Spowodował wypadek, ale nie wezwał pogotowia
Sprawa dotyczy tragicznego wypadku drogowego sprzed roku, do którego doszło w Jarocinie koło Niska na Podkarpaciu. Dwóch pijanych nastolatków wraz z koleżanką, 19-letnią Anitą, jechało samochodem należącym do ojca jednego z nich. Auto prowadził Patryk M. Chłopak nie zapanował nad pojazdem i auto uderzyło w przydrożny betonowy słup. Koledzy, widząc, że dziewczyna jest nieprzytomna, postanowili spalić samochód. Myśleli, że w ten sposób zatrą ślady wypadku. Jeden z nich podpalił wlot baku paliwa zapalniczką i obaj uciekli do domów.
Płonące przy drodze auto zauważył przypadkowo przejeżdżający kierowca i natychmiast zadzwonił na numer alarmowy. Niestety dziewczyna zmarła mimo prowadzonej reanimacji.
"Jak szła, to było widać, że idzie życie"
Anita była uczennicą 3 klasy technikum ekonomicznego w Janowie Lubelskim. Reporterka Uwagi! rozmawiała z jej krewnymi.
- Zawsze wesoła, uśmiechnięta, radosna. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Jak szła, to było widać, że idzie życie… Miała 19 lat! Żeby matka jej suknie kupowała do trumny?! To nie tak powinno być! – opowiadała reporterce Uwagi! jej ciotka, Magdalena Jaśkowska.
Z Patrykiem, który feralnego dnia prowadził samochód i spowodował wypadek, dziewczyna znała się i przyjaźniła od dzieciństwa. Mieszkali w sąsiadujących ze sobą domach, zaledwie kilka kilometrów od miejsca wypadku. Patryk wcześniej był już karany za drobne kradzieże, miał za to przyznanego kuratora i wyrok w zawieszeniu. Kiedy kilkadziesiąt minut po wypadku policjanci przyjechali do jego domu, był bardzo zdenerwowany. W przeciwieństwie do Błażeja, który według relacji policjantów, uśmiechał się i nie sprawiał wrażenia przejętego sytuacją.
Mogą odwołać się od wyroku
Zakończony właśnie proces przed niżańskim sądem toczył się z wyłączeniem jawności, o co już na początku wniósł pełnomocnik jednej ze stron. Wydany przez sąd wyrok jest nieprawomocny.
Reportaż Uwagi! o tej historii: