- Pewnego dnia usłyszałem bardzo głośne pukanie i zaraz potem wszedł mały człowiek – mówi Ryszard Nowak, radny dzielnicy Biały Kamień w Wałbrzychu. – Powiedział – proszę załatwić mi paszport i pracę, bo jadę do Niemiec. Chce kupić mięso, kiełbasę, masło, chleb, słodycze, zrobić paczkę i wysłać rodzinie. Biały Kamień to jedna z biedniejszych dzielnic Wałbrzycha. Bezrobocie sięga tu prawie dwudziestu procent. Tu razem z rodzicami i starszą siostrą Sylwią mieszka 6-letni Dominik. Niedaleko znajduje się świetlica Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, jedno z niewielu miejsc w okolicy, gdzie maluchy mogą się pobawić. Na wprost świetlicy są drzwi do biura radnego Ryszarda Nowaka. Rodzina Dominika żyje biednie. Ojciec bezskutecznie szuka legalnej pracy z godziwą płacą. To spokojna, dbająca o dzieci rodzina – nie ma tu problemów z alkoholem, nie ma domowej przemocy. Mają małe mieszkanie, śpią wszyscy w jednym pokoju. - O kłopotach rozmawiamy z żoną wieczorem, kiedy dzieci śpią – mówi Sebastian Szymański, ojciec Dominika. – A Dominik często udaje, że śpi. Musiał podsłuchać nasze rozmowy, że brakuje na życie. Wujek Dominika pracuje w Niemczech i zarabia tam pieniądze. Chłopiec też postanowił tam pojechać, i zarobić, a potem kupić jedzenie i wysłać je do domu. Teraz na pewno nie uda mu się zrealizować tych planów. Ale jak będzie wyglądało życie chłopca, gdy dorośnie? - Chcielibyśmy dobrze wychować dzieci, wyuczyć je – mówi Sebastian Szymański. – Żeby nie popełniały takich błędów, jak my. Człowiekowi nie chciało się uczyć – ja skończyłem tylko zawodówkę, żona szkołę podstawową. Rodzina Dominika nie oczekuje żadnej pomocy finansowej. Ojciec marzy jedynie o znalezieniu dobrej pracy, dzięki której on, jego żona i dzieci mogliby godnie żyć.