Pogotowie dla duszy

TVN UWAGA! 135998
Nazywają je pogotowiem ratunkowym dla duszy. Powstały w Stanach Zjednoczonych mniej więcej sto lat temu, popularność zdobyły, gdy w Wielkiej Brytanii zauważono, że znacząco zmniejszają liczbę samobójstw. W Polsce pierwszy telefon zaufania zadzwonił w 1967 roku w Gdańsku. Od tego czasu ich pracownicy niezmiennie cierpliwie i przyjaźnie wysłuchują ludzkich historii, dramatów i rozterek, często samą rozmową pomagając tym, którym wydawało się, że są w sytuacji bez wyjścia.

- Praca w telefonie zaufania polega na rozmowie z drugą osobą. Bardzo często jest to niezwykła rozmowa dla dzieci i młodzieży, bo jest to dla nich pierwsza rozmowa o kłopotach, taka rozmowa, w której mają miejsce żeby powiedzieć o swoich trudnościach, emocjach. Często pierwszy raz nazywają swoje emocje – opowiada Lucyna Kicińska, Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111, Fundacja Dzieci Niczyje.---ramka 23560|prawo|--- Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży działa od nieco ponad czterech lat. Jest jednym z nielicznych bezpłatnych numerów. Jego konsultanci codziennie od g. 12 do 20 przeprowadzają około 500 rozmów. Czasami błahych, często dramatycznych. Wbrew powszechnemu mniemaniu do telefonu zaufania nie dzwonią jedynie osoby z myślami samobójczymi. Takie telefony jednak są i często są to rozmowy najtrudniejsze.---ramka 23561|lewo|--- - Miałam kilka telefonów, gdzie udało się człowieka uratować. Ale jeden był taki przypadek, po którym do dzisiaj nie mogę do siebie dojść. Osoba była w rozpaczy a pewnie nie pisała wszystkiego. Długo się nie odzywała. Napisałam: co z tobą, dlaczego się nie odzywasz. Brat odpisał: „ona się nie odezwie, bo się powiesiła, ja sobie do końca życia nie wybaczę, że byłem nieczuły na jej skargi.” Ona opiekowała się starymi rodzicami, a rodzeństwo jej nie pomagało, miała koło 30 lat. Chciała się wyrwać się tej mieściny a nie udawało się. Popadła w depresję i powiesiła się. Takie sprawy bolą, bo człowiek myśli, że mógłby zrobić więcej – mówi Teresa Michalak, Telefon zaufania „Anonimowy Przyjaciel”. Osoby dyżurujące w telefonach zaufania przeważnie nie dostają wynagrodzenia, w większości też zachowują całkowitą anonimowość. Nie ma znaczenia ich zawód i wykształcenie, ale konieczne są długie szkolenia.---ramka 23562|prawo|--- - Dyżurny nie musi wiedzieć wszystkiego. Nie ma omnibusów, którzy znają się na wszystkim. Przede wszystkim musi być cierpliwy, musi umieć słuchać. Musi być otwarty na problemy innych, a także na światopogląd innych ludzi. To nie jest łatwe – przyznaje Janusz, Telefon zaufania „Anonimowy Przyjaciel”. - W tej chwili największą bolączką, zwłaszcza dla młodych osób, są problemy rodzinne wynikające z nieumiejętności porozumiewania się. Ludzie po prostu nie umieją ze sobą rozmawiać. To jest tragedia. Głównym celem telefonu zaufania jest wyciszenie napięcia, które spowodowało, że człowiek zadzwonił. On dzwoni w emocjach, rozpaczy, napięciu, przestraszony. Strach odbiera rozsądek. Staram się doprowadzić do racjonalnego rozpatrzenia problemu i często to się udaje – mówi Teresa Michalak, Telefon zaufania „Anonimowy Przyjaciel”. Teresa Michalak ma 82 lata, od 25 wysłuchuje ludzi dzwoniących ze swoimi problemami. 13 lat temu założyła pierwszą w Polsce stronę internetową dla tych, którzy wolą swoje kłopoty opisać. - W internecie trzeba uważać na każde słowo. Bo przez telefon jak ja coś powiem, to mogę się poprawić. Mogę tembrem głosu złagodzić wypowiedź. W internecie słowo napisane już poszło. Tutaj muszę bardzo uważać na każde słowo. Staram się ścieśniać wypowiedź, żeby nie zajmowała całego ekranu czy więcej. Ludzie leniwie nie będą czytać – mówi Teresa Michalak, Telefon zaufania „Anonimowy Przyjaciel”. Zmieniają się środki komunikacji, ale też korzystający z nich. I choć większość problemów pozostaje taka sama, to pojawiają się nowe, tak jak w telefonie zaufania, który powstał dla osób cierpiących na depresję. - Na początku były to głównie kobiety, osoby raczej starsze. Od jakiegoś czasu dzwoni więcej osób młodych i mężczyzn. Zmieniły się czasy, jest duża presja w pracy, obawa przed utratą pracy – tłumaczy Barbara Godzińska, Stowarzyszenie Profilaktyki Depresji Iskra.

podziel się:

Pozostałe wiadomości