Pani Cecylia mieszka z chorym synem w zrujnowanej stajni. W nocy owijają się folią

TVN UWAGA! 5008349
TVN UWAGA! 309605
Pani Cecylia mieszka razem z chorym na schizofrenię synem w przybudówce kompletnie zrujnowanego domu. Nie mają ani prądu, ani ogrzewania. Gdy na dworze robi się zimno, aby przetrwać noc, muszą okręcać się folią termiczną.

- Nie jestem człowiekiem, jestem zwierzęciem. Mieszkam w stajni. Jest XXI wiek, a ja żyję w epoce kamienia łupanego i jest mi przykro – mówi pani Cecylia ze łzami w oczach.

W domu pani Cecylii, która mieszka z synem Stanisławem nie ma bieżącej wody. Za toaletę służy wiaderko, a po czystą wodę do gotowania i mycia matka i syn muszą iść do odległego o cztery kilometry sklepu albo do pobliskiej rzeki.

- Jak jest zimno i woda zamarza, to się wyrąbuje przerębel siekierką – opowiada. Dodaje, że prania ręcznego prawie już nie robi, bo nie ma na to siły.

Matka z synem mieszkają w tym, co pozostało po domu rodzinnym pani Cecylii. Rodzina śpi na materacach na betonowej posadzce jednej izdebki, do której przylega całkowicie zrujnowana część domu. Konstrukcja w każdej chwili może się zawalić. Dodatkowo osłabiają ją urzędujące w ścianach i podłogach myszy i szczury.

- To w każdej chwili może gruchnąć. (…) Boję się, żeby nic nam na głowę nie spadło, bo nas pozabija – mówi kobieta.

Aby się przed tym uchronić, pani Cecylia zbudowała na środku izby prowizoryczny schron. Wchodzi do niego razem z synem, kiedy wieje silny wiatr. Twierdzi, że jeśli dojdzie do zawalenia, schron ocali im życie.

- Chowamy się w nim z synem. Siadamy sobie na ławeczce, jesteśmy bezpieczniejsi w schronie niż na zewnątrz.

Ciężkie życie

Pani Cecylia opowiada, że nigdy nie miała łatwego życia. Jej mąż był alkoholikiem. Para miała czwórkę dzieci. Gdy mężczyzna pił, stawał się agresywny – obrażał, bił. Nie oszczędzał również małego jeszcze Stasia.

- To w ogóle nie było żyje, to zawsze była wegetacja. Przy mężu alkoholiku cały czas był stres – mówi.

Po rozwodzie pani Cecylia zamieszkała z czworgiem dzieci w niewielkim mieszkaniu. Zaczęła pracę jako salowa w szpitalu.

- Był taki moment, że nic nie miałam. Szłam chodnikiem, a tam leżał ogórek. Komuś spadł. Ja ten ogórek podniosłam. Przyniosłam go do domu, podzieliłam między dzieci i to zjedliśmy – mówi ze łzami w oczach.

„Mieszkanie ze Staszkiem nie wchodzi w rachubę”

Stanisław to nie jedyne dziecko pani Cecylii. Kobieta ma jeszcze trójkę dorosłych dzieci. Wszystkie zostały w mieście. Pani Cecylia podarowała im pieniądze ze sprzedaży mieszkania w Krakowie. Dlaczego żadne z nich nie zaopiekowało się matką?

- Bardzo bym chciała [jej pomóc], ale niestety nie mogę. Jedyną szansą na pomoc jest wspólne zamieszkanie, co w ogóle nie wchodzi w rachubę przy Staszku – mówi córka pani Cecylii.

Pan Stanisław od wielu lat cierpi na schizofrenię paranoidalną. Mimo wielu leków, ma silne napady agresji. Pani Cecylia nie chce oddawać syna do Domu Pomocy Społecznej. Woli sama się nim opiekować.

- To że ta choroba jest uciążliwa, to mało powiedziane. Ostatnimi czasy to jest wręcz niebezpieczne. (…) Z tym się nie da wygrać. Chyba, że zrobimy z niego warzywo, a mama nie chce się na to zgodzić, ponieważ to jest jej dziecko. Rozumiem ją – dodaje córka.

- Jak się mu sprzeciwi czy zwróci uwagę, to wtedy dostaje białej gorączki. Może rzucać naczyniami, przeklinać, grozić. To jest agresja sama w sobie. (…) Przeczekuję to, czekam aż syn się uspokoi – opowiada matka mężczyzny.

