Na tę książkę polscy prawnicy czekali długo. Profesor Tomasz Justyński z Uniwersytetu w Toruniu swoją publikacją wypełnił ważną lukę w rozważaniach naukowców na temat prawa do kontaktów z dzieckiem. - To jest pierwsza publikacja na ten temat, więc przyjęliśmy to z radością. Zainteresowaliśmy się,że warto byłoby napisać recenzję. Napisania recenzji podjął się ksiądz doktor Kosek – mówi prof. Wanda Stojanowska, prawnik, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jednak w trakcie pracy doktor Kosek zaczął nabierać wątpliwości, czy autor - profesor Tomasz Justyński - pracował samodzielnie. - Zawiadomił mnie, że istnieją przejawy popełnienia plagiatu. Byłam zbulwersowana, w pierwszej chwili niedowierzałam. Ściągnęłam tę książkę z Niemiec i porównywałam fragmenty. Coraz więcej tych fragmentów było. Zaczął mnie zawiadamiać o coraz nowszych. Moje niedowierzanie zaczęło tomnieć. Przedstawił mi wykaz fragmentów książek. Tego było około 25 stron. Nie wiedziałam co trzeba w tej sprawie zrobić, nie mogłam tego zamieść pod dywan - opowiada prof. Wanda Stojanowska. Profesor Stojanowska oficjalnie poinformowała o podejrzeniach ówczesne władze wydziału prawa toruńskiego uniwersytetu. Dziekanem był wówczas specjalista prawa rzymskiego profesor Andrzej Sokala. - Wziąłem głęboki oddech, ale niezwłocznie, bo jeszcze tego samego dnia, zawiadomiłem pozostałych członków kolegium dziekańskiego. Pan rektor zdecydował o wszczęciu postępowania wyjaśniającego i ono się do tej pory toczy – mówi profesor Andrzej Sokala, prawnik Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Co na to autor książki? - Zarzut plagiatu jest absurdalny dlatego, że ja w mojej pracy w tych częściach, które są częściami prawno – porównawczymi ponad 80 razy przywołałem pania Natasze Shulze. Moi polemiści wskazują na różne przykłady i odniosłem się do tego obszernie, wykazując przykłady, gdzie ja pokazuję inne miejsce publikacji pewnych źródeł np. orzeczenia sądowe czego moi polemiści nie chcą zauważać. Co więcej polemiści wskazują z mojej pracy fragmenty, gdzie ja przywołuję Natashe Shulze, a tego nie widzą. Jest pięć ekspertyz wykluczających popełnienie jakiegokolwiek nadużycia. Zamówiłem je. Nie uczestniczę w tym postępowani, bo wobec mnie nie ma żadnego postępowania – wyjaśnia profesor Tomasz Justyński, Dziekan Wydziału Prawa, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ówczesne władze uczelni zareagowały błyskawicznie. Po rozmowie z autorem książki, który kategorycznie zaprzeczał zarzutom, wszczęto postępowanie dyscyplinarne i zamówiono na Uniwersytecie Jagiellońskim ekspertyzę, która miała potwierdzić bądź wykluczyć plagiat. - W porozumieniu z rzecznikiem dyscyplinarnym, uznaliśmy, że jest to najbardziej wiarygodna instytucja, która zajmuje się prawem własności intelektualnej. Oczekiwaliśmy na jednoznaczną opinię – mówi prof. Andrzej Radzimiński, były rektor Uniwersytety Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jednak w oczekiwaniu na wyniki badania, w Toruniu zmienił się rektor, a na wydziale prawa wybierano nowego dziekana. O dziwo - wybory wygrał podejrzewany o plagiat profesor - Tomasz Justyński. - Nie postawiono mi żadnych zarzutów. Cały czas sprawa obraca się wokół pomówienia. Nigdy nie sądziłem, że ta sprawa będzie się tak długo toczyć. Jestem przekonanhy, że ta sprawa zbliża się do pozytywnego dla mnie finału. I zostanie umożona. Wtenczas wytoczę powództwo księdzu, bo wtedy będę mieć mocniejsze argumenty - tłumaczy profesor Tomasz Justyński. Profesor nie oddał sprawy do sądu, napisał za to głośny w środowisku list do biskupa diecezji płockiej. Twierdzi, że oskarżającymi go naukowcami z Uniwersytetu Stefana Wyszyńskiego kierowały najniższe pobudki i prosi, by biskup ich uciszył. Sprawą domiemanego plagiatu zainteresowała się prokuratura, która - po anonimowym doniesieniu - bada, czy profesor z Torunia nie popełnił przestępstwa. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie a nie przeciwko. W tej sprawie będzie potrzebna opinia, ale w którym momencie trudno powiedzieć. Postępowanie jest w toku, czynności są realizowane - mówi Grażyna Wawryniu z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Od ujawnienia podejrzeń na temat plagiatu minął ponad rok. Choć fachowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego wydali dawno zamówioną opinię, a w środowisku prawniczym wrze, toruńska uczelnia nadal milczy w sprawie własnego dziekana. - Stanowisko uczelni jest bardzo proste. Chcemy, żeby ta sprawa została wyjaśniona i bardzo nam na tym zależy. W tym celu zamówiliśmy opinię na Uniwersytetcie Jagiellońskim. Nie mogę ujawnić wyników, bo sa jednocześnie materiałem w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę - wyjaśnia dr Marcin Czyżniewski, rzecznik prasowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Trzykrotna próba umówienia się z obecnym rektorem toruńskiej uczelni zakończyła się fiaskiem. Prof. Andrzeja Tretyna udało nam się spotkać po jednym z jego cyklicznych wykładów na wydziale biologii. - Nie chcemy ujawnić opinii ponieważ toczy się postępowanie w prokuraturze w Gdańsku. Ujawnię to, tam nie ma nic nadzwyczajnego. Wnioski są jednoznaczne, że pan profesor popełni plagiat. W związku z tym czekamy na rozstrzygnięcie prokuratury. W zeszłym tygodniu podjałem decyzję, że postępowanie zostanie ponowanie wszczęte - mówi profesor Andrzej Tretyn, rektor Uniwetrsytety Mikołaja Kopernika w Toruniu. Już po naszej rozmowie z rektorem toruńskiego uniwersytetu, uczelnia wysłała do nas pismo potwierdzające zamiar wznowienia postępowania dyscyplinarnego w sprawie książki profesora Justyńskiego. Jeśli wierzyć zapewnieniom władz, sprawa zostanie zakończona w ciągu kilku najbliższych tygodni.