Chłopców miało zaatakować czterech mężczyzn. Jeden z napastników to policjant. - Wziął nas za rzeczy i wrzucił do bagażnika. Przy tym każdego uderzył w twarz. Wyobrażaliśmy sobie najgorsze – opowiada Wojciech Dwornik. Ściśnięci w bagażniku chłopcy zostali zawiezieni na działkę policjanta, która graniczy z ich domem. Gdy dojechali na miejsce, wyciągnął z domu także najmłodszego z braci, 12-letniego Łukasza. - Spytał się, czy są rodzice. Odpowiedziałem, że nie. Wtedy chwycił mnie za włosy i pociągnął na pole – wspomina Łukasz. Pobicie chłopców miało być karą za zrobienie dziury w płocie, wystraszenie dzików i sarny, które biegają po posesji mężczyzny. O tym, że na działce dzieje się coś niepokojącego, policjant Arkadiusz K. dowiedział się od znajomych. Funkcjonariusz, jego syn oraz dwaj inni mężczyźni, mieli bić chłopców przez ponad godzinę. Przestali dopiero, gdy okazało się, że za kilku minut do domu ma wrócić ojciec trzech chłopców. - Wiedział, kiedy tata przychodzi z pracy. Parę minut wcześniej kazał iść nam obmyć twarze – wyjaśnia Łukasz. Jeszcze tego samego dnia chłopcy trafili do szpitala w Poznaniu. Lekarze postanowili zatrzymać ich na obserwacji przez kilka dni. Gdy o pobiciu poinformowano policję, a chłopcy leżeli w szpitalu, Arkadiusz K. razem z innym policjantem ze swojej komendy odwiedzili rodziców jednego z pobitych chłopców. Mężczyźni próbowali wyciszyć sprawę. Rodzice nie przystali na propozycję policjantów, a sprawą zajęły się komendy: powiatowa i wojewódzka. - Po zajściu Komendant Powiatowy Policji w Tomyślu natychmiast zwiesił funkcjonariusza w obowiązkach służbowych. Jeżeli przedstawione przez prokuraturę zarzuty potwierdzą się, to zostanie on natychmiast wyrzucony z policji – wyjaśnia Jarosław Szemerluk, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Prokuratura postawiła mężczyznom zarzuty. - Zarzuciliśmy, że w sposób bezprawny, wspólnie i w porozumieniu wtargnęli do cudzego mieszkania. Następnie doszło do pobicia i bezprawnego pozbawienia wolności po przez umieszczenie małoletnich w części bagażowej samochodu terenowego i przewiezienie ich na posesję policjanta - informuje Mirosław Adamski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Rodzice pobitych nastolatków przyznają, że ich synowie może nie są bez winy. Jednak żadne z nich nie wyobraża sobie, by mężczyzna mógł kiedykolwiek wrócić do służby w policji.