Porzucony Niki leżał pod drzewem i czekał na śmierć. Z głodu nie mógł się ruszyć

TVN UWAGA! 5249446
TVN UWAGA! 5249446
Wyglądał jak szkielet, nie mógł sam chodzić. Leżał pod drzewem na dywaniku samochodowym i czekał na śmierć. - Miał ogromne szczęście, że akurat tamtędy przechodziłam - mówi pani Izabela, która znalazła porzuconego psa.

Pani Izabela zatrzymała się w lesie tuż za Machlinami (woj. zachodniopomorskie). Podczas spaceru natknęła się na wykończonego psa.

- Całkiem przypadkiem przejeżdżaliśmy leśną drogą, żeby zerwać trochę jagód. Po około 2 kilometrach od głównej drogi zobaczyłam jakieś zwierzę. Na początku myślałam, że to była sarenka, dopiero potem zdałam sobie sprawę z tego, że to był pies. Widok był makabryczny - opowiada kobieta.

Zwierzę było skrajnie wychudzone – widać było wszystkie kości.

Pani Izabela nie ma wątpliwości, że został porzucony.

- Leżał na wycieraczce samochodowej, więc na pewno ktoś musiał go na niej wynieść - uważa.

Sprawa natychmiast została zgłoszona na policję.

Policja zajęła się sprawą

Komenda Powiatowa Policji w Czaplinku potwierdza, że zgłoszenie wpłynęło, a policjanci zajęli się sprawą.

- Prowadzone są czynności wyjaśniające w celu ustalenia okoliczności zdarzenia - mówi st. sierż. Paulina Urbańska. Dodaje, że wycieńczony pies jeszcze tego samego dnia trafił do schroniska w Pławnie.

Pies wraca do zdrowia

Tam psem zajęła się pani Anna, która prowadzi przytulisko dla zwierząt.

- Pies trafił do mnie w tragicznym stanie - to była sama skóra i kości. Nie mógł nawet sam chodzić - trzeba było go nosić. Na szczęście od początku był ufny i pozwalał się sobą zajmować - mówi pani Anna. Dodaje, że w ciągu ostatnich kilku tygodni pies szybko doszedł do siebie.

- Udało się go powoli odkarmić i odzyskał siły. Dzisiaj biega już po podwórku i ma się świetnie - opowiada.

Pies cały czas znajduje się pod okiem weterynarza. Właścicielka przytuliska mówi, że niedługo lekarz przeprowadzi dokładniejsze badania, ale nie wygląda na to, żeby zwierzę miało poważne problemy zdrowotne.

Nikim, bo tak nazwała psa pani Anna, już teraz interesują się rodziny, które chciałyby go zaadoptować. Właścicielka przytuliska mówi jednak, że Niki zostanie chyba z nią.

- Razem z mężem bardzo się z nim zżyliśmy, a on zaufał nam, więc Niki chyba zamieszka z nami - mówi pani Anna.

Pomimo że Niki ma się już dobrze, zarówno pani Anna, jak i pani Izabela liczą na to, że policji uda się znaleźć właściciela psa, który porzucił go w lesie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości