Brutalny napad i bezradność policji
Dariusz Soloch jest ratownikiem górniczym i trenerem piłki nożnej. Rok temu został brutalnie napadnięty i pocięty brzytwą przez swojego dawnego znajomego, Błażeja G.
- To się odbiło na moim życiu. Dręczyciel nie daje mi zapomnieć. Tyle razy miałem zniszczony samochód, tyle razy wysłuchiwałem obelg - mów Dariusz Soloch
Brutalny atak został zbagatelizowany przez wyznaczonych do sprawy funkcjonariuszy. Policjanci uznali, że chodzi o zwykły sąsiedzki konflikt. Napastnik już dwa dni później cieszył się wolnością i ponownie groził swojej ofierze. Policja twierdziła, że nie miała wystarczających dowodów. Reporter Uwagi! wskazał jednak kamera monitoringu, która nagrała całe zdarzenie. Co więcej, policjanci wiedzieli już o wcześniejszych napaściach Błażeja G. na sąsiada. Pan Dariusz kilkukrotnie zgłaszał bowiem pobicia, włamanie do mieszkania a także groźby pozbawienia życia. Mimo wyraźnych próśb, funkcjonariusze nie połączyli wszystkich tych spraw w jedno postępowanie i leniwie informowali o nich prokuraturę dając Błażejowi G. czas na coraz bardziej zuchwałe ataki.
- Policjanci najpierw zwalają wszystko na prokuraturę, że to prokurator o wszystkim decyduje, czy będzie zatrzymany, przebadany. Zaczęło mnie to męczyć, więc pofatygowałem się do prokuratury. Pani prokurator była zdziwiona, że przyszedłem, że mam pocięta twarz - opowiada Dariusz Soloch.
Prokuratura bez wątpliwości
Już kilka dni po naszej interwencji Błażej G. został tymczasowo aresztowany. Usłyszał aż pięć zarzutów karnych.
- Prokuratura wątpliwości nie miała. Został skierowany akt oskarżenia w oparciu o kilka dowodów – mówi Mariola Musiał, Prokurator Rejonowy w Pszczynie.
Zabezpieczona przez policjantów pałka teleskopowa posłużyła sprawcy do napaści na klatce schodowej. Ważniejszym dowodem w sprawie był jednak zapis monitoringu uzdrowiska w Goczałkowicach, który zarejestrował atak z użyciem ostrego narzędzia. Nagranie, choć niewyraźne, jest spójne z wersją przedstawioną przez ofiarę i świadków zdarzenia. Mimo obciążających dowodów Błażej G. nie przyznał się do winy. Po dwóch miesiącach opuścił areszt.
- Było dobrze dopóki nie wyszedł. Wtedy zaczęły się ataki na mój samochód. Lusterko było urwane. Dach był pocięty kilkakrotnie. Przednią szybę wymieniałem trzy razy, była rozbita. Miałem przebite opony. W zeszłym miesiącu wymieniłem opony sześciokrotnie. Tak się dzieje zawsze przed sprawą – opowiada pokrzywdzony.
Bielska policja wszczęła dwa postępowania w sprawie dewastacji samochodu Dariusza Solocha. Pierwsze z nich zostało już umorzone w związku z niewykryciem sprawcy. W obu sprawach przesłuchany został Błażej G.
- On zaprzeczył jakoby kiedykolwiek uszkodził samochód. Podkreślił, że jego były kolega ma wielu wrogów. W toku postępowania nie wskazał na osoby, które miałaby być dodatkowo skonfliktowane z Dariuszem – mówi nadkom. Elwira Jurasz, Komenda Miejska Policji w Bielsku-Białej.
Kim jest sprawca?
Błażej G. związany jest ze środowiskiem kiboli Górnika Zabrze. Nie ma stałej pracy. W przeszłości był już skazany za podrobienie dokumentów, które miały służyć wyłudzeniu pieniędzy. Mężczyzna uparcie twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakami na Dariusza Solocha. Jednak w zeznaniach, jakie odnajdujemy w aktach sądowych, nawet jego bliscy nie mają wątpliwości, co do jego winy. W trakcie rozprawy odczytano też smsy kierowane do Dariusza Solocha, które Błażej G wysłał swojej byłej partnerce.
- Nie wiem czy Błażej zdaje sobie sprawę z tego, co tam napisał. Mam wrażenie, że żyje w swoim świecie - przyznaje Klaudia, była dziewczyna Błażeja G.
Jeszcze będąc w areszcie Błażej G. wysłał list do redakcji żądając możliwości przedstawienia swojej wersji wydarzeń. Przez kilka miesięcy bez skutku próbowaliśmy się z nim skontaktować. W końcu spotykamy go w domu rodziców. Nie chciał z nami rozmawiać.
Sąd ogłasza wyrok
- Zeznania pokrzywdzonego znalazły potwierdzenie zarówno w zeznania świadków jak i w zapisie monitoringu. Sąd ustalił, że przyczyną tych zdarzeń było nieistniejące w rzeczywistości wyimaginowane, będące tylko w świecie Błażeja G. przekonanie, że jego partnerka odeszła do pokrzywdzonego. To spowodowało agresję i złość poszkodowanego. A w konsekwencji doprowadziło do wejście Błażeja G. do mieszkania pokrzywdzonego, do kilku pobić, pocięcia twarzy. Uznaję Błażej G. za winnego zarzucanych mu czynów – powiedziała sędzia, ogłaszając wyrok.
Nieobecny na ogłoszeniu wyroku Błażej G., spędzi dodatkowe pięć miesięcy w zakładzie karnym. Przez najbliższe trzy lata G. nie może się również zbliżać do swojej ofiary. Ma też zapłacić nawiązkę w wysokości 5 tysięcy złotych.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Błażej G. odwołał się. Przed sądem rejonowym w Pszczynie toczy się też proces o zniesławienie, który Błażej G. wytoczył swojej ofierze.