretarz Rady Powiatowej SLD w Jeleniej Górze, oraz Mariusz Wiśniewski, kolega ze studiów Sandry Lewandowskiej. Wszelkie wątpliwości rozwiał w końcu autor zdjęć opublikowanych siedem lat temu. - Jako współautor, oświadczam – to nie jest Sandra Lewandowska – mówi Waldemar Sokołowski, były fotoreporter wydawnictw erotycznych. Zobacz także:Sandra Lewandowska