- Jechałem na rowerze. Wjechałem do parku, bo słyszałem skomlenie psa. Zauważyłem pięć osób. Rzucali w psa petardami. Widać było, że cierpi. Jeden chłopak zza pomnika zaczął mnie gonić, rzucać we mnie butelkami, puszkami i petardami w butelkach. Pierwsza butelka wybuchła 5, 10 metrów ode mnie. Druga zrzuciła mnie z roweru. Trzecia rozbiła się o murek i jednocześnie wybuchła. Szkło trafiło mnie w oko – opowiada Oskar Bielecki. Zraniony szklaną petardą Oskar upadł na ziemię. Sprawcy uciekli z parku nie udzielając mu pomocy. Chłopiec o własnych siłach zdołał jednak dotrzeć do domu. - Jak wpadł do domu, krzyczał, że rzucono w niego petardą, która była w butelce i wybili mu oko – mówi Marcin Bielecki, ojciec Oskara. - Właściwie przyszedł bez oka – dodaje Ewa Bielecka, matka Oskara. Rana okazała się bardzo poważna. Chłopcu groziła utrata oka. Oskar musiał przejść szereg skomplikowanych operacji. - To był bardzo rozległy uraz. Mieliśmy do czynienia z licznymi mikrourazami, które złożyły się na to, że oko było w bardzo ciężkim stanie – tłumaczy Anna Ginał, Szpital Kliniczny nr 5 w Katowicach. Sprawą zajęła się policja. Oskar wskazał, kto zrobił mu krzywdę. Rodzina była w stałym kontakcie ze śledczymi. Mimo to prokuratura nie zebrała wystarczających dowodów. Sprawę umorzono. - Prokuratura umorzyła sprawę z powodu braku dowodów, że syn nie rozpoznał po zdjęciach okazanych przez policję. Zostało okazane zdjęcie sprzed 10 lat – mówi tata chłopca. - Pierwsze informacje, jakie uzyskaliśmy od chłopca, były szczątkowe. Po pierwsze pomylił ulicę, przy której doszło do zdarzenia. Nie wskazywał od razu parku, wskazywał zupełni inny rejon. Policjanci zrobili oględziny tego miejsca. Po trzech dniach chłopiec przypomniał sobie, że doszło do zdarzenia w zupełnie innym miejscu. Następnie zostały wykonane oględziny przez policjantów właśnie w parku. Policjanci zebrali materiał dowodowy. Przedstawili prowadzącemu prokuratorowi i to prokurator podjął decyzję, że należy to postępowanie umorzyć – mówi Aneta Komorowska, Komenda Powiatowa Policji w Radomsku. Rodzina zaskarżyła decyzję prokuratury. Sprawę wznowiono. Przeprowadzono konfrontację Oskara ze wskazanym sprawcą. Dla dziecka był to ponowny stres. - Ponieważ sprawa nie została zakończona prawomocnym rozstrzygnięciem, nie mogę ujawniać szczegółów postępowania. Mogę jedynie powiedzieć, że prokurator po zebraniu materiału dowodowego podjął decyzję o umorzeniu postępowania z powodu nie wykrycia sprawcy przestępstwa – tłumaczy Cezary Zawadzki, Prokuratura Rejonowa w Radomsku. Wszyscy uczestnicy napadu są na wolności. Główny wskazany przez chłopca sprawca jest znany policji. Jest mieszkańcem tego samego miasteczka. - Oskar nie może uprawiać sportu, jeździć na deskorolce czy swoim ulubionym rowerze – mówi Marcin Bielecki, ojciec Oskara. - Nie może wykonać nawet takiej prostej czynności jak zawiązanie buta. Bo gdy się przychyla, zmienia się ciśnienie w oku. Trzeba mu buty zawiązać – dodaje Ewa Bielecka, matka Oskara. Po uzyskaniu orzeczenia o niepełnosprawności Oskar przestał uczęszczać do szkoły. Ma indywidualny tok nauczania.