Z dziewczynami z domu poprawczego w Zawierciu po raz pierwszy spotkaliśmy się w grudniu minionego roku. Pokazaliśmy historię dziewczyn, które zaczęły tam pisać wiersze i opowiadania. Dyrekcja i nauczyciele zachęcali je do pisania, potem pojawił się pomysł publikacji ich utworów w książce. Dyrekcja założyła fundację, udało się znaleźć wydawcę i sponsora. 400 egzemplarzy tomiku pod tytułem ”Tutaj zostawiłam swój ślad” bezpłatnie trafiło do szkół i bibliotek. I spodobało się. - Pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że Szymon Majewski z córką oglądali program i chcą dostać tę książkę – mówi Małgorzata Leśniak, nauczycielka języka polskiego w Zakładzie Poprawczym w Zawierciu. – Dziewczyny wysłały książkę ze swoimi autografami, a pan Majewski przysłał nam swój kalendarz z dedykacją ”Ą-cki was kocha”. Duże powodzenie zdobyła książka także wśród studentów najstarszej i największej polskiej uczelni, kształcącej pedagogów specjalnych - Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Czytają ją studenci, a profesorowie chcą, by od przyszłego roku na stałe trafiła do planu zajęć. Takie zainteresowanie ich twórczością bardzo wpływa na dziewczyny z poprawczaka. - Stały się bardziej dowartościowane, zauważyły, że nie są osamotnione – mówi Robert Kleszcz, dyrektor Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Zawierciu. – Że jest wiele osób, które się z nimi utożsamiają i chciałyby im pomóc. Marta Bukowiecka w poprawczaku jest od roku. Choć miała normalny dom, to uciekała z niego. Przygód szukała na ulicy, mocnych wrażeń w narkotykach. Jak sama mówi, zatraciła się w tym. W poprawczaku zaczęła pisać wiersze, bardzo dobrze się uczy. I odzyskała zerwany kontakt z rodzicami, którego wcześniej prawie nie było. - Zawsze była wrażliwa, ale utraciła to, gdy zadawała się ze złym towarzystwem – mówi Jadwiga Bukowiecka, matka Marty. – Powstał między nami mur, którego ani ona, ani ja nie potrafiłyśmy przekroczyć. Teraz powoli przechodzimy przez ten mur. Marta na wolność wychodzi w czerwcu. Jej rodzice rozeszli się, zamieszka z mamą, ale z ojcem ma także dobry kontakt. - Doceniłam siebie – mówi Marta. – O przyszłości myślę poważnie. Zasługuję na więcej, niż dotąd od życia oczekiwałam. Chcę porządnie żyć. Justyna Płotek do zakładu poprawczego trafiła ponad cztery lata temu. W jej najbliższej rodzinie na stałe zagościł alkohol. Gdy w czerwcu wyjdzie na wolność chciałaby zamieszkać w Warszawie z wujkiem, który wsparł ją i obiecał pomoc. Do domu nie chce wracać. - Są chwile, kiedy czuję, że wszystko nabiera sensu – mówi Justyna. – Ale czasem czuję, jakbym bała się przyszłości. Próbuję się z tego podnieść. I wiele osób mi w tym pomaga. Po emisji reportażu odezwało się sporo byłych wychowanek zakładu poprawczego. Wśród nich Natalia Bocheńska, która od trzech lat jest na wolności. Do Zawiercia trafiła za napaść z pobiciem. Teraz ma męża, mieszka w Holandii, ale mówi, że nie wstydzi się swojej przeszłości. Chciała pokazać, że po poprawczaku można ułożyć sobie normalne życie i w odwiedziny przyjechała z mężem. W tomiku jest jej opowiadanie. - Trochę to patetyczne, że miłość mnie zmieniła, ale taka jest prawda – mówi Natalia. – Wszystko zrobiłam dla męża. Całą sobą zapragnęłam pokazać mu, że jestem lepsza i myślę, że mi się to udało. Zapytana, co czuje widząc swoje nazwisko w książce, Natalia odpowiada: ogromną dumę. A książka, której jest współautorką będzie miała kolejne wydanie i większy nakład. Zakład poprawczy chce, aby w księgarniach znalazło się dwa i pół tysiąca egzemplarzy. Wsparcie finansowe obiecało Ministerstwo Sprawiedliwości. Zysk ze sprzedaży książek w całości będzie przekazany na pomoc dziewczynom, które wychodzą na wolność z zakładów poprawczych, by miały szansę na dobry start w nowe życie.