Pan Wojciech swoją partnerkę poznał około 10 lat temu w Sopocie.
- Nasz związek był na odległość. Ona mieszkała w Łodzi i tam pracowała, ja pracowałem w Gdańsku. Spotykaliśmy się co dwa, trzy tygodnie. W końcu ona przeprowadziła się do Gdańska, do mieszkania, które świeżo kupiłem. Pojawiła się ciąża i oczekiwaliśmy pierwszego syna. Ten pierwszy okres był bardzo fajny – wspomina mężczyzna.
Gdy niespełna cztery lata temu partnerka pana Wojciecha urodziła pierwsze dziecko – między młodymi rodzicami zaczęło dochodzić do konfliktów.
- Bawiłem się z synem, a ona potrafiła wstać i rzucić syna na przykład dźwigiem. Syn wtedy strasznie płakał. Oprócz rzucania rzeczami były też wyzwiska czy przeklinanie – opowiada pan Wojciech.
Sytuacji między partnerami nie zmieniły narodziny drugiego syna, dlatego oboje zdecydowali się skorzystać z pomocy psychologa. Kilka spotkań terapeutycznych nie dało efektu: między partnerami nadal dochodziło do kłótni, a matce zdarzały się agresywne zachowania wobec dzieci. Na początku roku o jednym z takich zdarzeń opowiedział ojcu trzyletni syn.
- Wprost mi powiedział, że mama „bam, bam”, że on płacze i „bobo” płacze, to była pierwsza sytuacja, kiedy zacząłem podejrzewać, że te furie mogą pojawiać się też, kiedy mnie nie ma. U psychologa padło pytanie, jak ona się zachowuje, kiedy mnie nie ma. Powiedziałem, że nie wiem. Pomyślałem, że może powinienem to sprawdzić – mówi pan Wojciech.
Nagranie
Mężczyzna zdecydował się na desperacki krok: zamontował w mieszkaniu ukrytą kamerę, która przez kilka dni rejestrowała wszystko, co dzieje się w jednym z pokojów.
- No, nie trzymaj tego. Czego prujesz ryja? K… mać! Siadaj k… i się zamknij – słyszymy ze strony kobiety.
Podczas niemal każdej sytuacji, świadkami agresywnych zachowań matki były jej dzieci. Kamera zarejestrowała też sytuację, w której agresja jest kierowana wobec pana Wojciecha.
- Nie mówię do ciebie. Zamknij ryj! – słyszymy.
W końcu pan Wojciech zdecydował się wyjechać z synami do rodziny w Olsztynie. Zabrał ze sobą dysk z nagraniami, ale wyjeżdżając, jeszcze nie wiedział, co zarejestrowała kamera.
- Jak obejrzałem te nagrania, to mnie zmroziło. Byłem w szoku. Ona podniosła za głowę młodszego syna, przebierając go. Było słychać takie zawycie, czy dźwięk bólu dziecka – z trudem mówi mężczyzna.
- Niedowierzałem, nie mogłem jeść. Patrzyłem na to i nie mogłem uwierzyć, że matka dzieci może się tak zachowywać. Ona zupełnie tego nie kontroluje – dodaje pan Wojciech.
O ocenę zachowania matki na nagraniach poprosiliśmy doświadczoną psycholog.
- Myślę, że nie jest to osoba zrównoważona emocjonalnie. W takim stanie nie powinna opiekować się dziećmi – uważa Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. I dodaje: - Wszystko rozumiem, też jako kobieta, jako matka, kiedyś małych, dzieci. Opiekowanie się małymi dziećmi może być męczące fizycznie i psychicznie. Czasami można czuć się bezradnie, ale nie usprawiedliwia to tak koszmarnej agresji, takich wyzwisk i nieliczenia się z dobrem dzieci, jakie można zaobserwować w nagraniach.
Zdaniem psycholożki wyzwiska, przekleństwa, krzyki mają charakter przemocy psychicznej i fizycznej.
