- Czasem jest tak miła atmosfera, że aż miło pracować – mówi o swoich pasażerach Mirosław Nowakowski, który zanim 15 lat temu usiadł za kierownicą wrocławskiej taksówki był zawodowym strażakiem. Pan Mirosław lubi swoich pasażerów, nie wozi w aucie żadnych narzędzi obrony na wypadek ewentualnego ataku, a takich, którzy budzą w nim niepokój po prostu nie zabiera w kurs. Inaczej praca taksówkarza wygląda, gdy spojrzeć na nią oczami krakowskiego kolegi po fachu pana Mirosława. Mówi, że kiedy został kiedyś napadnięty potrafił się obronić, ale przytacza przypadek taksówkarski, którą bandyta tak pobił, że – myśląc, iż nie żyje – wyrzucił z wozu, i uciekł. Opowiada także bez zahamowań o swoim sposobie jazdy. - Jeżdżę na pograniczu chamstwa, agresywnie – mówi krakowski taksówkarz. – Nie mogę się bawić w uprzejmości, muszę gdzieniegdzie wymusić pierwszeństwo, żeby po pana przyjechać na czas. Nasz informator z Krakowa, podobnie jak jego koledzy, zarabia około 3000 zł miesięcznie. Na tę kwotę niemal wszyscy pracują po kilkanaście godzin dziennie. Zdarzają się im jednak i tacy pasażerowie, którzy za jeden niedaleki miejski kurs zapłacą nawet 350 zł. Jacy to pasażerowie i dlaczego są tak hojni, o tym reportaż nasz opowie.