Otyłość, która niszczy życie

TVN UWAGA! 4162347
TVN UWAGA! 206562
- Nie mam już marzeń. O czym ja mogę marzyć w czterech ścianach? – płacze pani Iwona, która od półtora roku nie wychodzi z domu. Kobieta od dziesięciu lat cierpi na otyłość olbrzymią i waży prawdopodobnie ponad 200 kg. Prawdopodobnie, bo dostępne w okolicy placówki medyczne dysponują wagami, gdzie skala kończy się na 170 kg.

170 kg Iwona Wrzyszcz-Rutkowska ważyła siedem lat temu - po tym, jak przeszła zabieg tzw. balonikowania. Jednak potem - m.in. z powodu problemów zdrowotnych matki - przestała kontrolować dietę i jeszcze przytyła.

"Ja już w ogóle nie wychodzę z domu"

Ostatni raz pani Iwona była w szpitalu w Gorzowie w listopadzie ubiegłego roku. Lekarze oprócz otyłości, zdiagnozowali u niej depresję i początki cukrzycy. - Ja już w ogóle nie wychodzę z domu. Najgorsze jest, jak patrzę przez okno i widzę ludzi, a nie mam z nikim kontaktu poza mamą, sąsiadką i raz w miesiącu listonoszem. To najbardziej boli - mówi pani Iwona.

Kobieta ma 42 lata. Od urodzenia razem z matką mieszka we wsi oddalonej o 40 km od Gorzowa Wielkopolskiego. Ojciec opuścił rodzinę, gdy Iwona miała 9 lat.

Rozkładają ręce

Otyłość to zmora, z którą kobieta zmaga się od dziecka. - Ale jakoś sobie dawałam radę. Bardzo się posypałam dwa lata temu, kiedy zaczął się problem z nogą. Teraz ona jest sztywna i ja prawie w ogóle nie chodzę, nie jestem w stanie się sama umyć - mówi pani Iwona.

Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że lekarze z pobliskiego szpitala mówią wprost: nie są w stanie pomóc kobiecie. - Pacjentka wymaga wysokospecjalistycznego, wielokierunkowego, skoordynowanego działania. A nasz szpital nie zajmuje się ani leczeniem bariatrycznym, ani intensywną terapią otyłości - wyjaśnia endokrynolog i ordynator oddziału chorób wewnętrznych, Roman Kołodziejczak i odsyła panią Iwonę więc do ośrodków klinicznych. - Jest kilka ośrodków w Polsce, które zajmują się leczeniem bariatrycznym, chirurgicznym - mówi lekarz.

"Paraliżuje mnie lęk"

By móc się tam leczyć, pani Iwona potrzebowała skierowania. To wystawiła co prawda lekarka rodzinna, jednak nie dodała do tego zlecenia na transport medyczny. Tymczasem z informacji przekazanej nam przez rzecznika Narodowego Funduszu Zdrowia w Zielonej Górze wynika jasno, że osobom niepełnosprawnym przysługuje bezpłatny transport do lekarza specjalisty.

- Miałabym tam jechać autobusem? A jak nie zmieszczę się do niego? Paraliżuje mnie lęk - mówi pani Iwona, która o pomoc poprosiła pracowników socjalnych. To oni naciskali na lekarkę, by zorganizowała transport medyczny do szpitala w Gorzowie, a także skierowała kobietę na leczenie w sanatorium.

- Jestem zdziwiony tą całą sytuacją. Że trzeba podejmować niestandardowe działania, by pomóc osobie ewidentnie potrzebującej pomocy medycznej?! - komentuje dyrektor OPS w Strzelcach Krajeńskich, Marian Ambrożuk.

"Proszę najpierw się odchudzić"

Społeczna rzeczniczka praw osób chorych na otyłość podkreśla, że przypadek pani Iwony nie jest odosobniony. - Choroba otyłości przez lekarzy pierwszego kontaktu jest postrzegana jako indywidualny problem pacjenta, z którym on sam powinien sobie poradzić - komentuje Magdalena Gajda.

I wyjaśnia: - Jesteśmy zmuszani do samoleczenia: "Proszę się najpierw odchudzić a potem do mnie przyjść" - słyszymy. A tymczasem to lekarz powinien podać drogi, metody leczenia otyłości: wypisać skierowania do poradni chirurgicznego leczenia otyłości, polecić specjalistę do spraw żywienia, fizjoterapeutę, zająć się takim pacjentem kompleksowo. Tak się niestety nie dzieje. Pacjenci chorzy na otyłość najczęściej są wystawiani za drzwi - mówi Magdalena Gajda, która każdego tygodnia otrzymuje kilka skarg na traktowanie osób dotkniętych otyłością.

Chce sobie pomóc

Chociaż w listopadzie ubiegłego roku lekarze z Gorzowa zalecili pani Iwonie korzystanie z poradni dla cukrzyków oraz zaplanowanie zabiegu chirurgicznego, do tej pory kobieta nie była na żadnej wizycie u specjalisty. - Nie wiem, co dalej będzie z córką i kto jej pomoże - załamuje ręce matka pani Iwony, Danuta Wrzyszcz.

Sąsiadka, Danuta Bała, wspomina, że był czas, gdy pani Iwona była "trochę chudsza". - Wydaje mi się, że trochę jest w tym wszystkim jej winy. Powinna się więcej ruszać i nie dopuścić do tej tuszy - ocenia pani Danuta. Pani Iwona kupiła sobie książkę o diecie spalającej tłuszcz. Ale treści nie zna. Do publikacji nawet nie zajrzała. - Ja czytałam w życiu masę książek. Ale teraz nie umiem się już skoncentrować na jednej rzeczy - tłumaczy się. Po czym przekonuje: - Chcę sobie pomóc! Nie sztuka mieć 42 lata i przesiedzieć życie w fotelu!

Mimo że kobieta od lat choruje również na depresję, dotąd nie korzystała z żadnych porad psychologicznych, ani terapii. Poprosiliśmy psychologów udzielających konsultacji przez Internet by objęli ją opieką. Nasza reporterka zaangażowała się w sprawę pani Iwony i będzie wspierać ją w kontaktach ze specjalistami od leczenia otyłości.

podziel się:

Pozostałe wiadomości