Podpalił swoje dziecko i jego matkę

TVN UWAGA! 134785
19-latek oblał łatwopalną cieczą i podpalił swoją 17-letnią dziewczynę i ich 15-miesięczne dziecko. – Zrobił to z zazdrości, bo ona nie chciała być z takim człowiekiem, jak on – mówi siostra dziewczyny.

Krzyki 17-letniej Edyty usłyszeli, a potem zobaczyli ją samą, całą w płomieniach, krewni. Wybiegła z domu, wewnątrz, na płonącej wersalce, zostało dziecko. Gdyby nie to, że w domu było kilkoro ludzi, którzy mogli ratować oboje, trudno przewidzieć, co mogłoby się stać. 17-letnia Edyta została ciężko poparzona, jej synek na szczęście odniósł mniejsze obrażenia. Wszyscy myśleli, że zdarzył się wypadek. Ale sama Edyta zdążyła powiedzieć, że podpalił ją Przemek, starszy od niej o dwa lata ojciec ich dziecka. Policja z Zamościa, gdzie doszło do tragedii, ujęła go parę godzin później. - Postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi kara do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie – mówi Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Podczas przesłuchania wykazywał skruchę, płakał. Siostra poparzonej Edyty mówi, że jej związek z Przemkiem, który zaczął się dwa lata temu od przypadkowego spotkania na festynie, był burzliwy – z winy chłopaka. - Zaczęła się wielka miłość, i problemy – mówi Wioleta Swoboda, siostra Edyty. – Mówił, że nie chce tego dziecka, że to nie jego dziecko. Krzyczał na nią, wychodził z domu i zaraz wracał. Czasem groził, że ją zabije. To nie jest chłopak dla niej, ale było dziecko i ich razem podtrzymywało. Matka Edyty kilka lat temu wyjechała do pracy we Włoszech, ojciec nie żyje. Dziewczyna z dzieckiem mieszkała u dziadków, w skromnym domu na przedmieściach Zamościa. Ostatnio Edyta nie pracowała ani nie uczyła się, musiała zajmować się synem. Nie mogła liczyć na pomoc Przemka, wspierała ją Wioleta. - Przemek zrobił to z zazdrości – mówi Wioleta Swoboda. – Edyta go rzuciła, nie chciała być z nim. Parę dni temu do tego doszło. Chłopak w przeddzień tragedii odwiedził kuzyna Edyty – pytał, czy na stacji benzynowej kupi rozpuszczalnik. Stan Edyty jest ciężki, ale stabilny. Od wypadku minęło kilka dni, ale na oddział, gdzie leży, lekarze wpuszczają tylko jej najbliższych. Dziewczyna chce wymazać Przemka ze swojego życia. - Powiedzcie mu, że go nienawidzę – powiedziała przez telefon Edyta. – Nie rozumiem, jak można zrobić taką rzecz osobie, którą się kocha. Lekarze są dobrej myśli, ale przyznają, że dziewczynę czeka wielomiesięczna rehabilitacja. Jej synek Konrad miał więcej szczęścia - poparzona rączka goi się na tyle dobrze, że dziecko wyszło już ze szpitala.

podziel się:

Pozostałe wiadomości