Pani Hanna odzyskała wolność

TVN UWAGA! 213428
Pół roku temu pokazaliśmy historię 78-letniej pani Hanny, która została umieszczona w domu opieki przez swoją chrześnicę. Choć kobieta nie była ubezwłasnowolniona, to nie mogła się spotykać z bliskimi i znajomymi. Nawet ze swoją przybraną siostrą. Dramat obu rozdzielonych kobiet trwał kilka miesięcy, ale teraz w końcu nastąpił szczęśliwy finał. - Cud się stał! Hania do mnie zadzwoniła i powiedziała, że koniecznie chce wrócić do domu - cieszy się dziś Maria Jańska.

Kobiety nie widziały się prawie dziewięć miesięcy. Bardzo ciężko przeżyły rozłąkę. - Mama brała leki uspokajające i nasercowe. Było dla niej zupełnie niezrozumiałe, jak można rozdzielić ją z siostrą! One są bardzo silnie związane - mówiła nam na początku tego roku Katarzyna Leśniak, córka pani Marii.

To wtedy pani Hanna trafiła do domu opieki dla osób chorych na Alzheimera. Umieściła ją tam chrześnica – Katarzyna G. Kobieta zabroniła bliskim i znajomym kontaktów z panią Hanną.

"Dla nas dom dziecka był jak rodzinny"

Dla pani Marii brak kontaktu z Hanną to był dramat. Los połączył kobiety kilkadziesiąt lat temu, gdy tuż po wojnie trafiły do domu dziecka. - Często wspominałyśmy tamten czas. Dla nas dom dziecka był jak rodzinny - mówi nam pani Maria. Lata mijały, a one wciąż żyły bardzo blisko siebie. To Hanna była świadkową na ślubie Marii.

Kobieta wielokrotnie próbowała spotkać się z przybraną siostrą, kiedy okazało się, że ta trafiła do domu opieki. Prosiła nawet o pomoc policję. Wszystko na nic. Interwencje kończyły się zawsze tak samo: właścicielka domu opieki nie wyrażała zgody na spotkanie kobiet. - Nie ograniczam jej wolności, tylko zapewniłam opiekę, bo jest osobą chorą - mówiła nam chrześnica pani Hanny, Katarzyna G.

Po tym, jak zainteresowaliśmy się losem pani Hanny, kobieta została wywieziona z domu opieki w Radości w nieznane jej bliskim miejsce. Pani Maria robiła, co mogła, by ustalić jej miejsce pobytu. - Pisałyśmy nawet do prokuratury generalnej! - mówi nam córka pani Marii. - W prokuraturze rejonowej usłyszałyśmy, że pani prokurator wie, gdzie Hania jest, ale nie może powiedzieć - dodaje pani Katarzyna. Kobiety szukały też pomocy u Rzecznika Praw Obywatelskich oraz w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

"Tęsknię za bliskimi"

Tymczasem o tym, gdzie przebywa pani Hanna, dowiedziały się… od niej samej. - Mama dała kiedyś Hani zeszyt, żeby sobie mogła zapisywać różne rzeczy. Z tyłu zapisała swój adres i numer telefonu. Hania któregoś dnia to zobaczyła i się skontaktowała z moją mamą! - opowiada nam córka pani Marii.

Co więcej, okazało się, że w miejscu, gdzie aktualnie przebywa, nie było problemów z odwiedzinami. Pani Maria kilka razy spotkała się z przybrana siostrą. Na jedno ze spotkań, zabrała też naszego reportera. - Tęsknię za bliskimi. Marzę o powrocie do domu! Jeżeli mnie stąd wypuszczą to mogę nawet na piechotę iść do Warszawy! - mówiła mu Hanna Bełza.

Tego samego dnia - po kilku miesiącach izolacji - pani Hannie w końcu udało się opuścić dom opieki i wrócić do najbliższych. Zamieszkała u swojej przybranej siostry.

"Ma normalny kontakt z otoczeniem"

To jednak nie oznacza, że jest bezpieczna. Wkrótce o losie pani Hanny ma decydować sąd, do którego wpłynął wniosek o jej ubezwłasnowolnienie, skierowany przez Katarzynę G.. Najbliżsi pani Hanny nie poddają się jednak. Byli już ze starszą kobietą u lekarza, by dowiedzieć się, czy rzeczywiście cierpi na chorobę Alzheimera i czy na pewno nie może samodzielnie funkcjonować.

Sytuacją kobiety zainteresowali także Helsińską Fundację Praw Człowieka. - Pani Hanna ma normalny kontakt z otoczeniem. Ma co prawda pewne problemy związane z wiekiem, jak np. zapominanie, ale nie jest to osoba, w stosunku do której widzielibyśmy potrzeby zastosowania instytucji ubezwłasnowolnienia! Tak też będziemy argumentować w sądzie - mówi nam Dorota Pudzianowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. I dodaje, że ubezwłasnowolnienie oznaczałoby dla pani Hanny ogromne upokorzenie. - Koniec niezależnego życia - podkreśla Pudzianowska.

"Bardzo odżyłam"

Panie Marię i Hannę spotkaliśmy na działce. - Byliśmy u lekarza i powiedział, że żadnego Alzheimera nie ma! - cieszy się pani Maria. - Bardzo odżyłam! - dodaje pani Hanna.

Katarzyna G. nie zgodziła się na rozmowę z nami. Sąd, który ma decydować o ubezwłasnowolnieniu pani Hanny, postanowił powołać kolejnych biegłych, którzy mają ocenić stan zdrowia kobiety. Pani Maria i jej córka obiecują, że będą walczyć o panią Hannę. - Znam Hanię od urodzenia. Ona i moja mama, cokolwiek by się nie działo, zawsze będą sobie pomagać. Zrobimy wszystko, żeby koniec życia Hania miała w domu, w jak najlepszych warunkach. A nie odizolowana! - zapowiada Katarzyna Leśniak.

podziel się:

Pozostałe wiadomości