Poznańscy policjanci tropili groźnego przestępcę, poszukiwanego listem gończym. Zamiast za bandytą, pojechali za samochodem, w którym znajdowało się dwóch niewinnych 18-latków - Dawid Lis i Łukasz Targosz. Podczas zatrzymania pojazdu policjanci zaczęli strzelać. Oddali 40 strzałów. Kilka z nich trafiło w chłopców. Łukasz Targosz zginął od strzału w głowę. Ciężko ranny Dawid, do końca życia pozostanie kaleką. Chociaż od tragicznych wydarzeń minęło siedem miesięcy, prokuratura ciągle prowadzi śledztwo. Policjanci nie są podejrzani. Zaraz po nieudanej akcji trafili do szpitala. Do dziś przebywają na zwolnieniu lekarskim. Nikt nie chce ujawnić, na co chorują. Reporterom UWAGI! udało się dotrzeć do policjantów, którzy ostrzelali niewłaściwy samochód. Wszyscy cierpią na depresję sytuacyjną. - Czasami boję się wychodzić na ulicę. To takie fobie – mówi jeden z funkcjonariuszy. Czy czują się winni zabicia niewinnego chłopaka? - To była bezsensowna śmierć. Ale to kierowca samochodu ”rozdał karty” tam na miejscu – dodaje. Mimo ewidentnych błędów podczas akcji, żaden z policjantów nie został zawieszony w pracy. Wszyscy otrzymują 100 procent policyjnej pensji. - A na nas nikt nie zwraca uwagi. Nikt nie pyta, czy potrzebujemy pomocy. Najgorsze jest to, że są bezkarni – mówi Witold Targosz, ojciec zastrzelonego Łukasza. Prowadząca śledztwo prokuratura w Zielonej Górze, nadal nie ustaliła także, który z policjantów oddał śmiertelny strzał.