- Dzieci, które doświadczają tego typu zachowań, zwłaszcza ze strony osoby bliskiej, są dziećmi lękowymi. Te dzieci już się boją, a będą się bały coraz bardziej. Będą się bały wszystkiego, bo najważniejsza osoba nie zabezpiecza, nie daje poczucia bezpieczeństwa – zwraca uwagę Mirosława Kątna.
Sąd
Pan Wojciech pozostał z synami w rodzinnym domu w Olsztynie. Od wyjazdu z Gdańska opiekuje się nimi bez przerwy. Nagrania z ukrytej kamery skonsultował z psychologiem i prawnikiem.
- Kiedy klient zgłosił się do mnie z tą sprawą, pierwsze, co zrobiliśmy, to złożyliśmy wniosek o ustalenie miejsca pobytu dzieci przy ojcu. Złożyliśmy go do Sądu Rejonowego w Olsztynie. Nagrania stanowiły jeden z załączników wniosku – mówi Łukasz Pokropiński, pełnomocnik pana Wojciecha. I dodaje: - Olsztyński sąd nie zdążył rozpoznać sprawy z uwagi na to, że kilka dni wcześniej matka dzieci złożyła tożsamy wniosek do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe.
W tej sytuacji sąd w Gdańsku zwrócił się do sądu olsztyńskiego o akta sprawy, aby zdecydować o losie dzieci. Sąd zlecił też wywiady środowiskowe u rodziców. Kuratorzy nie mieli zastrzeżeń ani do postępowania matki, ani ojca. Po opiniach kuratorów, ale bez zapoznania się z aktami olsztyńskiej sprawy, w której były nagrania zachowań matki – gdański sąd zdecydował, aby dzieci – na czas postępowania sądowego zamieszkały z matką. Oznaczało to, że ojciec powinien natychmiast je oddać. Nie zrobił tego, bo obawiał się o bezpieczeństwo synów. Do gdańskiego sądu wysłał nagrania dokumentujące agresję matki chłopców. Trafiły one do sądu 20 czerwca. Tego samego dnia sąd wydał postanowienie o przymusowym odebraniu dzieci ojcu.
- W każdej chwili może przyjść kurator. Ciężko mi sobie to wszystko wyobrazić, jedyna opcja jest taka, że pokażę nagrania kuratorowi – mówi pan Wojciech.
Czy dowody dostarczone przez ojca mogą zmienić decyzję sądu? Zapytaliśmy o to rzecznika Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Nagrania wpłynęły do sądu 20 czerwca. Nie jestem w stanie się w tym momencie odnieść się do tego, czy sąd miał wiedzę i możliwość zapoznać się z tego rodzaju nagraniami. Jeżeli takie dokumenty wpłynęły, sąd niewątpliwie się z nimi zapozna – zapewnia Łukasz Zioła, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Obecnie, z informacji, które posiadam, decyzja sądu nie została zmieniona, a akta sprawy są w prokuraturze. Prokuratura zwróciła się o wypożyczenie tych akt z sądu, gdyż wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę dzieci. Przez matkę. Chodzi o znęcanie się – dodaje Zioła.
Matka chłopców nie zgodziła się na rozmowę z nami. Na pytania odpowiedziała mailowo, winiąc ojca za to, co spotkało dzieci. Nie odniosła się do swojego zachowania na nagraniach – napisała jedynie, że mają one za zadanie przedstawić ją sądowi w jak najgorszym świetle.
Trzy dni po naszej rozmowie z rzecznikiem sądu – sąd uchylił swoje postanowienie o umieszczeniu dzieci przy matce i o ich przymusowym odebraniu od ojca. Cała trójka może pozostać razem w Olsztynie.
- Jeżeli matka chciałaby popracować nad sobą, pójść do psychologa i psycholog stwierdziłby, że OK, wszystko jest dobrze, to chciałbym, żeby mama zajmowała się dziećmi, żeby miała kontakt. Na ten moment nie wiem, na jakich miałoby to być zasadach – mówi pan Wojciech.