Porażony na śmierć: policjanci mówili nieprawdę

TVN UWAGA! 3633811
TVN UWAGA! 136704
Kanadyjscy policjanci, którzy w październiku 2007 r. na lotnisku w Vancouver śmiertelnie porazili prądem Roberta Dziekańskiego zeznali, że Polak był agresywny i musieli użyć paralizatora. Film nagrany podczas zajścia pokazuje, że tak nie było.

Robert Dziekański w październiku 2007 r. wybrał się w długo wyczekiwaną podróż do matki, która od 1999 r. mieszka w Kanadzie. Zofia Cisowska od samego początku starała się sprowadzić syna do siebie, uzyskała wizę emigracyjną, kupiła bilet lotniczy do Vancouver. Dla Roberta była to pierwsza w życiu tak daleka podróż. Wielogodzinny lot z przesiadką we Frankfurcie był dla niego bardzo wyczerpujący. Po przybyciu na miejsce zagubił się na lotnisku, nie znał języka, ponad 10 godzin szukał wyjścia. W końcu utknął w jednym z pomieszczeń, zdenerwowany szukał drogi do wyjścia. Jego zachowanie zwróciło uwagę policyjnego patrolu. Nie mogli się porozumieć z Dziekańskim i zdecydowali się go obezwładnić. Użyli elektrycznego paralizatora. Zajście nagrał kamerą w telefonie komórkowym jeden z pasażerów. Udostępnił je mediom. Wszyscy mogli zobaczyć, jak zdenerwowanego, ale nie agresywnego Polaka policjanci porazili prądem z paralizatora, jak Dziekański upada z krzykiem bólu i jak leżącego policjant ponownie razi paralizatorem. Kanadyjska prokuratura nie dopatrzyła się winy w postępowaniu policjantów i umorzyła śledztwo. Społeczeństwo Kanady jednak nadal żyje tymi wydarzeniami, większa część opinii publicznej jest oburzona decyzją prokuratury. Kilkanaście dni temu rozpoczęły się publiczne przesłuchania policjantów. Policjanci przedstawili zupełnie inny przebieg zdarzeń niż ten, który widać na filmie. Powiedzieli, że Dziekański był dla nich zagrożeniem. Rozbieżności pomiędzy zeznaniami policjantów a amatorskim filmem jest wiele. Np. na początku utrzymywali, że Dziekański został rażony dwa razy. Tymczasem wiadomo, że policjant użył paralizatora aż pięć razy - nawet wtedy, gdy Dziekański leżał na ziemi. Już w jutrzejszej UWADZE! dalszy ciąg historii o publicznym śledztwie w sprawie śmierci Roberta Dziekańskiego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości