- Nie boisz się, prawda? - dopytuje tuż przed zabiegiem mama dziewczyny, Anna Kępińska. - Nie! Ja się już nie mogę doczekać! - mówi Gosia.
"Głód to mój największy wróg"
O swoim głodzie Małgosia Kępińska mówi, że to straszliwe cierpienie. - Ja nie mam przyjaciół, znajomych. Siedzę cały czas sama w domu. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Głód to mój największy wróg. Chciałam nawet odebrać sobie życie - wyznaje.
Z powodu tej choroby przestała chodzić do szkoły. - To był dla mnie najgorszy okres. Byłam głodna i za wszelką cenę próbowałam zdobyć jedzenie. Jak miałam pieniądze, to kupowałam, prosiłam też koleżanki żeby mi przynosiły jedzenie. Skończyło się na kradzieży w sklepie - przyznaje Małgosia.
W rodzinnym domu kuchnia jest przed nią zawsze zamknięta na klucz. Przy posiłkach stale ktoś jej pilnuje. - Sama nie może zostać. Wystarczyło, że na chwilę wyszliśmy z kuchni, a córka brała, co tylko było, np. całą kostkę żółtego sera i próbowała zjeść. Ze szkoły przynosiła masę słodyczy. Potrafiła wymiotować i jeść dalej – wyjaśnia Anna Kępińska.
Głód przez operację
Dramatyczny głód, którego nie sposób okiełznać, zaczął się, kiedy w dzieciństwie Małgosia przeszła operację guza mózgu. Z czasem dolegliwość doprowadziła do zupełnego wyobcowania Gosi. Dziś nie ma żadnych znajomych, przyjaciół. Nawet rodzice przyznają, że był czas, kiedy kontakt z własną córką stał się dla nich bardzo trudny. Najgorszy był okres dojrzewania. Gosia buntowała się, bywała agresywna. Mówiła rodzicom, że gorszych od nich nie ma na świecie.
- Bo zabranialiśmy jej jeść tyle, ile chciała. Czasami nie umieliśmy sobie z tym poradzić... Nie wiedzieliśmy, co robić - mówi pani Anna. Przez lata dla Małgosi i jej rodziny nie było nadziei.
Nadzieja dla Małgosi
Dziś jest nią metoda, stosowana przez prof. Marka Harata w bydgoskiej klinice. Operacja polega na wszczepieniu elektrod, odpowiadających za przesyłanie impulsów do określonych obszarów mózgu. Odpowiednie ustawienie parametrów przepływu prądu wpływa na odczuwanie sytości. Zabieg pomógł już innym pacjentom. Dzięki darczyńcom udało się zebrać pieniądze na operację Małgosi.
- To dla niej jedyna szansa. Na obecnym etapie wiedzy tylko to postępowanie daje nadzieję, że będzie się mogła oderwać od uczucia głodu, który jej teraz towarzyszy niezależnie od tego, czy właśnie kończy posiłek czy nie - mówi prof. Harat z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. A dr Marcin Rudaś porównuje stan Gosi do głodu narkotykowego. - Osoba, która jest na takim głodzie musi zdobyć narkotyk, ponieważ nie wyobraża sobie życia bez niego. Tak samo Gosia nie może przestać myśleć o jedzeniu. To się staje jej obsesją - wyjaśnia dr Rudaś.
Już wyszła ze szpitala
Na tę operację Gosia czekała lata. - Odliczam minuty! – mówi tuż przed przenosinami na salę operacyjną. Ona sama i jej rodzice nazywali zabieg jedyną nadzieją. Już następnego dnia dziewczyna twierdziła, że czuje różnicę. - Ja nie czuję głodu! - mówi nam. - Nawet nie zjadła na śniadanie wszystkiego, co dostała! - cieszy się jej mama.
Małgosia dochodzi do zdrowia i czuje się coraz lepiej. We wtorek wyszła ze szpitala.
Zobacz wcześniejszy reportaż o Małgosi: Dramat Małgosi. Głód rujnuje jej życie
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod kątem Waszych alertów.