Niesłusznie skazany za morderstwo

TVN UWAGA! 136573
Przed sądem w Lublinie ruszył proces o rekordową kwotę 17 milionów złotych odszkodowania i zadośćuczynienia. Tyle pieniędzy od skarbu państwa żąda Zbigniew Góra, który przez ponad sześć lat żył z piętnem mordercy, a niemal trzy spędził w areszcie za przestępstwo, którego nie popełnił.

Ponad siedem lat temu w jednej z kamienic w centrum Lublina doszło do zabójstwa. 73-letnia Halina B., znana laryngolog została brutalnie pobita, a później uduszona. To właśnie od niej pan Zbigniew Góra i jego rodzina wynajmowali mieszkanie. Często zalegali z czynszem i płacili z opóźnieniem. - W dzień zabójstwa pani doktor, byłem u niej żeby uzgodnić datę zapłaty czynszu. To była normalna, spokojna rozmowa. Wtedy widziałem ją po raz ostatni. Po paru dniach dowiedziałem się, że nie żyje, wspomina pan Zbigniew. Rodzina pana Zbigniewa utrzymywała się z jego pensji. Na życie zarabiał jako kucharz w kilku lubelskich restauracjach. Do pensji dorabiał sprzedając telefony komórkowe. W związku z morderstwem właścicielki mieszkania był przesłuchiwany, ale tylko raz. Policyjne śledztwo stało w martwym punkcie przez ponad 4 miesiące. Punktem zwrotnym okazał się moment przypadkowego znalezienia telefonu, który został skradziony ofierze. Podejrzenia padły na Zbigniewa Górę. Bez procesu został okrzyknięty mordercą. - Jak zobaczyłam pierwsze artykuły prasowe, ugięły się pode mną nogi. Wiedziałam, że on tego nie zrobił, ale jednak widziałam w gazetach zdjęcie syna, mówi matka pana Zbigniewa- Maria. Proces był poszlakowy. Nie istniały żadne dowody wskazujące bezpośrednio na to, że pan Zbigniew popełnił zbrodnię. On sam nie przyznawał się do winy. Głównym świadkiem oskarżenia był mężczyzna, który twierdził, że pan Zbigniew sprzedał mu telefon identyczny do tego, jaki skradziono ofierze. Sąd okręgowy w Lublinie, po 2 latach uznał go winnym zabójstwa. Pan Zbigniew mimo kolejnych ciosów nie poddawał się. Codziennie wysyłał listy do urzędów i różnych organizacji wytykając błędy w działaniu prokuratury i sądu. Informował, że od początku śledztwo koncentrowało się tylko na nim, a sąd nie sprawdził należycie wiarygodności głównego świadka, który w końcu wycofał swoje zeznania. Dopiero Sąd Apelacyjny po trwającym 6 lat procesie uznał, że Zbigniew Góra, choć spędził w areszcie 3 lata, jest niewinny. - Takie historie nie powinny się zdarzać, ale czasem wymiar sprawiedliwości musi się mierzyć ze sprawami bardzo skomplikowanymi, w których może dojść do błędnej oceny pewnych faktów. Nie da się tego uniknąć, bo też jesteśmy ludźmi, którzy ulegają subiektywnym ocenom, mówi sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Pan Zbigniew dopiero teraz spełnia swoje marzenia sprzed aresztu i wraz z żoną otworzyli małą pizzerię. Wcześniej jednak przeszedł ponad dwuletnią terapię psychologiczną. Od skarbu państwa w ramach odszkodowania i zadośćuczynienia żąda teraz rekordowej kwoty 17 milionów złotych. Właśnie ruszył proces w tej sprawie. Żadna kwota jednak zdaniem pana Góry nie naprawi krzywd jakie wyrządzono jemu i jego rodzinie. - Nie da się tego ani zapomnieć, ani naprawić. To tak jakby próbować zmienić bieg rzeki. To bardzo przykre i pokazuje jak jedna decyzja, jeden podpis może diametralnie zmienić życie całej mojej rodziny, mówi pan Zbigniew. Zbigniew Góra ma już za sobą pierwszą rozprawę odszkodowawczą, następne wkrótce. Do tej pory jedno z najwyższych odszkodowań jakie przyznano w Polsce to 300 tysięcy złotych. Skarb państwa tylko w zeszłym roku wypłacił prawie 14 milionów złotych za niesłuszne zatrzymania i aresztowania. Sprawa morderstwa lekarki jest wciąż badana, do dziś nie wskazano winnego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości