Cztery lata temu Krzysztof poszedł na firmową imprezę, która odbywała się w jednym z poznańskich lokali. W klubie, w którym była zorganizowana, dwóch ochroniarzy zaczęło bić jego kolegę. Krzysztof wstawił się za nim. Wówczas ochroniarze swój atak skierowali przeciwko niemu. Chłopak z licznymi obrażeniami trafił do szpitala. Po dziewiętnastu dniach zmarł. Prokuratura skierowała przeciwko ochroniarzom akt oskarżenia. Sprawa trafiła do sądu. Sąd uznał winę oskarżonych i skazał ich na więzienie. Jednak ochroniarze uniknęli kary. Obrońca wniósł apelację. Mimo iż opinie biegłych lekarzy z trzech akademii medycznych wskazały na związek między pobiciem a śmiercią Krzysztofa, sąd apelacyjny uchylił wyrok. Sprawa trafi na sądową wokandę ponownie dopiero za kilka miesięcy. Sąd w tym czasie będzie musiał zgromadzić kolejne ekspertyzy biegłych. Dotychczasowe okazały się przecież niewystarczające. Sprawcy śmiertelnego pobicia cały czas są na wolności. Rodzina Krzysztofa nie potrafi się z tym pogodzić i wciąż czeka na sprawiedliwy wyrok. Ochroniarze, którzy pobili Krzysztofa nie pracują już w lokalu, w którym doszło do tragedii. Nasza reporterka postanowiła jednak sprawdzić, kto ich zastąpił. Ku jej zdumieniu okazało się, że wydarzenia sprzed kilku lat niewiele zmieniły. Nowy ochroniarz, choć nie ma prawa do użycia siły, bez zażenowania, opowiadał o tym, jakie należy stosować chwyty wobec niepokornych klientów. Niestety stosowanie siły przez ochroniarzy jest w Polsce zjawiskiem nagminnym. Potwierdzają to także ludzie, którzy kiedyś pracowali jako ochroniarze. Przyznają, że przemoc była czymś normalnym i powszechnym. Pracownicy ochrony czują się przeważnie w takich sytuacjach bezkarni. Musi dopiero dojść do tragedii, żeby spotkała ich za to jakakolwiek kara. Choć to na razie w przypadku ochroniarzy, którzy pobili Krzysztofa też nie jest pewne.