Zakaz odwiedzin w szpitalach i hospicjach. „Umierają w cierpieniu i samotności”

TVN UWAGA! 5063044
TVN UWAGA! 5063044
Zakaz odwiedzin w szpitalach z powodu pandemii koronawirusa, to koszmar dla rodzin pacjentów na oddziałach opieki paliatywnej. – Zakaz oznacza to, że ludzie umierają tam w cierpieniu i samotności – mówi córka chorej na nowotwór.

„Dla każdego koronawirus jest innym końcem świata. Jedni nie mogą iść do pracy, drudzy tracą klientów, trzeci tracą życie towarzyskie, a czwarty nie kupi papieru toaletowego, a wiecie, co mi się przydarzyło? To trochę zabawne, bo kiedy myślisz, że jesteś już na samym dnie i gorzej nie będzie, to warto pamiętać, że życie ci szybko pokaże, że może być gorzej i takim sposobem odwołali nam przepustki, i na oddziale paliatywnym obowiązuje bezwzględny zakaz odwiedzin. Co to oznacza? Że ludzie umierają tam w cierpieniu i samotności”, napisała na swoim profilu Magdalena Nowakowska.

Matka pani Magdaleny ma nowotwór.

- Zawsze nazywałam moją mamę chodzącym ADHD, wszędzie było jej pełno. Jak dostała diagnozę i była na emeryturze, jeszcze pracowała, bo powiedziała, że nie wytrzyma w domu. Kiedyś zaczął boleć ją brzuch i ten ból promieniował do pleców. Wyszliśmy z diagnozą, że to rozsiany nowotwór trzustki z przerzutami na wątrobę. Odebraliśmy to, jako wyrok – przyznaje Nowakowska.

- Pomyślałam, że zrobię wszystko, żeby przy niej być - dodaje.

Niespodziewanie matka pani Magdaleny dostała udaru i trafiła do szpitala. Niedługo potem została przeniesiona do szpitala pod Poznaniem. W Puszczykowie trafiła na oddział opieki paliatywnej.

- Dotarło do mnie, że teraz nie ma możliwości leczenia, zatrzymania ani jednej ani drugiej choroby. Że to ostatni moment i trzeba z niego korzystać. Choć to szpital, to staraliśmy się przenieść do niego dom – opowiada Nowakowska.

Ze względu na zagrożenie epidemiczne szpitale w całym kraju zaczęły zamykać się na odwiedziny pacjentów. Do tego okazało się, że w tej samej placówce, w której przebywa matka pani Magdaleny, zdiagnozowano u pacjentki jeden z pierwszych przypadków koronawirusa w Polsce. Władze szpitala zdecydowały o zamknięciu całego obiektu dla odwiedzających.

- Dla mnie to jest niewiarygodne, nie potrafię uwierzyć, że tak miałoby zostać. Codziennie myślę, że może dostaniemy telefon od pani ordynator, że udało się i chociaż jedna osoba może być przy mamie, nawet zamknięta z nią do samego końca. Tak, żeby nie umierała sama – mówi pani Magdalena.

„Byliśmy dla niego ogromnym wsparciem”

Jej post w internecie poruszył wiele osób, które również zostały odseparowane od bliskich przebywających w szpitalach. Jedną z nich jest pani Sylwia, której ojciec umiera w poznańskim hospicjum.

- Proszę sobie wyobrazić, że to nie jest zwykły szpital, ale hospicjum. To nie są też ludzie, którzy dochodzą tam do zdrowia i jak skończy się pandemia wrócą do rodzin. To są ludzie, którzy stamtąd już nie wyjdą, oni umierają – mówi Sylwia Szopińska.

Ojciec pani Sylwii przebywa w hospicjum od 3 marca.

- Byliśmy u niego codziennie, od rana do wieczora na zmianę z mamą. Ten kontakt był cały czas, i wiem, że tata bardzo na nas liczył. Wiem, że byliśmy dla niego ogromnym wsparciem.

Przedstawiciele szpitala, na którego oddziale przebywa mężczyzna tłumaczą, że decyzja o zamknięciu placówki dla odwiedzających nie była łatwa.

- Staramy się zachować wrażliwość. Wiemy, że rozłąka z rodziną jest czymś dramatycznym. Jesteśmy w Poznaniu szpitalem, który całkowity zakaz odwiedzin wprowadził najpóźniej. Jeszcze kilka dni temu była możliwość odwiedzania bliskich przez dwie godziny w ciągu doby. Zdajemy sobie sprawę, że prawo pacjenta do obecności kogoś bliskiego powinno być zachowane. Codziennie podejmujemy dyskusje, w jakiej mierze zachować bezpieczeństwo pacjentów i pracowników szpitala – tłumaczy dr hab. n. med. Szczepan Cofta.

Wirtualny kontakt z pacjentem

Samotna śmierć w szpitalach jest ogromnym problemem we Włoszech, gdzie pandemia koronawirusa zbiera największe żniwo. Nierzadko starsi ludzie ostatni raz widzą swoich najbliższych w momencie, gdy są zabierani do szpitala. Dlatego Włosi rozpoczęli akcję społeczną zbierania tabletów dla pacjentów odseparowanych od rodzin.

- To się zaczęło od lokalnego działacza Partii Demokratycznej, który podarował tablety szpitalom. Stwierdził, że oczywiście maski i skafandry są potrzebne, ale kontakt to też jest ważny aspekt dla tych ludzi i ich rodzin. Osoby, które są podłączone do respiratora nie są w stanie same zadzwonić. W tej sytuacji ważna jest pomoc i włączenie tabletu – mówi Anna Cykowska, studentka medycyny we Włoszech.

O tym jak ważny jest kontakt z rodziną dla umierającego pacjenta nie ma wątpliwości Aleksandra Kantypowicz, psycholog z doświadczeniem w pracy w hospicjum.

Kantypowicz wskazuje, że zakaz odwiedzin pacjentów w czasie pandemii koronawirusa, to nowa sytuacja nie tylko dla ich rodzin, ale i dla personelu szpitali.

- Ze strony szpitala potrzebna jest wyrozumiałość dla tych rodzin. Na pewno będzie większa intensywność, więcej telefonów do odebrania. Sama informacja, że ktoś dzwonił sprawia, że pacjent czuje się zaopiekowany, wie, że ktoś pamiętał – przekonuje.

Magdalenie Nowakowskiej udało się złapać kontakt mamą przez Skype.

- Podarowałam mamie laptop, który miał zainstalowaną funkcję zdalnego sterowania. Mogłam odbierać Skype bez używania mamy rąk, i po prostu z nią być.

Niestety po realizacji reportażu zmarła zarówno matka pani Magdaleny, jak i ojciec pani Sylwii.

Zobacz też: Naukowcy stworzyli sensor, pomocny przy wykrywaniu koronawirusa>

Więcej informacji na temat koronawirusa znajdziesz na stronie Zdrowie.tvn.pl >

podziel się:

Pozostałe wiadomości