Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
16-letni Filip uczył się w szkole średniej w Obornikach. Marzył o tym, by zostać informatykiem. Na początku tego roku szkolnego, po kilku dniach zajęć w drugiej klasie, nastolatek, w obecności kolegi z klasy, próbował popełnić samobójstwo.
- Brat był cały roztrzęsiony tą sytuacją. Oni byli w szkole cały dzień. Po szkole udali się do domu. W pewnym momencie Filip odłożył plecak, przekazał klucze od domu i zegarek. Powiedział: „Przekaż to moim rodzicom”. Przełożył nogę przez most i w tym momencie… go złapał – opowiada siostra kolegi Filipa.
- Policja zadzwoniła do mnie do pracy i powiedzieli mi, że mają mojego syna. Wybiegając po syna, rzuciłam jeszcze do koleżanek: „Pewnie coś wywinął”. Nie pomyślałam, że może to być coś innego – przyznaje matka Filipa.
„Poprosiłam o spotkanie”
Po nieudanej próbie samobójczej nastolatek został umieszczony w szpitalu.
Zdaniem matki Filipa, to, co zrobił jej syn, miało związek z tym, co działo się w szkole.
- W pierwszej klasie, krótko po rozpoczęciu roku szkolnego, syn powiedział, że nie ma już siły, że dłużej tego nie wytrzyma. I zaczął opowiadać, co złego dzieje się w szkole. Że na lekcjach inni uczniowie rzucają w niego butelkami po napojach czy kulkami z papieru. Wówczas powiedziałam nauczycielce, co się dzieje. Poprosiłam o spotkanie z dyrektorem szkoły, z wychowawcą. Mieliśmy umówione spotkanie, ale zostało odwołane – opowiada matka chłopca.
- Każdy z nas osobno dostał zawiadomienie od wychowawczyni, że ona wszystko załatwiła, spotkanie jest odwołane i wszystko w szkole jest w porządku – dodaje ojciec Filipa.
- Wychowawczyni wystawiła syna na środek i zapytała pozostałych uczniów, co mają do Filipa. Okazało się, że jest super-fajnym chłopakiem, że wszyscy go lubią. Że nie ma żadnego problemu i „o co ci chodzi Filip?”. Na tej zasadzie wychowawczyni uznała, że problemu nie ma – opowiada matka chłopca.
Z relacji kobiety wynika, że od początku drugiej klasy uczniowie robili Filipowi codziennie urodziny.
- Otaczali go kółkiem i śpiewali sto lat. Kiedy nauczycielka prosiła, żeby go przeprosili, po tym jak się dowiedziała, że taki incydent miał miejsce, ktoś z uczniów zamiast przepraszam powiedział „wejdź teraz pod ławkę” – przytacza matka Filipa.
„Wszystko dobrze”
Po miesięcznej obserwacji w szpitalu, Filip wrócił do domu, a potem do swojej klasy. Po kilku dniach doszło do tragedii.
- W poniedziałek, po południu wysłałem do niego SMS-a: „Czy wszystko w porządku?”. Napisał mi dwa słowa: „Wszystko dobrze”. We wtorek sam przyszedł wcześniej do domu, w środę też wcześniej skończył lekcje, ale już nie przyszedł po klucz do żony – mówi ojciec Filipa.
- Jego telefon był już wyłączony. Szukałam go. Ale wiedziałam, że się nie schował, bo to nie w jego stylu – mówi matka.
W środę wieczorem, 19 października, policjanci i strażacy ruszyli na poszukiwania zaginionego Filipa. Przeszukano pustostany, glinianki i brzegi rzek w promieniu kilku kilometrów od domu 16-latka. Nie odnaleziono go. Poszukiwania zakończono po dwóch dniach, gdy pracownik stacji przekaźnikowej, podczas rutynowej kontroli, natrafił na ciało nastolatka, leżące pod wieżą telekomunikacyjną.
Sprawę samobójczej śmierci Filipa bada obornicka prokuratura. Chce wyjaśnić, czy nastolatek był ofiarą przemocy ze strony rówieśników, czy mógł targnąć się na życie z innych powodów.
- W szpitalu przyznał się, że jest jakaś koleżanka z klasy, która mu się podoba. I jak się później okazało chciał mieć z nią selfie. Dziewczyna mu odmówiła i troszkę go to podłamało. Twierdził już, że to wszystko nie ma sensu – mówi matka Filipa.
Czy to, co się stało, mogło mieć coś wspólnego z miłością?
- Myślę, że zapalnikiem była szkoła – uważa matka.
- To, że on to zrobił… wystarczył mały impuls, który dołożył już do pełnego naczynia z tym, co rosło od pierwszego roku i spowodowało, co spowodowało. Może gdyby, chociaż jednej z tych rzeczy po drodze nie było, to by się to nie stało – mówi ojciec Filipa.
Rodzice nie chcą na pogrzebie obecności przedstawicieli szkoły.
- Dzisiaj rodzice krzyczą, że przecież to nie byli wszyscy uczniowie, my dokładnie nie wiemy, którzy tak, a którzy nie. Wiemy na pewno jedno, że w momencie jak się to wszystko działo, nikt nie powiedział: „Przestańcie”. Nikt go nie wsparł. Nikt nie powiedział: „Jestem po stronie Filipa”. Dla mnie zawinili wszyscy, nikt nie stanął w jego obronie – mówi matka.
Rodzice uczniów, którzy chodzili z Filipem do jednej klasy, nie zgodzili się na jakąkolwiek rozmowę o tym, co działo się w szkole. Po blisko dwugodzinnym spotkaniu z dyrekcją odczytali oświadczenie.
„Jako rodzice dzieci uczęszczających do klasy świętej pamięci Filipa pragniemy poinformować, że przekazywane na forach internetowych i w telewizji informacje odnośnie nękania czy też znęcania się nad chłopakiem przez otoczenie, nie zostały potwierdzone. Prosimy o zaprzestanie dalszego oceniania, krytykowania i oskarżania naszych dzieci. Prosimy wszystkich o zachowanie powagi sytuacji i pozwolenie rodzinie w spokoju przeżywać żałobę”.
Dyrektorka szkoły także odczytała oświadczenie.
„Społeczność szkoły jest wstrząśnięta tragedią, do której doszło w zeszłym tygodniu. Szkoła była w kontakcie z rodzicami Filipa, który pozostawał pod specjalistyczną opieką. Dyrekcja szkoły jak i grono pedagogiczne, zawsze reagowały na wszelkie niepokojące sygnały, starając się zapewnić uczniom prawidłowe warunki do nauki oraz poczucie bezpieczeństwa. W trosce o dobro uczniów oraz ze względu na toczące się w sprawie postępowanie dyrekcja szkoły nie będzie udzielać dalszych informacji”.
- Chciałabym, żeby to przestało się dziać, żeby jeden czy drugi zastanowił się, po co to robi, dlaczego krzywdzi inną osobę, jeżeli widzi, że ta osoba jest bezbronna i nie atakuje, a wręcz nie potrafi się obronić. Zamiast żyć wszyscy razem, wspierać się… Ile musi się jeszcze takich tragedii wydarzyć, żeby ludzie zrozumieli, że nie tędy droga? – kwituje matka Filipa.