Pan Stanisław miewa również ataki epilepsji. Dostęp do pomocy jest w takich sytuacjach utrudniony – dom stoi w środku lasu i karetka nie może do niego dojechać.

„Brat nie rozumie choroby Stasia”

W tej samej wsi mieszka brat pani Cecylii. Jego dom stoi zaledwie kilkaset metrów dalej. Pani Cecylia z synem zajmowała w nim kiedyś jeden pokój. Niestety oboje szybko musieli go opuścić, bo ich życie zamieniło się w piekło. Pan Eugeniusz uzależniony jest od alkoholu.

- Podczas mojej nieobecności, mój brat zaczął go denerwować. Przychodzę, a brat już się do niego sadzi. Oczywiście stanęłam w obronie syna. Mówię: Geniek, co ty robisz? Przecież on jest chory. Niestety brat nie rozumie tej choroby. Nikt jej nie rozumie – ubolewa pani Cecylia.

Pan Eugeniusz mówi, że sam jest w trudnej sytuacji. Niedawno miał przejść udar. Mówi, że nie pomoże siostrze.

- Ona biedna i ja jestem biedny. (…) Nie tylko on [pan Stanisław – przyp. red.] jest chory, ja też jestem chory – mówi mężczyzna.

Pani Cecylia nie chciała pomocy?

Pani Cecylia od lat musi radzić sobie sama. Utrzymuje siebie i syna z 800-złotowej emerytury oraz niewielkiej renty, którą otrzymuje pan Stanisław. Pomoc społeczna przyznała mu również zasiłek pielęgnacyjny. Pieniędzy ledwo starcza na bieżące potrzeby.

Kobieta mówi, że opieka społeczna ją zawiodła. Twierdzi, że jakiś czas temu miały odwiedzić ją dwie pracownice społeczne.

- Stanęły tu na schodach i nawet nie spytały, czy mogą wejść do środka. Nie spytały o to, w jakich warunkach Stasio mieszka. Nawet nie padło słowo „Stasio”. Nic – skarży się kobieta.

Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Trzcianie twierdzi, że to pani Cecylia nie chciała pomocy.

- Byliśmy w miejscu zamieszkania tej pani kilka lat temu, ale nie wpuściła nas do domu. Rozmawiała z pracownikami przed domem. Pani Cecylia odmówiła współpracy z pracownikami socjalnymi – mówi Elżbieta Burkiewicz, kierownik GOPS w Trzcianie.

- Pokazałam ręką za ścianę, żeby pani zobaczyła, jak syn mieszka. Powiedziałam: Widzi pani, że ja mieszkam w chlewie. Panie zabrały się i poszły. Kazały mi tylko podpisać dokumenty, czego im odmówiłam – wspomina pani Cecylia.

Kierownik GOPS-u mówi, że nie jest w stanie zagwarantować pomocy pani Cecylii, bo nie zna jej sytuacji.

- Nie możemy chodzić od domu do domu i sprawdzać, jak każdy mieszka, bo to byłaby za duża ingerencja – dodaje.

Gmina obiecuje pomoc

Nagranie, obrazujące w jakich warunkach mieszka pani Cecylia i jej syn Stanisław, pokazaliśmy również wójtowi Trzciany Cezaremu Arturowi Stawarzowi.

- Myślę, że sprawa pani Cecylii nie może czekać (…) Chęć ze strony pomocy społecznej jest, ale jeśli pani Cecylia ich nie wpuszcza do swojego domu, to w jaki sposób możemy jej pomóc? – pyta.

- Gmina nie jest w stanie wszystkim pomóc, bo mieszkań jest niewiele. W miarę możliwości dzielimy tym, co mamy – podkreśla wójt.

Pani Cecylia zapewnia, że usłyszała od urzędników, że nie ma szans na mieszkanie socjalne, ponieważ kolejka oczekujących jest bardzo długa. Podczas realizacji naszego reportażu okazało się jednak, że matce i synowi można pomóc.

Wójt i pracownicy opieki społecznej w końcu na własne oczy zobaczyli, w jak tragicznych warunkach żyją pani Cecylia i pan Stanisław. Zaproponowano im nowe mieszkanie. Teraz od pani Cecylii zależy czy je przyjmie i kiedy się przeprowadzi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości