- Dla mnie 6 tysięcy złotych to „kupa” pieniędzy. Gdy dostaję emeryturę, to patrzę żeby zapłacić za mieszkanie, światło, gaz. Nie wiem, jak długo będę musiała to spłacać – mówi Krystyna Krawczyk. - Przysyłają informacje, telefony się urywają, że jest taka i taka prezentacja. Mówią, że każdy uczestnik dostanie prezent. Mam żal, że oni taką ciemnotę robią z ludzi – dodaje Teresa Ruszkiewicz. Atrakcyjna nagroda i produkt pozwalający żyć zdrowiej - zaproszenia podobnej treści często trafiają do domów emerytów. Starsze osoby skuszone nadzwyczajną ofertą produktów, które mają im zapewnić zdrowe życie, tłumnie stawiają się na pokazy. 80-letnia pani Krystyna kilka miesięcy temu poszła na prezentację działania nowoczesnego odkurzacza, który miał jej zapewnić zdrowe życie w czystym domu. Twierdzi, że poszła, bo prawie nigdy nie wychodzi z domu, a pokaz odbywał się w jednym z elegantszych kołobrzeskich hoteli. - Patrzyłam tylko na to. Podeszłam i zapytałam się, ile kosztuje ten odkurzacz. Powiedział, że jest niedrogi. Mówiłam, że nie stać mnie na niego, bo ja ledwo koniec z końcem wiążę. Stwierdził, że będę im przysyłać po 20 złotych. Chciałam wyjść, ale poszła za mną i przyniosła mi odkurzacz do domu. Nie pamiętam, co mogłam podpisać – opowiada Krystyna Krawczyk. Po kilku tygodniach pani Krystyna dowiedziała się, że musi spłacić blisko 6 tysięcy złotych kredytu. - Pani Krystyna na pewno nie była świadoma tego, co podpisała. Leczy się neurologicznie i psychiatrycznie. Ktoś nieuczciwy wykorzystał starszą osobę – uważa Helena Wiśniewska, sąsiadka pani Krystyny. Kilkakrotnie próbowaliśmy skontaktować się z szefami firmy, by wyjaśnić, dlaczego kobieta o tak niskiej emeryturze dostała kredyt i musi spłacać kilka tysięcy złotych. - Przekazałam do jednego i do drugiego szefa, tak, właściciela firmy. Teraz już w ich gestii żeby się z państwem skontaktowano – powiedział pracownica firmy. Jednak przez dłuższy czas nikt się z nami nie skontaktował, poszliśmy więc do siedziby firmy. - To są pytania do szefa. Nie mogę nic w tym temacie powiedzieć – dodała pracownica. - Chciałam mieć ten produkt, bo chciałam być zdrowa. Jeżeli jestem chora, a mogę być zdrowa, to każdy na takie coś się łapie – tłumaczy Teresa Ruszkiewicz. Nazywany ”królewską terapią” materac, który kupiła pani Teresa kosztował blisko 3 tysiące złotych. Jak twierdzi kobieta, obiecano jej korzystne raty. Jednak zanim materac dostarczono, listonosz przyniósł już dokumenty kredytowe. Kredyt ma być oprocentowany na prawie 12 procent. - Nie byłam w banku. Nikt z banku do mnie również nie przyszedł. Pani, która sporządzała umowę, ona pytała się o dochody i wpisywała – mówi kobieta. Sprzedawcy są w stanie przekonać do kupna także młode osoby. Pan Jarosław był wprost zafascynowany prezentacją odkurzacza, którą przeprowadzono w jego domu i od razu podpisał umowę kredytową. - Jakby ktoś postawił taki odkurzacz w sklepie i ktoś opowiadał mi, że ma super funkcję, czyści powietrze, jonizuje, to przeszedłbym obok i nawet tego nie słuchał. Zauważyli, że moja żona jest w ciąży, to od razu powiedział, że to zdrowe dla dzieciaczka a raty nie są drogie – opowiada Jarosław. O metodach, jakimi posługują się sprzedawcy, aby odpowiednio oddziałać na potencjalnych klientów, opowiedział nam były prezenter handlowy. - Prezenterzy są szkolenie m.in. do tego, żeby ich przekonać, że do tej pory jakość ich życia była byle jaka. Natomiast po zakupie magicznego produktu, ich życie na pewno się poprawi. Dajemy oczywiście produkty do ręki, żeby wszystko można było sprawdzać i dotykać. Wpływanie na podświadomość, nic innego. Nie: musisz to mieć, tylko: możesz to mieć. Bo tak naprawdę, najważniejsze w tym wszystkim jest to, że te produkty nie są dostępne dla każdego, tylko dla osób wybranych. Wyższy styl życia, wyższa jakość. Znam przypadek, że była podpisana umowa z jednym z banków, banku nie interesowało, jakie dochody ma ta osoba. To było jak na oświadczenie. Te umowy my zbieraliśmy, spisywaliśmy dane z dowodu danej osoby, wystarczył jeden podpis i to wracało do banku. Często osoby prowadzące prezentacje, mają własną działalność gospodarczą a oprócz tego są przedstawicielami banku, współpracują z bankami. Mają szkolenia w bankach i są ich pełnomocnikami. Sprzedają kredyty, to też jest produkt – mówi były prezenter handlowy. O interwencję w sprawie pani Teresy poprosiliśmy miejskiego rzecznika konsumentów. - Przedsiębiorcy, którzy zawierają umowy z klientami na pokazach, bardzo często nimi manipulują stosując różne techniki, żeby konsumenci wbrew sobie zawarli takie umowy. Z relacji pani wynika, że nie była świadoma, że zawarła jakiś kredyt. Jest szansa, że też myślała, że cena tego towaru będzie podzielona na ileś rat, że to nie wiąże się z żadnym kredytem – mówi Justyna Iwańczuk, Biuro Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Warszawie. Z roku na rok przybywa firm zajmujących się sprzedażą bezpośrednią. Do miejskich rzeczników konsumentów wpływa również coraz więcej skarg od starszych osób, które nie były świadome, że wzięły kredyt. W Warszawie nie ma dnia, by nie wpłynęła taka skarga, a miesięcznie jest ich kilkadziesiąt. - Udało mi się to zwrócić. Ale osoby, które są na rencie czy emeryturze, one nie znają się już na tych czasach, na prawie. I jak dzieci czy wnuki nie pomogą, to starsze osoby są uziemione z kredytem na lata – mówi Jarosław. Eksperci radzą, żeby na prezentacje nie zabierać ze sobą dowodu osobistego. Nie należy też podejmować jakichkolwiek decyzji pochopnie i najlepiej jest spokojnie przemyśleć, czy rzeczywiście chcemy kupić dany produkt. I dopiero wtedy możemy umówić się ze sprzedawcą.