„Parkingowy szeryf” edukuje kierowców. „Ludzie zachęceni moimi działaniami, mają odwagę zwracać uwagę innym”

"Parkingowy szeryf" walczy z niesfornymi kierowcami
„Parkingowy szeryf” edukuje kierowców
Parkowanie w dużych miastach to wyzwanie. Czy to usprawiedliwia jednak parkowanie niezgodne z prawem, a często w miejscach, które zagrażają pieszym? Zdecydowanie sprzeciwia się temu pan Maksym, który z determinacją i kamerą w ręce piętnuje przypadki nieprawidłowego parkowania i próbuje edukować niesfornych kierowców. 

Duże miasta, tysiące osób w samochodach i codziennie pojawiający się problem: Gdzie i w jaki sposób zaparkować?

Przestrzeganie przepisów dotyczących parkowania jest dużym problemem. Tylko w Warszawie od początku roku strażnicy miejscy wystawili kilkadziesiąt tysięcy mandatów, a 11,5 tysiąca pojazdów zostało usuniętych na koszt właściciela.

"Konfitura w akcji" chce edukować kierowców

Mimo tylu interwencji strażników miejskich i karania kierowców, w każdym mieście można znaleźć kolejne nieprawidłowo zaparkowane samochody. Coraz częściej piętnowaniem takich zachowań zajmują się społecznicy.

Maksym Szewczuk od kilku lat zwraca uwagę kierowcom, którzy parkują niezgodnie z przepisami. Zintensyfikował swoje działania, kiedy jego żona została potrącona na przejściu dla pieszych.

Od początku tego roku filmy pokazujące przykłady niewłaściwego parkowania zamiesza w internecie pod pseudonimem „Konfitura”.

- Czasem mówią o mnie „Parkingowy szeryf”, ale mam mnóstwo ksywek i określeń. Wszystkie odnoszą się do tego, o co staram się walczyć, czyli o to, żeby piesi i rowerzyści też mogli w bezpieczny i komfortowy sposób korzystać z infrastruktury przeznaczonej dla nich – tłumaczy Maksym Szewczuk.

- Myślę, że nie da się tego w prosty sposób komuś wytłumaczyć. To siedzi w człowieku. Jeżeli tego typu zachowania, zezwalające na łamanie przepisów, są akceptowane i jest na to społeczne przyzwolenie, to tym trudniej będzie to odkręcić. To wynika z typowej polskiej mentalności: tak jest łatwiej, wygodniej – uważa pan Maksym.

- Ludzie, wsiadając za kierownicę, izolują się od otoczenia i mają poczucie, że nie muszą stosować się do zasad, które zwykle stosowaliby, poruszając się bez samochodu. Myślą, że samochód to jest miejsce, w którym nikt ma im nie przeszkadzać, w którym zajmują się sobą i nic innego ich nie interesuje – dodaje „Konfitura w akcji”.

Jak parkować w mieście?

Jak sprawa wygląda z perspektywy kierowcy?

- Jeżeli założymy, że ktoś jest kierowcą książkowym, takim jaki powinien być według ustawodawcy, to świat jest piękny, kolorowy i zawsze świeci słońce. Rzeczywistość tak nie wygląda i doskonale o tym wiemy – mówi Patryk Mikiciuk, dziennikarz motoryzacyjny.

- Też nie jestem święty. Nie znam nikogo, kto może powiedzieć, że zawsze parkuje tylko w wyznaczonych miejscach, tylko równiutko, tylko wzdłuż linii. Jeżeli żyjesz w dużym mieście, musisz nauczyć się w nim funkcjonować – przyznaje Mikiciuk.

- Musimy próbować działać zarówno w świecie kierowcy, jak i w świecie pieszego, żeby to był jeden świat, a nie wyimaginowana wojna – dodaje dziennikarz.

1,5 metra przejścia na chodniku

Zgodnie z przepisami, parkować na chodniku możemy tylko wtedy, gdy pieszym zostawmy 1,5 metra.

Sprawdziliśmy, czy kierowcy pamiętają o tym przepisie. Okazało się, że w wielu przypadkach przejście jest prawie możliwe, bo chodnik zamienia się w jezdnię i dochodzi do absurdalnych sytuacji.

- Gdy próbuję to wytłumaczyć, ludzie skupiają się bardziej na zarzucie, że w tej chwili coś zrobili nie tak. Że zwracam im uwagę, bo źle zaparkowali i komuś to przeszkadza. Znajdują usprawiedliwienie na wszystko, zamiast chwilę się zastanowić – mówi Maksym Szewczuk.

10 metrów od przejścia dla pieszych

- Jest kilka zasad, które dla mnie są nie do przełamania. Nie parkuję nigdy na miejscach dla inwalidów. Nie parkuję na pasach, bo to utrudnia widoczność – deklaruje Patryk Mikiciuk, dziennikarz.

Zgodnie z przepisami nie wolno parkować bliżej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych.

- Tyle przestrzeni w przepisach jest po to, żeby kierowca miał czas dostrzec pieszego będącego lub zbliżającego się do przejścia dla pieszych – mówi pan Maksym.

Żeby unaocznić, jakie niebezpieczeństwo dla pieszych stanowi samochód zaparkowany tuż przy przejściu, spotykamy się z dyrektorem szkoły bezpiecznej jazdy.

Zaczynamy od sytuacji, gdy samochód parkuje prawidłowo.

- Nie muszę nawet hamować awaryjnie. Dla wszystkich jest lepiej, spokojniej i dużo bezpieczniej – mówi Adam Bernard ze Szkoły Bezpiecznej Jazdy podczas testu.

Sprawdziliśmy też, jak pieszego widzi kierowca, gdy zaparkowany samochód stoi bezpośrednio przed przejściem.

- Całe szczęście, że pieszy nie wszedł na pasy, bo nie zdążyłbym się zatrzymać – mówi Bernard.

- Kierowca, który jest mniej świadomy i nie przewiduje tego, że na przejściu może się ktoś znajdować, może doprowadzić do tragedii – dodaje pan Adam.

Czy podejście do parkowania się zmienia?

- Myślę, że to, co robię, już coś zmienia. To nie chodzi o karanie kierowców i nakładanie na nich mandatów, tylko o popularyzowanie pewnego podejścia do takich spraw. Ludzie zachęceni moimi działaniami, mają odwagę zwracać uwagę innym - uważa Maksym Szewczuk.

podziel się:

Pozostałe wiadomości