Do pożaru doszło 30 września 2018 roku. Ogień pojawił się w środku nocy. W budynku uwięzionych zostało 25 osób. 20 osób zostało rannych, najbardziej ucierpiało troje dzieci pani Wioletty - czteroletni Maciek, 16-letnia Agata i 12-letni Jasiek, który miał poparzone 95 procent ciała. Wszyscy byli w stanie krytycznym. Po dziewięciu dniach zmarła Agata. Później zmarł Jasiek.
Pożar nie był przypadkowy. Policja zatrzymała Macieja D., byłego chłopaka jednej z córek pani Wioletty - Darii. Przyczyną podpalenia miała być zemsta na byłej partnerce.
Początkowo 19-letni Maciej D. miał odpowiadać za spowodowania pożaru, którego następstwem była śmierć. Groziło mu od 2 do 12 lat więzienia. Ale śledczy zdecydowali o zaostrzeniu zarzutów.
Teraz prokuratura zarzuca mu umyślne spowodowanie „pożaru zagrażającego mieszkańcom całego budynku, którego celem było spowodowanie śmierci swojej dotychczasowej partnerki życiowej – przez co – przewidując możliwość pozbawienia życia innych osób, spowodował śmierć dwojga dzieci oraz spowodował u kolejnych ośmiu osób, w tym u swojej dotychczasowej partnerki, ciężkie i lekkie obrażenia ciała”, wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Słupsku.
Przestępstwo zostało zakwalifikowane jako zabójstwo oraz usiłowanie zabójstwa wielu osób, za co grozi kara 25 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Śledczy sprawdzali też, czy Maciej D. jest poczytalny. Jednak specjaliści podczas jednorazowego badania nie byli w stanie stwierdzić, czy podejrzany w momencie podkładania ognia był poczytalny.
Dlatego prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o obserwację psychiatryczną podejrzanego.