Mariusz wracał samochodem do domu, kiedy drogę zajechało mu auto z policyjnym kogutem na dachu. Wyskoczyło z niego kilku mężczyzn: krzyknęli, że są policjantami i zażądali, by chłopak pojechał z nimi. Okazało się, że było to porwanie. Bandyci zażądali miliona dolarów okupu. Rodzina nie miała tylu pieniędzy. Przerażeni rodzice chłopaka poprosili o pomoc Rutkowskiego. Niewiele czasu potrzeba było detektywowi, by stwierdzić, że porywacze to zawodowcy. Dlatego Rutkowski uruchomił swoich najlepszych informatorów zakonspirowanych w warszawskich gangach, śledził podejrzanych, starał się dowiedzieć czegokolwiek o porywaczach. Jednak to, co zrobili, przeraziło nawet tak doświadczonego detektywa: wkrótce dostał od nich przesyłkę. W paczce był palec uprowadzonego. Sam Rutkowski zaczął otrzymywać groźby. - Teraz nic już nie będzie dla mnie takie samo jak dawniej… - mówi detektyw.