Nazwisk pilotów nie możemy ujawniać ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Ale znamy ich powietrzne pseudonimy: Zippity, Slab i Crypto.
- Człowiek czuje się jakby był Bogiem, siedząc za sterami takiej maszyny. Niesamowita moc silnika i to uczucie, że ten samolot mogę naprawdę postawić zaraz w pion i wznieść się na tysiące metrów - mówi Zippity.
Zdrowie i weryfikacja
Zippity wylatał już 1,8 tys. godzin. Jego ojciec był przekonany, że podobnie jak jego starszy brat, on też zostanie kierowcą rajdowym, ale jedno popołudnie spędzone na lotnisku zmieniło wszystko.
- Zaczęło się to już w podstawówce. Kolega mojego taty wziął mnie wtedy na szybowce. Przeleciałem się raz i lotnictwo skradło mi serce - mówi Zippity. Zaznacza, że do tego, by zostać pilotem, trzeba mieć końskie zdrowie i przejść ostrą weryfikację. - Ta weryfikacja jest od samego początku. Ludzie patrzą ci cały czas na ręce i cały czas ten proces opiniowania trwa. Udało mi się. Zaczęło nas ponad 25 osób, zostało siedem na odrzutowcach - podsumowuje.
Slab to najmłodszy pilot w Krzesinach. Po ukończeniu liceum lotniczego dostał się do Akademii Sił Powietrznych w Stanach Zjednoczonych. W Colorado Springs spędził cztery lata. Po ukończeniu akademii przeszedł zaawansowane szkolenie lotnicze, co udaje się tylko niektórym absolwentom, którzy marzą o lataniu myśliwcami. Jest już świetnie wyszkolonym skrzydłowym. Poza pracą jednak schodzi na ziemię i zajmuje się bieganiem.
- Bieganie jest to jedna z moich przyziemnych pasji i rozrywek, szczególnie w dniach bez latania - mówi Slab. Dodaje, że sport pozwala mu rozładować emocje, które w takich dniach się w nim kumulują. Najbardziej jednak lubi latać. - Każdy pilot traktuje tę pracę jako pasję - twierdzi. Zaznacza, że bardzo wyraźnie oddziela życie prywatne i służbowe. - Mam dwa światy: praca i dom. A praca jest moją pasją - mówi.
Crypto już jako chłopiec wiedział, że będzie pilotem. Latał w aeroklubie na szybowcach. Fascynowały go filmy o wojskowych pilotach. Pochłaniał też wszystkie książki o lotnictwie. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Oficerskiej w Dęblinie wyjechał na dwuletnie szkolenie do Tuscon w Arizonie. Tam nauczył się latać na F16.
Z Poznania do Warszawy w pięć minut
- Piloci to są zapaleńcy, ale nie szaleńcy. Jak wsiadam do samolotu i lecimy na jakiekolwiek ćwiczenie do większej strefy, to jesteśmy skupieni przez cały lot i od początku do końca musimy panować nad sobą, nad samolotem, nad adrenaliną, nad emocjami - mówi Crypto. Dodaje, że maszyny, którymi latają, poruszają się od 50-100 metrów do ok. 15-17 kilometrów nad ziemią, a prędkości jakie osiągają to od 200 km na godzinę aż po dwukrotną prędkość dźwięku - 2,4 tys. km na godzinę.
- Trasę z Poznania do Gdańska, z Poznania do Warszawy, czy do Krakowa pokonujemy w ciągu pięciu do dziesięciu minut - mówi Slab.
Dla Slaba samo latanie myśliwcem F16 nie jest trudne. Ale wie, że nawet drobny błąd może kosztować go życie. Dlatego ciągle uczy się w czasie symulowanych lotów bojowych.
- W momencie oderwania kółek od ziemi przenoszę się w ten swój taki lotniczy świat i wszelkie problemy zostają tutaj na ziemi - mówi Slab. Jak dodaje, zdarzają się loty, kiedy może podziwiać widoki, ale są też takie, gdy całą uwagę trzeba skupić na zadaniu do wykonania.
- Zawsze po locie potrzebujemy ok. 15-20 minut żeby dojść do siebie, z powrotem stanąć na ziemi, przeanalizować cały lot - opowiada.
Według rankingu zawód pilota jest jednym z najseksowniejszych zawodów. Czy to sprawdza się w przypadku pilotów F16? - Nie narzekam - śmieje się Slab. A Zippity dodaje, że gdy nie ma na sobie munduru, nie widzi różnicy. - Mam żonę, także to o czymś świadczy. Byłem w stanie uwieść jedną - żartuje.
Ryzykowny zawód
Do bazy jedzie pułkownik Ireneusz Nowak. Jest jednym z najlepszych pilotów F16 w Polsce. Dowodzi zachodnim skrzydłem bazy w Krzesinach. Jako instruktor uczy latania i taktyki wojennej. Młodzi piloci bardzo go cenią.
- Ten zawód jest ryzykownym zawodem. W czasie lotu w ułamku sekundy może nastąpić bardzo niebezpieczna sytuacja, kiedy trzeba zareagować. Trzeba umieć wykalkulować ryzyko, trzeba umieć kontrolować siebie i swoje emocje. Bez tego opanowania nie ma możliwości, żeby być dobrym pilotem - mówi Ireneusz Nowak, dowódca zachodniego skrzydła bazy w Krzesinach. Dodaje, że osoby, które nie są w stanie nadążyć za swoją maszyną, po prostu z nimi nie latają.
Od dwóch lat polscy piloci latają do bazy w Kuwejcie, a stamtąd na teren Iraku. Szczegóły tych operacji są owiane tajemnicą. Wiadomo jednak, że wymaga się od nich, by warunkach wojennych byli skuteczni. Mają być perfekcyjnymi, podniebnymi zabójcami. Misje są sprawdzianem ich umiejętności.
- Nie rozmawiajmy o ciemnych stronach [tego zawodu - red.] - mówi początkowo z uśmiechem Zippity. Zaraz potem przyznaje jednak, że w czasie jego działań mogą ginąć ludzie. - Jesteśmy szkoleni, żeby bronić naszej ojczyzny. I tak, jak ja jestem naprawdę przygotowany oddać życie za swoją ojczyznę jeśli przyjdzie taka potrzeba, tak jestem gotowy nieść śmierć - twierdzi.
Crypto przyznaje, że między nim a żoną wystarczy wymiana spojrzeń czy fragment jego rozmowy z kolegami i kobieta nie zadaje pytań o pracę. - Chyba nie pyta tylko dlatego, że sama nie chce znać odpowiedzi na to pytanie - mówi pilot.
"Najlepiej nie przestawać"
W sytuacji zestrzelenia samolotu czy poważnej awarii silnika o życiu pilota decydują ułamki sekund. Dlatego wielokrotnie ćwiczą na symulatorach. Cały proces ich szkolenia kosztuje kilkanaście milionów złotych.
Dla Zippity'ego takie ćwiczenia są bardzo ważne. Poza zadaniami bojowymi, lata w grupie pilotów DEMO, którzy organizują pokazy dla publiczności. To kombinacje najbardziej widowiskowych manewrów w powietrzu. Widać w nich niesamowitą zwrotność myśliwca F16 przy prędkościach dochodzących czasem nawet do dwóch i pół tysiąca kilometrów na godzinę. - Wszyscy mówią: najlepiej nie przestawać, bo wtedy nie boli - mówi Zippity i wymienia problemy zdrowotne, jakie mają emerytowani piloci: problemy z widzeniem, kręgosłup... - Ale warto - uważa Zippity.