Ojciec porzucił ich w dzieciństwie. Teraz muszą za niego płacić

TVN UWAGA! 5018331
TVN UWAGA! 310439
Dlaczego dorosłe dzieci człowieka, który nie interesował się nimi przez całe życie i nie płacił alimentów, mają teraz finansować jego pobyt w domu pomocy społecznej?

Pani Magdalena ma dwóch synów. 30-letni Michał pracuje i wyprowadził się już domu. Razem z matką mieszka wciąż 27-letni Jakub, który cierpi na porażenie mózgowe. To właśnie z powodu jego choroby ojciec miał porzucić rodzinę.

- Mąż wyjeżdżał do pracy za granicę, bo uważał, że tam więcej zarobi. To były lata 90. Okazało się, że jestem w drugiej ciąży i syn będzie miał wadę wrodzoną. Kiedy to usłyszał, nie był zadowolony. Powiedział, że chyba nie jest w stanie zajmować się takim dzieckiem i raczej nie wróci – mówi Magdalena Barankiewicz.

W dzieciństwie Jakub przeszedł kilkanaście operacji.

- Z mózgowego porażenia dziecięcego wynikło wodogłowie, padaczka, niedowład prawostronny, wada wzroku. Jak na te niepełnosprawności, jakoś sobie radzę. Skończyłem studia, ale moja sytuacja jest taka, że nie mogę nawet znaleźć pracy, bo niepełnosprawnych na rynku pracy nikt nie chce. Żyję z renty socjalnej – mówi Jakub Barankiewicz.

Pismo z MOPS-u

Były mąż pani Magdaleny nie płacił alimentów. Na obydwu synów kobieta dostawała w sumie 500 złotych z funduszu alimentacyjnego. W opiece nad niepełnosprawnym Jakubem pomagał jej starszy syn Michał.

- Michał miał 9 lat, jak odbierał Kubę z przedszkola, przyprowadzał do domu i dawał mu jeść. W dzieciństwie często musiał być sam, bo były takie okresy, kiedy Kuba przez trzy miesiące był w szpitalu – opowiada matka Jakuba i Michała.

W 2017 roku rodzina otrzymała pismo z MOPS-u.

- To była prośba o kontakt w celu ustalenia odpłatności za pobyt ojca w domu pomocy społecznej – wyjaśnia pani Magdalena.

- Pomyślałem, że to chore. On podjął decyzję, że się mnie wyrzeka i wypiera, a ja na niego mam teraz płacić pieniądze. Miałem przekazywać kilkadziesiąt złotych z renty, a brat ponad 600 zł – wylicza Jakub Barankiewicz.

Pani Magdalena opłaciła prawnika, który pomógł jej synom napisać odwołania i uchylić w samorządowym kolegium odwoławczym decyzję o finansowanie pobytu ich ojca w domu pomocy społecznej. Jednak okazało się, że sprawa opłaty za DPS ojca będzie powracać co roku. Obecnie trwa kolejne postępowanie wobec Michała i Jakuba.

- Jeżeli się okaże, że będę musiał płacić na ojca, to pójdę do sądu. Problem jest taki, że do sądu można iść dopiero, jak się wykorzysta wszystkie inne instancje, a póki co jest tak, że samorządowe kolegium odwoławcze ciągle cofa tę sprawę do ośrodka. Ta sprawa wciąż stoi w miejscu. Nie możemy nic zrobić. Żyjemy w stresie. Jak znajdę jakimś cudem pracę to możliwe, że będę musiał płacić na ojca. Sprawa ciągle stoi w martwym punkcie – mówi Jakub Barankiewicz.

Starszy brat Jakuba Michał nie czuł się na siłach, aby opowiedzieć o całej sprawie przed kamerą. Zgodził się opisać swoje dzieciństwo bez ojca, które nazwał koszmarem.

„Wszystko wróciło, gdy otrzymałem list z MOPS-u w 2017 roku. Wtedy ruszyła cała machina mająca na celu zmuszenie nas do finansowania pobytu naszego „ojca” w domu pomocy społecznej. Tego samego człowieka, który nigdy nam nie pomógł, nie interesował się nawet, czy żyjemy.”

Reakcja ojca

O tym, że synowie pani Magdaleny muszą płacić za pobyt ich ojca w DPS-ie mówi ustawa o pomocy społecznej. Mogliby zostać zwolnieni z tego obowiązku, gdyby ich matka wystąpiła o pozbawienie ojca władzy rodzicielskiej. Ale pani Magdalena nigdy tego nie zrobiła. Nie wiedziała, że w przyszłości może to stać się dla jej synów przyczyną problemów.

Spotkaliśmy się z ojcem Michała i Jakuba. Po tym jak porzucił rodzinę, synowie mężczyzny nie mieli o nim żadnych informacji.

- Powiedziałbym synom, żeby absolutnie nie płacili. Zostawiłem ich, odszedłem od nich samowolnie. Teraz nie mogę wymagać, żeby płacili za mój pobyt w tym ośrodku – mówi Piotr Barankiewicz.

„Takie mamy przepisy”

Dlaczego MOPS co roku uruchamia procedurę ustalenia odpłatności za pobyt mężczyzny w DPS-ie?

- Niestety takie mamy przepisy, jako urzędnicy jesteśmy zobowiązani do przestrzegania zapisów ustawy o pomocy społecznej. Taka sytuacja będzie miała miejsce. Też uważam, że jest to niesprawiedliwość społeczna, ale jednocześnie jestem urzędnikiem i mam postępować zgodnie z obowiązującymi przepisami – mówi Urszula Kućma, zastępca dyrektora MOPS w Jaśle.

MOPS w Jaśle podlega pod urząd miasta. Zapytaliśmy burmistrza, czy ze względu na okoliczności, można inaczej rozwiązać tę sprawę.

- W tej sprawie nikt u mnie wcześniej nie był. Pewnie będzie potrzeba przyjrzeć się jej bliżej. Porozmawiam z panią dyrektor. Sprawdzę, czy jest jakaś inna możliwość, czy jest możliwość wydania decyzji na dłużej niż rok. Ale teraz nie potrafię powiedzieć, jaki będzie los tego działania – mówi Ryszard Pabian, burmistrz Jasła.

podziel się:

Pozostałe wiadomości