Piotruś Motyka cierpi na zespół jelita krótkiego, od siedmiu lat jest karmiony pozajelitowo. Żyje tylko dzięki specjalnym mieszankom, dożylnie wprowadzanym do jego organizmu. Każdy błąd, awaria sprzętu, służącego do dostarczania pożywienia, może skończyć się tragicznie. - Rodzice naszych pacjentów żyją na granicy życia i śmierci swoich dzieci – mówi dr n. med. Małgorzata Żyłkowska, specjalista ds. żywienia pozajelitowego w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. – Do zakażenia może dojść zawsze podczas podłączania i odłączania mieszaniny żywieniowej do cewnika, dostarczającego pożywienie do krwi. Odbywa się to dwa razy dziennie. Centrum Zdrowia Dziecka jest jedynym miejscem w Polsce, gdzie w sytuacjach zagrożenia życia dzieci żywione pozajelitowe mogą liczyć na fachową pomoc i specjalistyczny sprzęt. Dla takich jak Piotruś, który z rodzicami mieszka w Tarnobrzegu, podróż do Warszawy jest niezwykle ryzykowna. Jeszcze dalej ma 6-letni Alan Stanaszek z Suchej Beskidzkiej. Jazda samochodem do Warszawy zajmuje zbyt wiele czasu, może zakończyć się śmiercią chłopca. Alan, kiedy doszło do zakażenia, jechał na lotnisko do Krakowa, stamtąd leciał helikopterem do Centrum Zdrowia Dziecka. - To była najdłuższa podróż mojego życia – mówi Magdalena Stanaszek, mama Alana. Szansą dla Alana i innych dzieci karmionych pozajelitowo jest oddział, który ma powstać w Krakowie, w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym. Pracę budowlane rozpoczęły się już cztery miesiące temu, ale ze względu na problemy finansowe szpitala otwarcie tego oddziału cały czas się opóźnia. Wspomóc budowę postanowiła Fundacja TVN Nie jesteś sam. Razem z nią zwracamy się do Państwa z prośbą o wsparcie. Nawet jeden SMS wysłany pod numer 7126 o treści POMOC przyczyni się do powstania oddziału dla dzieci odżywianych pozajelitowo. Koszt jednego SMS-a to 1 zł plus VAT.