Najdroższy towar w sklepie socjalnym kosztuje ok. 20 zł. Nie każdy może robić tam zakupy. Klientami są osoby kierowane przez Ośrodek Pomocy Społecznej. To głównie emeryci i samotne matki. - Kierujemy tam osoby, które już bardzo dużo w swoim życiu zrobiły, żeby swoją sytuację zmienić. Wykonały olbrzymią pracę, ale nadal posiadają zbyt mało środków, żeby móc zaspokoić wszystkie swoje potrzeby – mówi Bogusława Biedrzycka, Ośrodek Pomocy Społecznej Warszawa-Wola. Pomysłodawca sklepu to Austriak, mieszkający w Warszawie od prawie dwudziestu lat. Biznesmen zdążył już poznać problemy Polaków. - W budynku, w którym mieszkaliśmy, była apteka. Przychodziła tam pani, która była w takiej sytuacji finansowej, że musiała żebrać, by zdobyć pieniądze na leki. Prosiła nas o pomoc żebrząc. To był impuls. Mąż postanowił, że trzeba zacząć działać. Założenie fundacji było marzeniem męża od wielu lat. Jest w Polsce od wielu lat i obserwuje przemiany jakie tu zachodzą. Widzi, jak wiele osób nie poradziło sobie z transformacją – tłumaczy Anna Beinsteiner, żona Ernsta Beinsteiner. Zasady korzystania z oferty sklepu są ściśle określone. Kupowane tu produkty nie mogą być nikomu odsprzedawane. Klienci mają też wyrabiane karty upoważniające do zakupów. Dzienny limit wydatku, to pięćdziesiąt złotych. - Miesięczny limit na zakupy u nas to 300 zł. Ale nie wszyscy go wykorzystują. Bo dla niektórych jest to kwota przewyższające ich możliwości. Osoba samotna nie jest w stanie pozwolić sobie, żeby wydać 300 zł na jedzenie – mówi Monika Ewertowska, wolontariuszka Fundacji “Jeden Drugiemu”. Podopieczni fundacji niechętnie chcą pokazywać twarze. Wstydzą się tego, że są biedni. - Fundacja oferuje ludziom ten rodzaj pomocy, że za swoje pieniądze mogą zakupić zdecydowanie więcej artykułów. Sami mogą decydować, jak budują swój budżet domowy. To jest też funkcja edukacyjna – dodaje Bogusława Biedrzycka, Ośrodek Pomocy Społecznej Warszwa-Wola. Firma pana Ernsta, zajmuje się budową nowoczesnych oczyszczalni ścieków w Polsce. Fundatorami sklepu są również pracownicy jego firmy. Do zakładania sklepów socjalnych, zachęcają biznesmenów w innych miastach. - Zostaliśmy fundatorem, bo uważamy, że sukcesem należy się podzielić z innymi – mówi Robert Moczulewski, wiceprezes firmy „Bio-tech”, fundator. - Chodzi o to, żeby pokazać, że można coś zrobić i żeby zachęcić innych do takiej działalności – dodaje Ludowid Żaronowski, wiceprezes firmy „Bio-tech”, fundator Fundacja „Jeden Drugiemu” zamierza otwierać w Warszawie kolejne sklepy socjalne. - Mnie Polska bardzo dużo dała. I teraz jest czas żeby dać coś od siebie– mówi Ernst Beinsteiner, prezes firmy „Bio-tech”, fundator.