15-letnia Daria pochodzi z niewielkiej wioski pod Toruniem. Mieszka w z mamą i dwójką młodszego rodzeństwa. Dziewczyna od pewnego czasu sprawiała problemy wychowawcze. Odkąd kilka lat temu odszedł mąż pani Agnieszki, kobieta sama wychowuje dzieci. Z Darią nie miała najlepszych kontaktów. Nic nie wiedziała o nowym znajomym swojej córki. - Córki więcej w domu nie było jak było. O niczym mi nie mówiła - przyznaje pani Agnieszka, matka dziewczyny. Marek poznał Darię w kościele podczas imprezy dla dzieci z biednych rodzin. Po zabawie zgodził się odwieść Darię do domu. W trakcie podróży bardzo się sobie spodobali. Na tyle, że Daria zaczęła zwierzać się Markowi ze swoich problemów. Prawdopodobnie większość problemów Darii wynika z ograniczonych kontaktów dziewczyny z ojcem. Jak sama przyznaje, nie mają ze sobą takich kontaktów, jak ona by chciała. „ On nie rozumie, jak coś do niego mówię, np. jak mówię, że brakuje mi go…Najwięcej rozmawialiśmy o szkole, martwił się ocenami..” Daria od pewnego czasu miała coraz gorsze wyniki w nauce z powodu częstych nieobecności na lekcjach. Dyrekcja gimnazjum powiadomiła o tym sąd rodzinny, który nakazał umieścić dziewczynę w placówce wychowawczej, ale nie znaleziono dla niej miejsca. - Daria bała się, że właśnie tak się sprawy potoczą. Bała się, że straci kontakt z mamą. W efekcie całkowicie przestała chodzić do szkoły – opowiada dyrektor szkoły, do której Daria chodziła. O swoich problemach w szkole i w domu Daria zwierzała się Markowi. Liczyła, że dzięki znajomości ze starszym o 15 lat mężczyzną uda się je rozwiązać. - Powiedziałam mu, że go kocham. On też powiedział, że mnie lubi bardzo……Liczy się uczucie, a nie wiek – komentuje znajomość Daria. Daria zaczęła namawiać Marka do zabrania jej z domu. „Ona miała takie prośby, żeby np. porwać ją.” – wspomina Marek. Początkowo spotkania Marka z Darią odbywały się w zborze protestanckim, do którego oboje należeli. Jednak bardzo szybko przeniosły się poza świątynię. Znajomość Marka z nastolatką bulwersowała członków wspólnoty protestanckiej. Mężczyźnie sugerowano, by zaprzestał spotkań z dziewczyną. Gdy dał jej do zrozumienia, że to koniec, zaczęły się jego problemy. - Porysowała mi lakier w samochodzie i drzwi od domu – Marek wylicza pierwsze szkody spowodowane przez Darię. Markowi nie dawano spokoju także poza domem. Nieznani sprawcy oblali farbą witrynę i drzwi salonu optycznego, w którym pracuje. Właściciele firmy podejrzewają, że to zemsta dziewczyny. Pracownicy zakładu wspominają również liczne telefony z groźbami. Daria groziła, że spali auto Marka, retorycznie pytała, czy Marek na pewno chce żyć. - Po prostu mówiła jawnie, że ona chce, żebym ja zginął – wspomina Marek. Mężczyzna poczuł się zagrożony i powiadomił policję. Darię zatrzymano, ale nie przyznała się do niczego. W połowie listopada dziewczyna uciekła z domu. - Obawiałam, się, że to źle się skończy. Że skończy tam, gdzie nie powinna – boi się matka Darii. Pani Agnieszka powiadomiła policję o zaginięciu córki. Gdy ją zatrzymano, była w towarzystwie 50-letniego Krzysztofa P. - On rozumie co do niego mówię, rozumie mnie, rozumie problemy, i obiecał, że wysłucha i pomoże, a nie tylko wysłucha i zostawi – komentuje znajomość z mężczyzną Daria. Kilka dni temu, po kolejnej ucieczce Darii, sąd rodzinny nakazał doprowadzić ją do ośrodka opiekuńczo wychowawczego. Dziewczyna wciąż przebywa z Krzysztofem P., toruńskim biznesmenem. - Nie wiem czy będzie większą dla Darii krzywdą, to że ze mną siedzi, czy to, że pójdzie do ośrodka – mówi o obecnej sytuacji pan Krzysztof. - Ja widzę jeden plus całej tej sytuacji. To, że ta sprawa jest głośna, sprawi, że ktoś się zainteresuje tą dziewczyną, sprawi, że ktoś jej pomoże – podsumowuje całą historię Marek.