Moskwa. Drogie sklepy, najnowsze samochody, luksusowe apartamenty. W stolicy Rosji odnotowuje się największy odsetek milionerów. Obok nich, w podziemiach miasta, na dworcach kolejowych, żyją rzesze bezdomnych. Wielu z nich to 12, 10 letnie dzieci. - Są też młodsze. Żyją bez rodziców, bez jedzenia i w koszmarnych warunkach - opowiada polka Hanna Polak, autorka nominowanego do Oskara filmu „Dzieci z Leningradzkiego”. Pierwszy raz Hania zetknęła się z bezdomnymi rosyjskimi dziećmi w 1990 r. - Byłam w kompletnym szoku. Musiałam im pomóc - mówi. Hania sama kupuje leki dla bezdomnych dzieci. Leczy je i karmi. - Najbardziej dzieci lubią zupę mleczną. Najczęściej o nią proszą, bo jest pożywna, ciepła, słodka. Wszystkie potrawy są bardzo proste. Dzieci nie są wymagające - mówi Polka. Hania odwiedza dworce, meliny, torowiska. W 20-stopniowym mrozie szuka dzieci, które sypiają na rurach ciepłowniczych. - Kładzie się na nich coś, żeby się nie poparzyły - mówi Hania wskazując na rury. - Tak tutaj żyją. I tak umierają. Polka dociera wszędzie. Także na dworzec Sierp i Młot, gdzie dzieci mieszkają pod peronem. - Nie zimno wam tutaj? - pyta Hania. - Przyzwyczailiśmy się - odpowiada grupa chłopców. W jednej ręce trzymają chleb przyniesiony przez Hanię. W drugiej woreczki z klejem, który wdychają. Na krzywdę dzieci obojętne pozostają jednak władze Rosji. Polka nie mogąc się z tym pogodzić, zaczęła dokumentować życie młodych bezdomnych. - Nie miałam pieniędzy żeby płacić operatorom. Okazało się, że najprostszym wyjściem jest kupić kamerę. Zostałam operatorem, reżyserem, producentem, operatorem planu - wspomina. Nie bez trudności nagrała film, który pokazał tragiczną prawdę. - Władze nie chcą, aby pokazywać rzeczy haniebne i to jeszcze za granicą. Dlatego robią wszystko, żeby temu przeszkodzić - tłumaczy Wiktor Bater, korespondent TVN w Moskwie. Film Hanny Polak został nominowany do Oskara. Jednym z jego bohaterów był Losza. Mieszkał pod peronem Dworca Kurskiego. Wąchał klej. Dzięki Hani wyszedł na prostą. Dostał pracę. Sprząta ten sam dworzec, którego do niedawna był mieszkańcem. - Poszedłem po rozum do głowy. Hania rozmawiała ze mną i pomogła mi wrócić do domu. Zawiozła mnie tam - wspomina Losza. W Rosji do tej pory nikt nie interesował się bezdomnymi. Milicja biła ich i przeganiała z ciepłych poczekalni. Rosyjskie władze dbały, by świat się o nich nie dowiedział. Przeszkodziła im w tym Hanna Polak. Dzięki niej niedługo w Moskwie powstanie także pierwszy ośrodek resocjalizacyjny dla uzależnionych dzieci. - Podziwiam ją za to, że chociaż spotyka się z takimi trudnościami, nie opadły jej skrzydła. Jest to nasza współczesna siłaczka. Polska siłaczka w Rosji - dodaje Wiktor Bater. Więcej informacji na temat Hanny Polak i jej fundacji, która pomaga dzieciom na stronie www.aktywnapomocdzieciom.org