Konflikt
Trzy lata temu, doskonale prosperujące przedsiębiorstwo zarządzane przez pana Józefa, zostało podzielone między dzieci. Część zajmującą się produkcją wyrobów z metalu przejęła córka Agata, natomiast zakłady produkujące wyroby z drewna, jej brat Paweł. Punktem zapalnym stała się niewielka działka pomiędzy jedną a drugą firmą.
- W tym konflikcie chodzi o dwie działki, które są moją własnością. Strona przeciwna, czyli moja siostra, chce je przywłaszczyć. Nieformalnie stoi za tym ojciec, który siostrą steruje – przekonuje pan Paweł Fąfara.
- Mieliśmy dokończyć podział, który zapoczątkował nasz tata i każde z nas miało się zająć swoją działalnością wedle uznania. Niestety, jak mój brat dostał całość zakładu drzewnego, wycofał się z pewnych rodzinnych ustaleń – ripostuje pani Agata Fąfara-Groń. Według dokumentów, właścicielem placu jest pan Paweł. Jednak jego siostra twierdzi, że ten teren od niego dzierżawi. Sporne grunty rodzina chciała podzielić już w zeszłym roku. Pan Paweł wycofał się jednak z umowy.
- Konflikt zaczął się w lipcu 2020 roku. Wcześniej próbowałem się z nimi porozumieć, ale wyglądało to tak, że kiedy przyjechałem do ojca i mówiłem, żebyśmy się dogadali, usłyszałem, że on nie będzie się ze mną dogadywał i rozpoczyna proces mojej utylizacji – opowiada pan Paweł.
Jak relacje rodzinne wyglądały wcześniej?
- Wcześniej z ojcem dogadywałem się bardzo dobrze. Przepracowałem z nim całe życie w tym zakładzie. Nigdy nie było problemów. Obaj znamy się na tej robocie. Ojciec jest wysokiej klasy ekspertem. Jestem mu bardzo wdzięczny za to, że nauczył mnie ciężkiej pracy – dodaje pan Paweł.
- Nie wiem, dlaczego on tak postępuje. Jesteśmy rodziną. Mój brat nigdy nie traktował mnie jako godnego partnera do rozmów. Nigdy nie uważał, że ja albo nasza siostra jesteśmy dość charyzmatyczne i mamy jakąś siłę przebicia w biznesie, który uważa za domenę mężczyzn – odpowiada pani Agata.
Eskalacja
Pan Józef pomimo tego, że przepisał firmy na swoje dzieci, nadal czuje się właścicielem całego majątku rodzinnego. Prawdopodobnie z tego powodu niemal za każdym razem dochodzi do agresywnych sytuacji, gdy jedna strona pojawia się choćby na metr na nie swoim terenie.
W ostatnich tygodniach konflikt przybrał rozmiar małej wojny.
- Zastawiono nam bramy betonowymi bloczkami i kontenerami, żebyśmy tylko nie mogli otworzyć żadnej z bram. Tydzień później zatrudniliśmy 60 ochroniarzy, żeby odbić teren i móc normalnie funkcjonować i zorganizowaliśmy odwet – mówi Grzegorz Groń, mąż pani Agaty.
- Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że z bramy wybiegło 40 zamaskowanych, uzbrojonych po zęby mężczyzn. Mieli tarcze, pałki, gazy. Wyciągnęli ogrodzenie budowlane, zagrodzili teren, po czym obstawili się w środku w siatce, a ciężarówka wjechała i zaczęła rozbierać moje ogrodzenie. Policja nie reagowała więc sami próbowaliśmy tam wejść – odpowiada Paweł Fąfara.
Powstanie muru na spornym terenie poprzedziło wiele przepychanek i agresywnych sytuacji z udziałem obu stron. Pan Paweł został kilkukrotnie zaatakowany. Na jednym z nagrań widać, jak siostra spycha go z wysokiej pryzmy drewna. Działo się to na oczach ich ojca, jednak nikt z rodziny nie próbował mu pomóc.
„Jestem otwarty na dyskusję”
Czy obie strony widzą szansę na złagodzenie eskalującego konfliktu?
- Cały ten spór jest kompletnie niepotrzebny, ale ojciec ma problem z tym, że nie umie rozmawiać. Jest uparty. Ma być tak, jak on mówi i koniec. On musi zrozumieć, że w życiu nie jest tak, że zawsze jest, jak on chce. To tak nie działa – mówi pan Paweł. I dodaje: - Jestem otwarty na dyskusję. Ale jeśli przychodzą do mnie i siłą poniewierają mnie po tym placu, no to ja też potrafię się zradykalizować.
Jak na próbę znalezienia kompromisu zapatruje się druga strona?
- Jako żyjący rodzice, nie możemy dopuścić do tego, żeby on [syn Paweł – red.] stawiał nam warunki i nie pozwalał Agacie funkcjonować. To jego siostra, byli wychowywani tak, że mają się szanować i sobie pomagać. On z tych wartości, które mu wpajałam, nie skorzystał – ubolewa Małgorzata Fąfara, matka Agaty i Pawła. I dodaje: - Każdy konflikt powoduje to, że nie ma zwycięzców. Są straty po obu stronach.
- Jest mi smutno, że ta sytuacja tak się rozwinęła. Teraz już mówmy o nienawiści dwóch stron – kończy pan Paweł.
Sprawę spornej działki rozwiąże sąd, który ostatnio zdecydował, że mur postawiony przez panią Agatę i jej męża musi zostać rozebrany. Mimo to mur nadal stoi.