10 września, zbiornik Sudety w Bielawie. Obowiązuje zakaz kąpieli, ale aż na sam środek, 200 metrów od brzegu wypływa tego dnia dwóch mężczyzn. Woda jest zimna – ma 12 stopni. Jeden z pływaków zaczyna tonąć, kolega próbuje mu pomóc, ale sam szybko opada z sił. Widzi to 18-letni Maciej Gąsawski. Bez wahania rzuca się na pomoc tonącym. - Jeden z mężczyzn był bezwładny, ciągnął mnie pod wodę, ale czułem jego tętno – mówi Maciek. – Gdy byłem jakieś 40 metrów od brzegu straciłem jego puls. Uznałem, że umarł mi na rękach. Sam już nie miałem siły płynąć, myślałem, żeby go puścić i samemu się ratować. Ale nie zrobił tego, doholował obu mężczyzn do brzegu. Mimo reanimacji jednego z nich nie udało się uratować. Maciek stał się bohaterem nie tylko lokalnych mediów. Skromny i nieśmiały chłopak wyjawił wtedy coś, o czym mało kto wiedział – że w czasie, gdy sam ratował dwóch mężczyzn na brzegu stała dwójka młodych policjantów – kobieta i mężczyzna. Nie pospieszyli mu na pomoc, czekali na przyjazd umiejących pływać strażników miejskich. Dopiero oni pomogli Maćkowi. Jak się okazało, policjanci nie potrafili pływać. Oficer Prasowy Komendy Powiatowej Policji w Dzierżoniowie asp. sztab. Anita Guzek nie potrafi wytłumaczyć, czemu do akcji ratowania tonących wysłano dwójkę nie umiejących pływać funkcjonariuszy. Wydawałoby się, że policjanci powinni posiadać tak podstawową dla służb odpowiadających za ludzkie bezpieczeństwo umiejętność, jak pływanie. Okazuje się, że nie. - Przypadki, gdy policjant powinien posiadać takie umiejętności są bardzo sporadyczne – mówi mł. insp. mgr Jarosław Kaleta, zastępca komendanta Szkoły Policji w Katowicach. – Na dodatek, szkoły policyjne nie posiadają odpowiedniej infrastruktury do nauki pływania i ćwiczeń z ratownictwa. W Polsce jest pięć szkół policyjnych. Programy zajęć są w nich takie same. Egzamin sprawnościowy do policji obejmuje tor przeszkód, rzut piłką lekarską, bieg długodystansowy i brzuszki. Podczas szkolenia obok przygotowań taktycznych do Euro 2012 przyszli policjanci mają także zajęcia na strzelnicy, ratownictwo przedmedyczne czy techniki interwencji. Na basen przyszli policjanci nie musza jednak chodzić. Maćka Gąsawskiego zaprosił burmistrz Bielawy i zaproponował mu pracę ratownika na miejskim basenie. Maciek chętnie propozycję przyjął, weźmie udział w kursie ratownictwa wodnego. Tym bardziej, że marzy o wstąpieniu do wojska, a uprawnienia ratownika mogą mu w tym pomóc. Od kilku miesięcy trenuje też taktykę wojskową, wraz z kolegami odgrywając w okolicznych lasach wojenne scenariusze. Zapytany, czy nie wolałby zostać policjantem, odpowiada: - Jakbym miał mieć takich kolegów, co nie umieją pływać, to nie. Mieszkańcy Bielawy już zauważyli, że ich policjanci najlepiej spisują się na lądzie. Jeden z komentarzy z lokalnego portalu doba.pl brzmi wymownie: ”Jak coś ukradniesz, uciekaj do wody! Tam nie mają prawa cię złapać”. Wiele nowych komentarzy pojawiło się także na profilu Maćka na jednym z portali społecznościowych, gdzie wszyscy gratulują mu odwagi. - Podziwiam go – mówi Sebastian Runowicz, nauczyciel języka polskiego w I LO w Dzierżoniowie, gdzie uczy się Maciek. – Nie wiem, jak sam zachowałbym się w takiej sytuacji, choć umiem pływać. On już zdał jeden z najważniejszych egzaminów w swoim życiu, choć jeszcze o tym nie wie. Po naszej wizycie burmistrz Bielawy postanowił przekazać lokalnej policji sprzęt do ratownictwa wodnego. Żeby policjanci mogli z niego korzystać, muszą się najpierw nauczyć pływać. Czy skorzystają z lekcji oferowanych im przez strażników miejskich i ratowników krytej pływali? Rzecznik policji w Dzierżoniowie obiecuje, że tak się stanie i już wkrótce wszyscy policjanci w Bielawie będą potrafili pływać.