14 lat temu w Busku Zdroju zastrzelono właściciela lokalnego kantoru Krzysztofa Mrugałę. Zwłoki leżały w sadzie przylegającym do posesji zamordowanego.
Żona zleciła zabójstwo?
Mrugała został zastrzelony w czasie, gdy nie mieszkał już z żoną i córkami. Przemoc domowa i kłótnie pomiędzy małżonkami spowodowały, że dwa lata przed morderstwem Dorota Mrugała wyprowadziła się z domu zabierając córki.
- Mimo tego, co działo się domu, byłam oczkiem w głowie taty. Połączył nas sport. Tata po zakończonym związku z mamą, ułożył sobie życie na nowo. Wydawało się, że jest szczęśliwy. Mama też była szczęśliwa, że w końcu dał jej spokój i mogła spokojnie żyć – mówi Bożena Mrugała, córka Doroty i Krzysztofa.
W trakcie napadu w domu ofiary przebywała jego partnerka. W ciemnościach nie widziała wjeżdżającego na posesję samochodu. Nie słyszała też strzałów. Dopiero następnego dnia, już po zgłoszeniu zaginięcia Krzysztofa Mrugały, w zamkniętym garażu odkryła samochód. Na podjeździe leżały łuski, okulary i pilot od garażu.
- Łuski wskazują, że strzały oddano z głośnej broni. Jeśli sprawcy nie użyli tłumika, huk wystrzału byłby słyszalny w promieniu ponad stu metrów – mówi Zdzisław Marek Szczekota, emerytowany policjant kryminalny, który razem z naszym reporterem wrócił do tej sprawy.
Przyjęta wówczas przez policjantów wersja zdarzenia zakładała, że zabójstwo zleciła była żona ofiary. Wykonawcami zbrodni miał być syn jej przyjaciółki Norbert S. oraz jego koledzy.
Jedynym dowodem na poparcie teorii policjantów były zeznania współpracującego z nimi więźnia Krzysztofa Ł. Mężczyzna przebywał we wspólnej celi, z zatrzymanym do innej sprawy, rzekomym wykonawcą zlecenia. Według niego Norbert S. w zaufaniu opowiedział o przebiegu zabójstwa.
- Od momentu, gdy dowiedziałam się, że Norbert ze współosadzonymi jest odpowiedzialny za zabójstwo taty, nie wierzyłam w to. Z perspektywy czasu uważam, że Norbert mógł pochwalić się zabójstwem taty, tylko ze względu na to, że chciał zaimponować gangsterom – komentuje Bożena Mrugała.
„Każdy dzień to była walka”
Zabójstwo ojca i oskarżenie matki o zlecenie tej zbrodni było dla ich córek ogromnym ciosem.
- Nie zapomnę chwili, gdy ukazał się już artykuł w prasie, który wskazał mamę jako zleceniodawcę zabójstwa ojca. Weszłam z siostrą do sklepu spożywczego, wzięłam koszyk i poczułam jak wszystko zamarło. Sprzedawczyni zwróciła się do ludzi słowami: „To są córki tej morderczyni” – wspomina Aneta Mrugała.
- Od śmierci taty, przez kilka lat trwała ciągła walka. Najpierw o niewinność mamy, a kiedy jej sprawa się skończyła, zaczęła się walka o nasze przetrwanie. Każdego dnia walczyłyśmy o to, by znaleźć sobie cel i motywację do życia. Ostatnie dziesięć lat naszego życia kręciło się tylko wokół tej sprawy – mówi druga z sióstr i dodaje:
- Pamiętam pierwsze spotkanie z mamą w areszcie. To było bardzo trudne dla mnie. Weszłam za więzienne mury, zostałam przeszukana, sprawdzona, a potem swoją ukochaną osobę zobaczyłam tylko przez pleksę. Nie mogłam jej dotknąć, przytulić.
Prokuratura w Kielcach ponawiała wnioski o tymczasowy areszt dla Doroty Mrugały. Pomimo braku dowodów winy, sądy trzech instancji od rejonowego poprzez okręgowy, kończąc na apelacyjnym utrzymywały sankcję. Po pół roku pobytu za kratkami, Dorota Mrugała w wyniku zawału serca straciła przytomność. Nie doczekała wyroku w, którym sąd oczyścił jej dobre imię uznając, że nie zleciła zabójstwa męża.
Kto zabił?
Krzysztof Ł. był znanym policji kryminalistą, członkiem groźnego gangu, o którego licznych napadach rabunkowych i morderstwach głośno było kilkanaście lat temu. Z kolei Norbert S., który miał się przyznać do zabójstwa Krzysztofa Mrugały i rabunku pół miliona złotych, karany był za włamania. Wpadł dwa miesiące po śmierci ojca naszych bohaterek, tuż po kolejnym nieudanym napadzie.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że Norbert S. organizacyjnie i mentalnie nie był gotowy do popełnienia tej zbrodni. To zbyt duży stopień skomplikowania. On nie był w stanie skutecznie wykonać napadu na listonoszkę – wskazuje Zdzisław Marek Szczekota.
Ostatecznie sąd skazał dwie osoby za udział w napadzie na Krzysztofa Mrugałę. Nadal odsiadują karę. Konsekwentnie twierdzą, że są niewinne. Wskazanego przez Krzysztofa Ł. trzeciego uczestnika napadu sąd uniewinnił. Dostał już odszkodowanie za niesłuszny pobyt w areszcie.
- Zebrane dowody nie potwierdziły obecności skazanych na miejscu zdarzenia. Nie ma twardych dowodów na to, że była żona zleciła zabójstwo tego człowieka – mówi Tomasz Szymański z Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Sąd odmówił wypłaty odszkodowania córkom zmarłej. Uznał, że po aresztowaniu matki miały wystarczająco dużo pieniędzy, aby się utrzymać i opłacić adwokatów.
- Mam ogromne poczucie niesprawiedliwości. Miałam siłę stanąć przed sądem i powiedzieć, że spotkała mnie krzywda i chcę żeby państwo uznało moją krzywdę. Nic z tych rzeczy. W sądzie zrobiono wszystko, żeby nie przyznać się do pomyłki. Nikt nie uznał naszego cierpienia. Najchętniej zamieciono by tę sprawę pod dywan – kończy Aneta Mrugała.
Orzeczenia sądu są ostateczne. Aneta Mrugała przegrała procesy nie tylko w sądzie karnym ale również w cywilnych. Według sędziów nie udowodniła winy jakiegokolwiek funkcjonariusza odpowiedzialnego za aresztowanie i śmierć jej matki.