Mężczyznę z COVID-19 zawieźli do domu, gdzie mieszka jego schorowana matka

TVN UWAGA! 5134582
TVN UWAGA! 328831
Ciężko chory pan Piotr miał mieć operację, zamiast tego zakaził się z szpitalu koronawirusem. Rodzina mężczyzny była zaskoczona, bo zamiast do szpitala zakaźnego, odwieziono go do domu, w którym mieszka jego starsza, schorowana matka. Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej.

91-latką zajmuje się blisko 60-letni pan Franciszek i jego siostra.

- Nie ma z matką normalnego kontaktu, jest tylko kontakt wzrokowy. Nie mówi. Trzeba ją posadzić na wózek, umyć, dać jej jeść. Praktycznie wszystko koło niej zrobić – mówi Anna Nowak.

Powrót brata

Rodzeństwo stara się izolować matkę od otoczenia, by nie narazić starszej kobiety na kolejne choroby. Kilka dni temu pani Anna i pan Franciszek dowiedzieli się, że do domu ma wrócić ich brat. Mężczyzna od dłuższego czasu przebywa w szpitalu, a ostatnio zakaził się tam koronawirusem.

- Wszyscy mówią o bezpieczeństwie, maseczkach, a tu nagle chorego człowieka przywozi się do zdrowych ludzi. Nie mamy warunków, są dwa pokoje z kuchnią i gdzie to izolatorium trzeba stworzyć? Jak je w ogóle stworzyć, jak brat potrzebuje opieki przez całą dobę. Jest po amputacji nogi na przedudziu. Trzeba mu zmieniać opatrunki, pilnować insulinę, żeby ją wziął, bo jest chory na schizofrenię. Skąd mamy wziąć kombinezony, jego trzeba zawieźć do łazienki, umyć, przebrać – denerwuje się Nowak.

- Zmuszano nas do tego, żebyśmy przyjęli brata, a jak minie kwarantanna, to oni go wezmą. Jak przeżyjemy – dodaje Franciszek Kowalski.

- Przyjechała karetka, byli ubrani w maski i kombinezony, i mówią, że to niczemu nie zagraża. Jak można mówić, że niczemu nie zagraża, jak sami przyjeżdżają w takich kombinezonach i powołują się na zarządzenie ministra. Powiedziałem, że się nie zgadzam – mówi Kowalski.

Zakażony nie zaraża innych?

Skontaktowaliśmy się z dyrektorem szpitala. Jednak nie chciał rozmawiać przed kamerą, tłumaczył nam, że brat pana Franciszka niepotrzebnie zajmuje miejsce w szpitalu. Twierdził też, że mimo zakażenia koronawirusem, powinna się nim zająć rodzina, bo mężczyzna przechodzi chorobę bezobjawowo i nie zaraża innych.

- Ktoś, kto tak powiedział, albo się nie zna, albo celowo wprowadza rodzinę w błąd. W warunkach domowych, kiedy nie można zapewnić izolacji, osobnej toalety, łazienki, osobnego pokoju i wentylacji, może dojść do zakażenia osób, które się bezpośrednio opiekują chorym, ale też tych, którzy mieszkają – podkreśla epidemiolog prof. Janusz Kocik.

Rodzeństwo tłumaczyło medykom, że ich brat powinien być w szpitalu, gdzie otrzyma profesjonalną pomoc.

- W pewnym momencie pani powiedziała mi przez telefon, że możemy nająć sobie dla niego opiekunkę. Kto zdrowy na umyśle przyjdzie do takiego człowieka zmieniać opatrunki? – pyta Nowak.

Tymczasem ratownicy medyczni, którzy przywieźli brata pana Franciszka, poprosili o pomoc policję.

- Policja przyjechała i powiedziała im, żeby odjechali. I odjechali – opowiada pan Franciszek

Po jakimś czasie zakażony mężczyzna został przetransportowany do szpitala Starachowicach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości