Nielegalny proceder na stacjach benzynowych

TVN UWAGA! 136266
Olbrzymie pieniądze z nielegalnego handlu paliwem kuszą zarówno kierowców ciężarówek jak i skupujących od nich paliwo hurtowników. W akcie desperacji napisał do nas właściciel firmy transportowej, który stanął na skraju bankructwa. Czy to możliwe, że w rolę paserów weszli pracownicy przygranicznych stacji benzynowych?

Pan Robert prowadzi niewielką, rodzinną firmę transportową. Od kilku miesięcy, pomimo regularnych zleceń, działalność firmy zaczęła przynosić straty. Zadziwiająco duże wydatki na paliwo spowodowały, że pan Robert zaczął podejrzewać kierowców swoich ciężarówek. - Byłem przerażony skalą i jawnością tego procederu. Są kierowcy, którzy na jednym tankowaniu potrafili ukraść nawet 150 litrów paliwa – mówi pan Robert, właściciel firmy transportowej. Popularną metodą stosowaną dotychczas przez kierowców było zawyżanie średniej spalania paliwa i sprzedaż tzw. oszczędności. Pan Robert nie znalazł jednak w swoich samochodach ani dodatkowych kanistrów, ani węży do spuszczania oleju napędowego. To skłoniło go do wynajęcia detektywa, któremu zlecił obserwację stacji benzynowych, na których tankowali jego pracownicy. - Dla firmy to było być, albo nie być. Zaległości rat kredytowych i leasingowych zaczęły sięgać nawet kilku miesięcy. Zaczęliśmy się przyglądać kosztom spalania i to był strzał w dziesiątkę. Okazało się, że kradną wszyscy kierowcy – dodaje pan Robert. Mechanizm oszustwa jest bardzo prosty. Kierowca ciężarówki tankuje na stacji 100 litrów oleju napędowego, lecz kartą pracodawcy płaci za ilość dwukrotnie większą. Tym samym na stacji pozostaje 100 litrów opłaconego paliwa, za które kierowca dostaje od 4 do 5 złotych za każdy litr. Paliwo to sprzedawane jest później bez paragonu, a różnicę w cenie zatrzymuje pracownik stacji benzynowej. - Te stacje są specyficzne, bo nie mają kamer, a dystrybutory nie są połączone z systemem komputerowym. Czyli paliwo automatycznie nie schodzi ze stanu. Dlatego też właśnie tam dochodzi do tych nieuczciwych praktyk – mówi Krzysztof Mika – prywatny detektyw. Właścicielem sieci stacji benzynowych, na których dochodziło do nieuczciwych praktyk jest żagański radny Karol Jersak. O nielegalnych działaniach swoich pracowników wie od co najmniej czterech miesięcy, od kiedy otrzymał pełny raport firmy detektywistycznej. Po kilku dniach od naszej prowokacji zgodził się na rozmowę z naszym reporterem. - To jest niemożliwe. Może rozliczali jakieś swoje prywatne sprawy? Ja nie jestem w stanie upilnować pracownika. Wszyscy pracownicy podpisali oświadczenia, że ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystkie nieprawidłowości w działaniu stacji – mówi Karol Jersak, właściciel sieci stacji benzynowych Jersak. Wyszkolenie nowych kierowców trwa co najmniej 3 miesiące. Zwolnienie całej załogi oznaczałoby dla firmy poważne problemy finansowe. To sprawiło, że pan Robert podpisał ze swoimi pracownikami ugodę, w której przyznają się do okradania go i zobowiązują do spłaty części przywłaszczonych kwot. Tłumaczenia właściciela stacji nie satysfakcjonują pana Roberta, który swoje straty wyliczył na około 250 tysięcy złotych. Sprawa już wkrótce trafi do sądu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości