Podpalił w zemście. Dwoje dzieci nie żyje

TVN UWAGA! 4762056
TVN UWAGA! 281554
Pożar kamienicy w Lęborku zakończył się śmiercią dwójki dzieci. O podpalenie oskarżony jest 18-latek, który chciał się zemścić na partnerce, która go zostawiła.

Ostatniego dnia września, w jednej z kamienic w Lęborku, doszło do tragicznego w skutkach pożaru. Ogień pojawił się w środku nocy. W budynku uwięzionych zostało 25 osób. Wśród nich pani Wioletta, która wychowuje pięcioro dzieci.

- Doczołgałam się do okna, otworzyłam je. Mogłam jedynie wołać o pomoc – mówi Wioletta Weig.

- W trakcie pożaru wybuchła panika, z wielu okien dobiegały bardzo głośne krzyki – opowiada mł. asp. Bartłomiej Siwka z policji w Lęborku.

- Niektóre osoby same skakały i doznały urazów kończyn dolnych – dodaje sierż. sztab. Leszek Lewandowski z policji w Lęborku.

Akcja gaśnicza trwała kilka godzin.

- To była bardzo trudna akcja. Jeżeli zgłoszenie wpłynęłoby 5-10 minut później konsekwencje byłyby dużo większe – zaznacza kpt. Piotr Krzemiński ze Straży Pożarnej w Lęborku.

Agata

20 osób zostało rannych, najbardziej ucierpiało troje dzieci pani Wioletty - czteroletni Maciek, 16-letnia Agata i 12-letni Jasiek, który miał poparzone 95 procent ciała. Wszyscy byli w stanie krytycznym. Po dziewięciu dniach zmarła Agata.

- Straciłam córkę, muszę walczyć o synów. Straciłam cały dorobek życia, na który sama zapracowałam. Moim celem w życiu jest tylko walka o synów, żeby wyszli z tego jak najlepiej – mówi kobieta.

Agata miała poparzone powyżej 50 proc. ciała.

- Była w stanie krytycznym, ale lekarze wyciągnęli ją z tego. Miała ranę, w którą wdała się sepsa. Zaatakowała układ krwionośny i serce. Nie dało rady. Jest mi bardzo ciężko, bardzo mi jej brakuje – mówi Wioletta Weig.

W szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim lekarze walczyli o życie Jaśka.

Maciej D.

Okazało się, że pożar nie był przypadkowy. Policja zatrzymała byłego chłopaka jednej z córek pani Wioletty - Darii.

- Z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa wynika, że do pożaru doszło w wyniku umyślnego podpalenia butelek i szmat znajdujących się w pomieszczeniach piwnicznych. Zarzut popełnienia przestępstwa został przedstawiony 18-letniemu Maciejowi D. – mówi Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Maciej D. ma z Darią dziecko .

- Poznaliśmy się w szkole. Miał 16 lat. Spotykaliśmy się, przyjeżdżał do mnie, zostawał na noc. Zanim się urodziła Pola, dawaliśmy radę, później twierdził, że nie poświęcam mu za dużo czasu, że go zdradzam, że nie powinnam się malować. Wiecznie mu coś przeszkadzało – mówi Daria Dynkiewicz.

Dziewczyna zdecydowała się na rozstanie z partnerem.

- Groził, że mnie połamie, że spali nas. Lekceważyłam to, bo on dużo mówił, a nic nie robił – przyznaje Daria.

Maciej D. podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do zarzucanego mu czynu.

- W tym zakresie złożył bardzo obszerne wyjaśnienia opisujące sposób, w jaki dokonał podpalenia. Przesłuchany po raz drugi nie przyznał się do tego czynu i odmówił składania wyjaśnień – mówi prokurator Paweł Wnuk.

Maciej D. ma postawione zarzuty spowodowania pożaru, którego następstwem była śmierć. Grozi mu od 2 do 12 lat więzienia.

Jaś

- Dla mnie najważniejsze, żeby Janek wyszedł na prostą, załatwić dla niego jak najlepszą rehabilitację. Janek bardzo lubił sport, wszędzie było go pełno. Teraz to będzie dla niego katorga, kara, że nie może czegoś zrobić – mówi pani Wioletta.

Po ponad dwóch miesiącach pobytu Jaśka w szpitalu i walki o jego życie doszło do nagłej niewydolności oddechowej. Mimo kilkugodzinnej reanimacji, chłopiec zmarł.

podziel się: